Powiedziałam że dobrze, zobaczę go jak tam będzie i że ma mi dać znać gdy tylko się pojawi.
Oczywiście jako że u mnie zaraz ''zapalają się czerwone światełka'' to zebrałam się i pojechałam szukać kotka.
Złaziłam się wokół bloków, śmietników, bo ostatnio spał przy takowym,

Przechodząc koło ogrodzenia chyba jakiegoś zakładu, zobaczyłam leżącego kotka na ziemi.
Podeszłam bliżej aby go obejrzeć z grubsza, oczy takie jak widać, na jednym bielmo a na drugim też coś jest, do tego wyraźne charczenie i kichanie.
Sama skóra i kości obciągnięte futrem które to futro jest strasznie przerzedzone i brzydkie, takie sterczące rżysko bez podszerstka.



Poszłam po karmicielkę aby poszła ze mną dać mu jeść, bo ją zna te parę dni.
Przyszłyśmy i jak jadł wątróbkę to zaczęłam go miziać przy jedzeniu, następnie gdy już sobie pojadł, złapałam delikatnie za kark, przy czym nie protestował, i wsadziłam go bez problemu i oporu z jego strony do klatki.

Następnie ruszyłam do Łodzi do lecznicy Seidla. W aucie był spokojny, spał sobie, choć na początku trochę się stresował.
Nasza CoolCaty go obejrzała, dała stosowne leki, na wszoły bo ma ich masę, fiprex, cestal, lydium, linco-spectin i marbocyl na 6 dni od soboty.
Teraz sprawa najważniejsza, kotek w takim stanie nie powinien wrócić na wolność, a ja nie mam z nim co zrobić jak tylko wypuścić go tam z powrotem.
Zapłaciłam za wizytę 30złotych.


Szkoda go, bo to miziak

Czyżby jak malutki i zdrowy to fajny, a jak chory to do wywalenia?
Tam są kotki z takim oczami, chlamydia






Proszę pilnie o pomoc dla niego, bo po 20 godzinie go wypuszczę.

Razem możemy mu pomóc, sama nie dam rady.
