Strona 1 z 100

12 łap i 4 kopyta: koniec części I, zaproszenie do II :)

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 12:42
przez floxanna
Jeszcze w dniu zakładania tego wątku miałam dwa koty — 13-letniego kocura (urodzony na przełomie lutego i marca 2000 r., kastrat), zwanego Starym, Koćkociem lub Bońkiem (a także Bonifacym, Boniusiem, Boniulą, Bończysławem), który pierwotnie nosił dumnie miano Ebola MacGyver:

Obrazek

…i 5-letnią kotkę (urodzona prawdopodobnie w czerwcu 2008 r., wysterylizowana), zwaną po prostu Młodą, która na początku też miała prawdziwe imię i nazywała się Lalka Tsunami:

Obrazek

A 5 lipca 2013 dołączyła do nich mająca ok. 9 miesięcy Newa (urodzona prawdopodobnie w listopadzie 2012 r.), wcześniej zwana Etiopką, a teraz coraz częściej Małą:

Obrazek

Oprócz nich pojawia się tu posiadaczka honorowego tytułu Mojego Bardzo Dużego Kotka, 15-letnia trakenka (urodzona w 1998 r., albo 10.03, albo 03.10 — w papierach jest namieszane i wpisane raz tak, raz tak) Chimera:

Obrazek

I tak tu sobie o nich i o sobie „bloguję” :)
_______________________________________________

22.08.2013

Ostatnio pojawiło się jakieś nieuzasadnione przepraszanie za wątek poboczny w rozmowie, więc na wszelki wypadek stwierdzam, że „u mnie” nie obowiązują żadne ograniczenia tematyczne. Wszelkie dygresje, opowieści, ciekawostki, naukowe i nienaukowe wyjaśnienia mechanizmów działania wszechświata, dowcipy, gorzkie żale etc., etc. są mile widziane :)

Re: Szukam kociaka colorpoint do 4 mies. (adopcja)

PostNapisane: Pt cze 07, 2013 22:07
przez Mulesia
Ostatnio nie widziałam żadnego o tym umaszczeniu, ale nie zaglądam do wszystkich wątków.
Poczekaj trochę. W końcu zajrzy ktoś, kto ma takiego kota.

Re: Szukam kociaka colorpoint do 4 mies. (adopcja)

PostNapisane: Pt cze 07, 2013 22:35
przez Olat
Naczekasz się, naszukasz.
Bywają takie koty do adopcji, rzadko w wieku do 4 mies.
Jeśli Ci bardzo zależy wyłącznie na kolorze- to poszukaj w hodowlach. Ale to starsze będą niż 4 mies.
Z doświadczenia powiem, że kolor sie bardzo szybko "opatrzy" :twisted: A charakter ma znaczenie kluczowe. Nie lekceważ tego.
Color point syjam to zupełnie co innego niż np. color point sib (tzw nevka) czy bri. Powiedzialabym- że to skrajnie inne koty. Wyglądają kolorystycznie podobnie. I na tym kończy się podobieństwo.

Re: Szukam kociaka colorpoint do 4 mies. (adopcja)

PostNapisane: Pt cze 07, 2013 23:15
przez floxanna
Olat pisze:Naczekasz się, naszukasz.
Bywają takie koty do adopcji, rzadko w wieku do 4 mies.
Jeśli Ci bardzo zależy wyłącznie na kolorze- to poszukaj w hodowlach. Ale to starsze będą niż 4 mies.
Z doświadczenia powiem, że kolor sie bardzo szybko "opatrzy" :twisted: A charakter ma znaczenie kluczowe. Nie lekceważ tego.
Color point syjam to zupełnie co innego niż np. color point sib (tzw nevka) czy bri. Powiedzialabym- że to skrajnie inne koty. Wyglądają kolorystycznie podobnie. I na tym kończy się podobieństwo.


I dlatego szukam szczególnie pod kątem „dachówkowych” miotów z przypadkiem takiego umaszczenia. Z jednym się teraz minęłam o… dwa tygodnie :/

Przy okazji — byłabym naprawdę wdzięczna za nietraktowanie mnie jak kretynki. Właśnie w tym celu pokazałam tu swoje koty. Starszy te swoje trzynaście lat spędził w całości ze mną, Młoda jest w ogóle „ratowańcem” i jest u mnie od czasu, gdy miała ok. 2 miesięcy. Zdaję sobie sprawę, czym jest życie z kotem. I nie wezmę kociaka na ślepo wyłącznie z racji maści, ale chciałabym jednak spróbować takiego znaleźć.

Re: Szukam kociaka colorpoint do 4 mies. (adopcja)

PostNapisane: Sob cze 08, 2013 18:44
przez efciaa
Dla takiego przystosowanego fajnego domu to kocio sie znajdzie - tylko podrzucam (az inne beda mu zazdroscic)

Re: Szukam kociaka colorpoint do 4 mies. (adopcja)

PostNapisane: Sob cze 08, 2013 22:45
przez floxanna
efciaa pisze:Dla takiego przystosowanego fajnego domu to kocio sie znajdzie - tylko podrzucam (az inne beda mu zazdroscic)


Ja się tu już zaczęłam przymawiać o koteczkę, nieco starszą niż założyłam, ale też młodą: viewtopic.php?f=13&t=151620&p=9871681&hilit=etiopia#p9871674

Mam nadzieję, że mi się uda. Capnęła mnie za serce jakoś… I chętnie dołożę się do kosztów testów na FeLV i FIV, szczepienia, odrobaczenia i sterylki.

Przyznam, że takie „capnięcia za serce” to mi się zdarzają i są potem miłościami na całe życie — tak było z Młodą, która miała być kotką na tymczasie (i jest już 5 lat), tak było z moją klaczą, Chimerą — miała być pierwszym z co najmniej kilku koni do obejrzenia. Ale zobaczyłam ją i się zakochałam. No i jesteśmy razem już 6 lat :)

Re: Szukam kociaka colorpoint do 4 mies. (adopcja)

PostNapisane: Nie cze 09, 2013 12:25
przez Agulas74
floxanna pisze: Capnęła mnie za serce jakoś…

Wcale ci się nie dziwię, cudna :wink:

Re: Szukam kociaka colorpoint do 4 mies. (adopcja)

PostNapisane: Nie cze 09, 2013 22:31
przez Neigh
Kotkins się zdeklarowała z wizytą - to się dziewczyny umawiajcie. Sorry, ale jest czerwiec, a ja jestem nauczycielem - nie zrozumie kto nie przeżył:-). Najbliższy wolny weekend będe miała po 4.07 - na razie nie wiem jak się nazywam....

Re: Oby mój dom okazał się godny ;)

PostNapisane: Wto cze 11, 2013 9:21
przez floxanna
No to jak już mam ten swój wątek (i nikt go jeszcze nie zamknął :D ), to pokażę jeszcze kilka zdjęć mojej „rodziny”.

Młoda na rękach mojego przyjaciela:

Obrazek

Moje koty nie są „naręczne”. Młoda złości się biernie, Stary nagle ma wtedy 36 kończyn, a każda z nich ucieka w 15 kierunkach jednocześnie. Za to lubią włazić na człowieka leżącego. Zwłaszcza rano. I szczególnie wtedy, gdy przy okazji można temu człowiekowi radośnie wdepnąć w pełny pęcherz :twisted:

Człowiek otwiera rano oczy, a tam zmory (zdjęcia takie byle jakie, bo robione komórką, przy spuszczonych roletach i z perspektywy oczu mnie leżącej pod kotami).

Najpierw przyszła Młoda i zaległa:

Obrazek

A potem przyszedł Stary i stwierdził, że jest ważniejszy niż Młoda, więc wlazł przed nią, czym unieruchomił mnie na amen (czarna zmora!):

Obrazek

Jeśli chodzi o Starego, to dobrze, że ma siwe wąsy, bo inaczej to czasami trudno by było stwierdzić, gdzie się kot kończy i gdzie zaczyna:

Obrazek

Obrazek

Obrazek

Przy okazji trzeba się przyznać do nałogów. Mój starszy kot to ochlapus. Chleje, i to ostro :D Tu widać skutki, czyli ochlapane pyszczycho (na zdjęciu tego tak nie widać, ale kropelki wody cudnie wyglądają na tym aksamitnym wierzchu czarnego nosa):

Obrazek

Stary jeszcze gdy nie był stary, już chlał. Odkąd do mnie trafił, pił bardzo dużo (początkowo się dziwiłam i niepokoiłam, czy to nie jakiś objaw chorobowy, ale okazało się, że to po prostu taki koci kaprys i już, w dodatku zaraźliwy, bo gdy Młoda do mnie trafiła, to nie piła dużo, a potem nauczyła się od niego).

W ogóle Stary jest dziwacznym kotem. Dużo pije, mało się denerwuje, ma wywalone na wszystko i wszystkich. Nie miauczy, tylko gęga, kwacze, muczy i sapie. Chrapie jak stary facet (w sensie, że jak ludzki stary facet), i to od wczesnej młodości. Mruczy tak, że go słychać wtedy nawet z drugiego końca pokoju, czasami aż się zachłystuje od mruczenia. Opierdziela. Szura miskami, gdy uważa, że jest za mało wody lub jedzenia. W kuwecie może mieć cokolwiek, zdarzało mu się nawet załatwić do pustej, jak akurat było zmienianie żwirku, a jemu się mocno chciało. Wobec innych zwierząt tolerancyjny niesamowicie. Miałam przy nim przez jakiś czas szczury (dwie szczurzyce konkretnie) — ciągnęły go łapkami za kłaki na boku, gdy stawał przy klatce, jednej nawet udało się ugryźć go w ogon. A on nic :D

Młoda jest nieprawdopodobnie gadatliwa i krzykliwa. Regularnie przyprawia mnie o zawał, bo potrafi zawyć niekocim głosem akurat wtedy, gdy robię krok — wiele razy byłam przekonana, że ją rozdeptałam, a okazywało się, że jest spory kawałek od mojej nogi. Często opowiada swoje sny: zrywa się ze snu, przybiega i gada, pyta, stwierdza, domaga się pocieszania. O ile akurat nie dostaje zawału i nie gada, to mruczy. Panicznie boi się odkurzacza, ale suszarka czy pracująca pralka zwisają jej kompletnie. Tylko odkurzacz jest zły (Stary ma odkurzacz, tak jak wszystko, w głębokim poważaniu, bał się za młodu, ale dzielnie atakował, potem zaczął olewać). No ale Młoda jest kotem po przejściach, mając 2 miesiące, o mało nie została zamęczona przez jakieś bachory. Uratowała ją z ich rąk moja sąsiadka. Młoda trafiła do mnie na tymczas i została na zawsze. Do dziś potrafi bez powodu nerwowo reagować na gesty, na które na ogół nie reaguje wcale. I do dziś boi się dzieci. Na obce zwierzaki reaguje najpierw kontrolną ucieczką na szafę, potem pomału podchodzi.

I trzecia „nieludzka osoba” w rodzinie. Nie mieszka z nami, bo — jak twierdzi mój mąż — nie mieści się w szafie:

Obrazek

Obrazek

Chimera, klacz wschodniopruska pochodzenia trakeńskiego, lat 15. Ponad pół tony stoicyzmu. Nie boi się kombajnów, samochodów, ludzi, psów, saren, jeleni, dzików, łosi etc., za to zdarzyło jej się przestraszyć kółka narysowanego na śniegu oraz zrywającego się z trawy motyla :lol: Nie kopie, nie gryzie (ludzi, bo konie to się jej zdarza). Ponosi… stępem :ryk:

Męża i siebie pokazywać nie będę, w porównaniu ze zwierzakami jesteśmy mało interesujący :wink:

Re: Oby mój dom okazał się godny ;)

PostNapisane: Wto cze 11, 2013 15:41
przez Neigh
Jak kiedyś będę miała może czasu, to poopisuję przygody związane z jedną paranoiczką ( uwielbiałam na niej jeżdzić......), która na widok czegokolwiek związanego z wodą : polewaczka ogródkowa, kałuża, fontanna, rów z wodą........uciekała z kwikiem. Uroki jazdy w teren....tiaaa.

Ale ja od kiedy pamietam lubiłam wyzwania.

Re: Oby mój dom okazał się godny ;)

PostNapisane: Wto cze 11, 2013 16:51
przez floxanna
Neigh pisze:na widok czegokolwiek związanego z wodą : polewaczka ogródkowa, kałuża, fontanna, rów z wodą........uciekała z kwikiem


To jak ona, biedulka, piła? Z zamkniętymi oczami? :ryk: A serio: podziwiam. Nie poradziłabym sobie z takim koniem.

Re: Oby mój dom okazał się godny ;)

PostNapisane: Wto cze 11, 2013 16:57
przez Neigh
floxanna pisze:
Neigh pisze:na widok czegokolwiek związanego z wodą : polewaczka ogródkowa, kałuża, fontanna, rów z wodą........uciekała z kwikiem


To jak ona, biedulka, piła? Z zamkniętymi oczami? :ryk: A serio: podziwiam. Nie poradziłabym sobie z takim koniem.



Piła normalnie - ale podczas spaceru wystarczyła kałuża.......i wiuuuuuu z ogonem zadartym. Poza tym była super.

Chociaż najbardziej poniósł mnie kiedyś stary poczciwy wałach o imieniu Fiskus......sarenek się wystrachał.

Re: Oby mój dom okazał się godny ;)

PostNapisane: Wto cze 11, 2013 17:34
przez floxanna
Neigh pisze:Piła normalnie - ale podczas spaceru wystarczyła kałuża.......i wiuuuuuu z ogonem zadartym. Poza tym była super.

Chociaż najbardziej poniósł mnie kiedyś stary poczciwy wałach o imieniu Fiskus......sarenek się wystrachał.


U nas jeden wałaszek nabrał lęku przed wchodzeniem do wody (ale tylko takiego na zasadzie prób omijania, bez wielkiej paniki) po tym, jak mu się w bajorku na pastwisku takie wieeelgachne pijawki przyssały do nóg. Moja zaś podejrzliwie ogląda co głębsze kałuże od czasu, jak się przy niej inna kobyłka zapadła po brzuch w błocko (dzień wcześniej na łące w tym miejscu było błota może na 20 cm, a tu nagle bach — i po brzuch, woda skądś podeszła). A sarenek, jeleni, łosi i innego tałatajstwa to u nas tyle, że konie na ogół słabo reagują. Ale oczywiście jak przychodzi co do czego, to zając straszniejszy od łosia :twisted:

Re: Oby mój dom okazał się godny ;)

PostNapisane: Wto cze 11, 2013 20:53
przez floxanna
O, podzielę się jeszcze upodobaniami żywieniowymi moich kotów. W zasadzie to Starego (dziwadło, no pisałam, że dziwadło!). Otóż co jest najpyszniejszą rzeczą na świecie, zdaniem kotka oczywiście? Do czego się wyje i muczy (tak, muczy, jak krowa) z obłędem w oczach?

Do zielonego groszku z puszki!

(Od biedy może też być puszkowa kukurydza…)

Nie do pogardzenia są też ogórki (forma dowolna: surowe, konserwowe, kiszone, jednak sama łupina z surowego ogórka smaczna jest tylko wtedy, gdy leży ciemnozielonym do góry, ułożona stroną jasnozieloną jest fe!). Kocisko popróbowało też szpinaku, buraczków, pomidorów, kapusty surowej i kiszonej, a kiedyś podpierdzieliło nawet kawałek surowego ziemniaka.

O, gdyby leżał po prawej, mógłby teraz robić za podkładkę pod mysz ;)

Obrazek

(Sorry za jakość, komórka i niezbyt mocne sztuczne światło).

A poza tym (to już nie o żarciu) to jest kot spokrewniony z pewną rasą psów — shar pei. Ma nadmiar skóry, przez co czasami wygląda, jakby był gruby (jak te fałdy skóry rozłoży), mimo że jest średni i nigdy nie był gruby. Ale to jest 13-letni kocur, którego można złapać pełną garścią za skórę na karku :ryk: Zresztą to jedna z naszych standardowych pieszczot — lekkie targanie za tę fałdę na karku:

Obrazek

Za fałdy na bokach też tak można go łapać (jak widać, nie robi to na nim wrażenia):

Obrazek

Zaręczam, że nie jest to żadne maltretowanie kota (raz, że widać to chyba na zdjęciach, a dwa, że gdyby mu to sprawiało przykrość, to po pokazywaniu fałd do zdjęcia nie leżałby tu dalej, nadstawiając dupsko pod ciepły nawiew z laptopa :D).

Re: Oby mój dom okazał się godny ;)

PostNapisane: Wto cze 11, 2013 22:38
przez sia
Łał, jesteś z Olsztyna? Moje rodzinne strony. :D Koty - świetne, wiadomo. Kobyłka też. Gdzie ją trzymasz? Może znam miejsce. :)