Dzisiaj rano Duży próbował mi wmusić BARFA.
Nie powiem, przekąska (taka zielona tabletka z alg) cholernie mi smakowała i liczyłem, że dostanę tego całą miseczkę. Ale gdzie tam, dali JEDNĄ. Oburzające.
Potem ten caly BARF. Podobno dobrze mi zrobi, bo będę dużo wody wchłaniał w ten sposób. Duży był dumny z siebie jak cholera, bo to jego pierwsza mieszanka. Powąchałem... szczerze mówiąc nic nadzwyczajnego. Pochłeptałem troszkę sosiku i uznałem, że starczy. Duży zaczął namawiać, wyławiał kawałki mięsa i podawał na palcu. No nie powiem, nawet było to dobre, tylko mięso jakieś takie twarde, musiałem paszczą popracować mocno, żeby pogryźć. Zjadłem parę kęsów i cóż - cofnęło mi się.
Duży zostawił miseczkę z BARFem (i nic więcej) ale jeśli mu się wydaje, że mnie przegłodzi... LOL.
No i musiał potem sprzątać miskę z tą breją, jak wrócił. Nie zjadłem ani kęsa, niech sobie nie myśli.
Mam gdzieś, że ponakupywał te suplementy i w ogóle. Jego problem.
Dostałem chrupki, zjadłem tak 1.5 stołowej łyżki (co jak na mnie jest sporo, bo ostatnio coś podobno mało jem) i było OK. Tylko ten idiota zostawił na stole miskę z wodą a w niej - o jejku! - STEKI. Surowiutkie i pachnące.... Ojejku jejku...
To było ponad moje siły. Gdy tylko Duzy nie widział, upolowałem jednego i zacząłęm szybko jeść, bo wiedziałem że zaraz wróci. No to by głupi pomysł, bo zaraz mi się cofnęło wszystko - i mięso i chrupki.
Długi się nieco zdrzaźnił, posprzątał, a resztkę steku przeznaczył dla mnie, bo bardzo płakałem, że jestem głodny. Ale nie wiem, czy dostałem za dużą porcję, czy też po prostu miałem już podrażniony żołądek, bo- zgadnijcie co się stało...
Dużemu opadły ręce, bo się stara żebym pił jak najwięcej, a przez takie "cofki" podobno dużo wody się traci. No ale co ja mogę...
Dostalem po godzinie jeszcze malutki kawałek i tym razem - odpukać - na razie ciągle mam go w brzuszku. Może dostanę jeszcze jeden?
A Duży się odgraża, że w piątek idziemy na jakieś generalne badania, bo podobno nie może być, żeby przez tyle czasu mieć kiepski apetyt. No ale przeciez biegam, mruczę, chcę się bawić? A on znowu chce mnie stresować...
Zobaczymy co będzie dalej.