Ponieważ co jakiś czas pojawia się tu Mandej, (a wkróce być moze jakiś jeszcze pierzak) czuję się w obowiązku przedstawić krótki rys historyczny Piórnika w XXI w.
Tak więc: na początku był
Stefan.
Zielona samiczka (!) w niewiadomym wieku, znaleziona wycieńczona, chuda, prawie bez życia i piór na chodniku. Dzięki Stefanowi okazało się jakimi fajnymi, kontaktowymi zwierzakami są papużki faliste. Po jej śmierci córki wyjęczały zakup nowej papużki ("bo w domu głupio bez papugi").
I tak w czerwcu 2004 (to już 16 lat!) roku pojawił się
Marian - szaroniebieski (czyli mauve) samczyk, główny bohater bloga "Marian, życie i twórczość",
https://menazeriadotblog.wordpress.com/2004/06/ niekwestionowana gwiazda nieistniejącego Forum Papużki Falistej, gaduła, kumpel, macho i pantoflarz, do którego po pół roku dołączyła kaleka, prześladowana przez inne papużki szaroniebieska
Irenka, której pani w sklepie nie miała sumienia ukręcić łebka...
Irenka okręciła sobie Mariana wokół pazurka i to ona rządziła w Piórniku.
W 2005 roku koleżanka bez zastanowienia wzięła do pracy kociaka od sąsiadki z ulicy. To był
Timek. Jak można było przewidzieć szybko skończył życie na ulicy, jak typowy, szczęśliwy kot wychodzący...
W przeddzień Wigilii 2006 r. pod pracownię przydreptał łaciaty, krówkowaty kot, w czarnym spencerku i kominiarce i z czarną bródką. Ogłoszenia nie przyniosły skutku i tak
Zenek został kotem firmowym - ja nie mogłam go wziąć do domu ze względu na ptaki i mamusię, nasi wspólnicy ze względu na owczarka Walora i kundla Dara.
Zenek spał nocą w pracowni, w dzień wychodził na obchód ogrodów i grzecznie wracał na podwórko. Jeździł z nami do Zielonego Domku do lasu, chodził na smyczy na spacery. Znali i lubili go wszyscy, a nawet okoliczni menele. A jednak ktoś w 2008 przejechał go na chodniku... Siwy długo nie mógł się otrząsnąć, był do niego bardzo przywiązany.
Powiedzieliśmy sobie, że nie może być w firmie więcej kotów, nie możemy im zapewnić bezpieczeństwa.
W tym też czasie w Łodzi, w rodzinie mojej siostry nieoczekiwanie dla wszystkich, nawet dla szwagra, który go kupił
pojawił się
Horacy - rudy, rodowodowy MCO.
Postanowienia postanowieniami, ale kiedy 17 listopada 2008 syn wspólników znalazł na klatce w kamienicy czarnego, zagłodzonego kociaka zrobiliśmy mu miejsce w firmie. I tak pojawiła się
Ela - królewna i dama. Tego samego dnia zadzwoniła moja córka z Krakowa, że na terenie akademików AGH znalazła małą, dziką, burą koteczkę. I że zabierają ją z chłopakiem do domu. To była
Rysia, która już w pierwszym roku życia została podróżniczką, wyjeżdżając z nimi na Erasmusa do Berlina i Frankfurtu.
2009 rok to najpierw decyzja mojej drugiej córki, że kupi sobie wymarzonego kota, za całe 100 zł.
Practice zamieszkał z Krakowie najpierw sam, a potem z rodziną Rysi, bo wynajmowali wspólne mieszkanie.
A we wrześniu znalazłam Kotka.
I pierwszy kot zamieszkał w Piórniku. Był tak bezbronny i maleńki, że Marian przylatywał i skubał mu sierść. Raz nawet powiedział do niego "Kotek". A Kotek traktował papużki jak element wystroju wnętrz, taki sam jak grający telewizor czy książka. W listopadzie 2010 r. córka zgarneła z klatki błąkającą się kotkę w niewiadomym wieku i tak do rodziny dołączyła
Szprotka zwana Białą Francą. Jednocześnie zaczęły się czasy świętecznej blokady Piórnika, kiedy inne koty zjeżdżały na święta. Tylko Kotek mógł spać razem z papużkami.
Marian odszedł w Boże Narodzenie w 2010 r. Od długiego czasu miał powiększający się guz.
Wszyscy, łącznie z córkami byliśmy w żałobie. A najbardziej Irenka, która przestała latać, jeść, zamilkła i siedziała ciągle w jednym miejscu. Baliśmy się o jej życie. Ale kiedy w 2011 r. pojawiła się
Mandej, okazało się, że to jest miłość od pierwszego wejrzenia. Nawet z Marianem nie tworzyli tak czułej, kochającej pary.
A kiedy w 2011 roku umarła Irenka jej miejsce zajęła
Booka, czyli Jajecznica, która opuściła nas nagle w ubiegłym roku.
W międzyczasie przez firmę przewinęło się stado kotów - Gustaw Raba, Bolek, Czteropak, Adolf, Brzydak, całe stado zaokiennych i jeden pies znaleziony na Roztoczu, czyli Masza, która zamieszkała u naszych wspólników.
Ale wstęp do Piórnika bez ograniczeń ma tylko Kotek.
A ja wbrew pozorom wszystkimi sposobami staram się wybić każdemu pomysł trzymania ptaków i kotów razem, bo wiem jak to wygląda, z czym się wiąże i czym grozi - wyjmowałam (żywe na szczęście) papugi z kociego pyska.
Takich kotów jak Kotek jest może promil. Reszta to urodzeni mordercy.