» Wto lip 30, 2019 18:27
Re: Mopik, Kropek i Kicia [jak rzygal, tak rzyga]
Jeden z polskich pisarzy wspominał jak gdzieś w listopadzie 1939 przyszła do niego (a mieszkał na wsi) pewna chłopka i poprosiła by napisał jej list do męża, który siedział wtedy w obozie jenieckim, bo ona niepiśmienna. Pisarz wziął kartkę, a babina zaczęła narzekać - że krowa mleka nie daje, że na świnki pomór padł, że kurki się nie niosą, a najstarsza córka z brzuchem chodzi a nie chce powiedzieć kto ją zbrzuchacił, że dach w chałupie przecieka, że... No i pisarz wtedy powiedział "ale droga Michałowo. Wasz chłop tam siedzi i pewnie się gryzie, że gospodarka bez niego podupada, a ty mu jeszcze tyle powodów do zmartwień dokładasz, może nie trzeba tego wszystkiego w liście pisać". Babinka się zamyśliła i powiedziała "No racja, panie szanowny. To pisz pan od początku "Drogi mężu! U nas wszystko w porządku, ale niekoniecznie..."
I tą frazą zasadniczo mogę podsumować to, co teraz u Mopika. Dobra wieść - od 2 tygodni niemal nie rzyga(*), a jak już rzygnie, to klasycznie, zaraz po posiłku. Ze dwa razy może rzygnął w tym czasie tak "podejrzanie". Czyli dobrze. Ale niekoniecznie. Raz, że ma coraz gorszy apetyt. Dwa, że coś mu cukier skoczył. Nie do jakich alarmujących wartości ale w porównaniu z bardzo fajnymi wynikami z ostatnich miesięcy to tak średnio o 35-30% wyższe wartości wychodzą (nie wspomnę, że zaczął mi świrować glukometr, nie z wynikami ale z zasilaniem, bo jak kiedyś trzymał na 2 bateryjkach pół roku, tak teraz kolejne schodzą w tydzień/dwa - wyliczyłem że przy tej cenie owych pastylek nowy glukometr zwróci się po 2 miesiacach). A po trzecie od kilku dni Mopik - wyje. Czasem w dzień, a czasem w nocy. Przez dwie ostatnie noce wył. Nie wiem co mu odwala, ale dwa wyjce w domu, to już naprawdę przesada, więc bliski jestem tego, by też zacząć wyć.
(*) kiedy ostatni raz sie pochwalilem, ze tydzien nie rzygal, to znow zaczal, wiec az sie boje to pisac.
Ludzie, którzy nie lubią kotów, w poprzednim życiu musieli być myszami.