W moim domu niepodzielnie króluje pies. Rodzice i brat nigdy szczególnie za kotami nie przepadali. Od dziecka czułam, że do nich nie pasuje, a kotek był moim największym marzeniem. Psem zajmuje się trochę bardziej z obowiązku - wiadomo, nie ukrzywdzę, pobawię się, ale... Poza moją Luną, psy są mi zupełnie obojętne (o ile ktoś nie robi im krzywdy, bo wtedy gryzę i drapię). Nie zachwycam się jakoś, ot - fajny zwierzak i tyle. Natomiast koty - oj, to inna historia! Od dziecka chciałam, ale nigdy nie przynosiłam do domu, żeby nie robić na złość rodzinie... Dopóki nie znalazłam Aryi. Wet powiedział, że dobrze zrobiłam, bo beze mnie mała by nie miała szansa. Arya waży 0,29kg - taka drobinka! Miała pchlicę, świerzb, osiem kleszczów i mnóstwo jakiś dziwnych robaków w uchu. Już jest lepiej, kociątko robi się coraz żywotniejsze. Nie zmienia to faktu, że cały czas się boję, żeby przez mój błąd (wynikający z braku doświadczenia) Młodej nie stało się coś złego. Chyba dlatego się zarejestrowałam - nie znam nikogo, kto miałby doświadczenie z tak małymi kotkami.
Na początki szukałam Aryi dobrego domu (z płaczem na końcu nosa, bo się przywiązłam), a teraz całą rodziną szukamy pieniędzy na utrzymanie kolejnego domownika (znajdą się, znajdą, ale coś tak czuję, że szybko nowych ciuchów nie zobaczę

Zaczynamy nowy rozdział w naszym rodzinnym życiu. Coś tak czuję, że będzie wesoło

(zdjęcia niebawem, teraz idziemy czyścić uszy

Uszy wyczyszczone, można wklejać zdjęcia:
http://imageshack.us/scaled/thumb/856/yrsm.jpg
http://imageshack.us/content_round.php? ... 1ajImuPU3A