Witam!! Już po wszystkim. W sobotę Mała od rana biegała jak zwariowana, jakby przeczuwała, że jakiś czas nie pobryka. Lori oczywiście razem z nią dokazywała. Jak wyszliśmy z domu do lecznicy, to syn zadzwonił, że Lori płacze gardłowym głosem. Później przez 2 godz. leżała wpatrzona w drzwi. Po powrocie Małej, Lori ją obwąchała dokładnie i zaczęła prychać, ale po 15 min.już było dobrze. Do popołudnia niedzielnego działały środki przeciwbólowe i znieczulenie, więc mała dokazywała jak zdrowa i nie można było jej upilnować. Poniedziałek i wtorek to dni bez szaleństw, w spokoju,i w ustronnych miejscach. Aż się trochę martwiłam. Ale apetyt jej cały czas dopisywał. Wczoraj wieczorem byliśmy na wizycie kontrolnej, wszystko ok, dostała jeszcze antybiotyk, przespała noc pod łóżkiem i od rana już widać było ,że czuje się dobrze . Chodzi w niebieskim kubraczku i wygląda jak mały kosmita. Operował ją dr Mucha, podobno b.dobry chirurg. Zdjęcie szwów ma 16.w środę. Mam nadzieję, że już obejdzie się bez komplikacji.
Lori chyba pokochała Vicky.
Już od 2 tyg. jak tylko Mała, się do niej zbliży to ta wylizuje jej pyszczek, uszka, szyjkę. Uroczo to wygląda.
Pozdrawiam serdecznie, dziękuję za zainteresowanie i mizianki dla podopiecznych