
Dzisiaj Magnolci nie leci z nosa (z oczu jeszcze trochę się gromadzi krwistej wydzieliny, ale rano przecieram i jest OK); za to mi leci koszmarnie

rano marudziła przy vom feinstein z łososiem - głaski, zabawa i dodanie odrobiny sosu z gourmeta tuńczykowego dopiero pomogły. Zawsze od razu mi się w takiej sytuacji przypomina ten obrazek z załamana kobitką i kotusiem mówiącym ze stoickim spokojem
kochana, miłość wymaga poświęceń.
Mama dzisiaj do mnie
jak Ty się wyprowadzisz, to będzie strasznie - nie będzie tu kotka i nie będzie sobie można na piękną Magnolcię popatrzeć jak chodzi - nie, zostawić jej tutaj nie zostawię, bo przede wszystkim z jej powodu się stąd ewakuuję, żeby miała spokój. Magnolcia jak jest hałas, to się robi strasznie nerwowa, nie chce jeść itd.
Dzisiaj o 1 w nocy (no bo niecałe chrupki zjadła, wiec szybciej przeleciało przez brzuch) chrupała trawę, a jak to zignorowałam, to z impetem skoczyła na mój brzuch i zaczęła mnie trącać łapką jakby sprawdzała, czy jeszcze żyję (inaczej nie umiała sobie wytłumaczyć tego, że Pani głodna, a ja nic); do 2:30 wytrzymałam jej harce, a później ćwiczyłam "zjedz kotku choć troszkę", a ona tylko "niedobre". I tak się zastanawiam, ile w tym jest choroby i braku apetytu, a ile diabelskiego charakterku

ale tak podobno jest z kotami, które nie były wysterylizowane za młodu, bo nabierają wtedy silnych cech osobniczych... nie wiem, czy to reguła, ale u Magnolki się sprawdza w 100%. Mały cwaniak
Obiecałam sobie jakiś czas temu nie walczyć z wiatrakami, ale znowu mnie podkusiło i znowu ciśnienie 300/200. Chyba muszę się jakoś w końcu pogodzić, że niektórzy ludzie nie widzą pewnych rzeczy, bo po prostu nie chcą i nie uświadamiać ich na siłę, bo widocznie chcą być wykorzystywani przez wszelkiego rodzaju koncerny i korporacje. Chyba przyszedł moment, żeby sobie odpuścić, bo to walenie grochem o ścianę i co najwyżej wiadro pomyj na głowę w zamian (jak kiedyś pisałam: nie musi mi dowalać żaden koncern, bo jego wierni wyznawcy to zrobią). Kiedyś mi było żal tych wszystkich ludzi, ale zaczynam dochodzić do wniosku, że większość jest wykorzystywana, bo po prostu sami tego chcą. Chyba czas skończyć z poczuciem misji i zająć się sobą i swoim szczęściem zamiast martwić się całym światem i problemami wszystkich po kolei. Jakbym miała inne zapędy, to mi o tym przypomnijcie.--- EDIT ---
Ale Catz FineFood nawet rozmrażany (bo raz kupiłam puszki na próbę - wychodzą połowę tego, co saszetki) był już pyszny bez jakichkolwiek zachęt, choć zwykle animonda jest pyszna, a co do CFF to łaska kocia na pstrym koniu jeździ

i jak tu zrozumieć kota?
...