Obiecałam nie zaśmiecać wątku, gdzie bidulki szukają swoich domków. Ponoć nawet chętnie poczytanie o tym, jak wygląda moje życie z Rondą, prosiliście o wątek. Chcieliście, to macie

(Miałam chwilowe przejściowe z internetem, stąd opóźnienie, dorzucę później zdjęcia Jej Wysokości, jak tylko się nauczę, jak to się robi.

Rondelek prowadzi życie, odpowiednie dojrzałemu kotowi. Śpi, gdzie chce. Drapie swój fotel, bo już takowy ma. Je, może mniej niż by może chciała, bo ją odchudzam przecież. Ogląda gołębie za oknem. Przychodzi na łasy i jest głaskana tak jak lubi. Czasem się mnie słucha ("Złaźże ze stołu!"), jak akurat ma ochotę. Czasem gania za papierem i wstążką. Burczy jak traktor, w sensie tak głośno. I gada, gada, gada, gada i gada. Jest najbardziej gadającym kotem, jakiego miałam, a przecież kilka ich miałam. Ćwierka, miauczy, mruczy, warczy, prycha, gulgocze.
O moich i Rondla przygodach będzie więc poniżej, czasem też o kotach i innych zwierzakach z moich wspomnień
