Strona 1 z 2

Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 9:02
przez rebellia1
Postanowiłam założyć wątek o moim synku i naszych zwierzakach. Zainspirowana byłam prawdziwą historią, kiedy dziewczyna w ciąży oddała kota z uwagi na toksoplazmozę. Nie winię jej, winię brak edukacji i świadomości. Wszystkie zdjęcia w wątku są mojego autorstwa. :)

Przede wszystkim uważam, że podstawą dobrych relacji dziecko-zwierzę jest zdrowy rozsądek i nadzór rodziców. Uważam też, że kwestie alergii są złożone. Jako, że sama w dzieciństwie przeszłam ciężkie powikłania po alergii, jestem w stanie zrozumieć, że czasami nie ma innego wyjścia niż oddanie zwierzęcia. Jednocześnie obserwuję w wielu domach kurz, brud itd., które sprzyjają rozwojowi alergii. Dlatego twierdzę, że czysty dom przy dziecku i zwierzakach to podstawa. Nie musi być sterylnie, ale wszędobylskich kłaków nie toleruję. :wink: Wystarczy pół godziny wieczorkiem i dobry odkurzacz. :)

To tak w skrócie. A teraz o zwierzakach.
O wszystkich moich perypetiach z psami i kotami, można przeczytać tutaj na moim blogu: http://w-trasie.blogspot.com/2013/05/10 ... kotow.html

Felę adoptowaliśmy w 2006 roku. Jej historia opisana jest tutaj: viewtopic.php?f=1&t=49367

Ciąża i pierwszy rok Danielka a koty

Felicja z dnia na dzień stawała się u nas coraz bardziej pewnym siebie kotem, jednocześnie jednak zachwycała nas spokojem i opanowaniem. W 2008 roku zaszłam w ciążę. Od razu okazało się, że nie mam przeciwciał, ale pomimo obiegowych opinii o toksoplazmozie ani razu nie pomyślałam o oddaniu kota. Mój ginekolog, który na początku prowadził ciążę, powiedział, że na pewno mam przeciwciała. Przecież mam koty! Bzdura. To żaden wyznacznik. Badania zrobiłam na własną rękę, po czym zmieniłam lekarza. ;) Kota nadal brałam na ręce, głaskałam itd. - ale w sprzątaniu kuwety wyręczała mnie rodzina. Przede wszystkim jednak dbałam o jedzenie - odpuściłam mięso z grilla (choć sezon był w pełni), bardzo dokładnie myłam warzywa i owoce.

Fela uwielbiała wygrzewać mi się na kolanach, chociaż coraz bardziej przeszkadzał jej mój rosnący brzuch. Ciąża przebiegła w miarę pomyślnie, wyłączając początkowe komplikacje. Finał był mniej radosny - skończyło się cesarką, syn jednak dostał 10 pkt Apgar. Wszystko wydawało mi się w miarę ok. Były pewne sygnały, ale jako młoda mama je zbagatelizowałam. Zresztą nie mam do siebie żalu, skoro lekarze też nie widzieli nic niepokojącego.

W 3 miesiącu życia u mojego syna wystąpił bezdech. Znalazłam go nieprzytomnego na macie do zabawy, kiedy dosłownie na sekundę wyszłam do kuchni. Szpital jeden, drugi, w końcu oddział neurologiczny. To była dla mnie prawdziwa trauma. Zdiagnozowali wylew około porodowy. Skończyło się kilku miesięczną rehabilitacją, wizytami u neurologa, walką moją i męża o pełnosprawność naszego dziecka.

W tym całym zamieszaniu był jeszcze kot. Fela. W trakcie pobytu w szpitalu u mojego syna pani laryngolog stwierdziła duże prawdopodobieństwo alergii (październik 2009) i przez to zaburzenia oddychania. Kupiliśmy inhalator, odizolowaliśmy kota. Nie chcieliśmy oddawać Feli - nie robi się kotu tego drugi raz. Po kilku tygodniach okazało się to zbędne. Odstawiłam inhalację i wszystko było ok. Inny lekarz nie potwierdził alergii. Syn nadal przebywał z kotem i zero reakcji. Dziś, kiedy to piszę jest czerwiec 2013 - wczoraj mieliśmy kontrolę u laryngologa, nie ma żadnych znamion alergii. Dziś wiemy, że problemy z oddychaniem miały podłoże neurologiczne. Tylko trzeba samemu pytać, dociekać, kontrolować.

Zachowanie Daniela w obecności Feli się zmieniało. Zaczął być aktywny. Pierwszy raz zaczął pełzać do kota. Było to wówczas, gdy inne dzieci już raczkowały. Za kotem zaczął stawiać pierwsze kroki - pomimo tego, że na roczek nie potrafił sam stać. Nie szarpał kota, jak często robią małe dzieci. Ale delikatnie ją głaskał i uwielbiał to. Stawał obok miski i zafascynowany patrzył jak Fela je. Jednak takie zachowanie nie wzięło się znikąd, po prostu zawsze tłumaczyliśmy po 30 razy co wolno, a co nie. Kot nie może być pluszakiem. Poza tym nie każdy kot toleruje małe dzieci, my mieliśmy to szczęście, że Fela była wyrozumiała.
Obrazek

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 9:21
przez Gibutkowa
:kotek:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 9:28
przez JaEwka
Bardzo edukacyjny wątek :ok: chętnie poczytam jeszcze :mrgreen:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 9:47
przez ezzme
zaznaczam :)
u nas też kocio-dzieciowo

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 10:27
przez rebellia1
W 2010 roku wyprowadziliśmy się od rodziców. Fela, zakochana w mojej mamie, została z nią. Odwiedzaliśmy rodziców, Daniel bawił się z kotami i psami. Także u teściów jest jamnik, więc również on był obiektem miłości. :wink: Jednak należało mocno wyznaczać granice, gdyż dwulatek chętnie zatuliłby wszystko na śmierć. ;) Zwłaszcza nie wchodziło w grę wieszanie się psu na szyi. :wink: W międzyczasie dostał własne zwierzątko - myszki. Myszy są bardzo wdzięcznymi towarzyszami, zdecydowanie wymagającymi delikatności w obyciu. Nauczyły Daniela systematyczności - karmienia, wymieniania trocin itd. Nie są też specjalnymi roznosicielami chorób i łatwo się oswajają.

W 2012 w wyniku choroby mojej mamy i innych niesprzyjających faktów, sprzedaliśmy nasz dom rodzinny, a Fela zamieszkała ze mną. Bardzo szybko się zaaklimatyzowała, zwłaszcza, że mama też nasz często odwiedzała. Obawiałam się, że Daniel będzie wysypywał piach z kuwety itp., ale nic takiego się nie stało. szybko zrozumiał, że tu kotek robi fu i nie jest to miejsce do zabaw. Powtórzę się - zadziałała konsekwencja. Kocia karma i żwirek zostały jednak odpowiednio zabezpieczone, gdyż stanowiły obiekt pożądania do wożenia w autkach. :lol: Bardzo dobrze sprawdzają się różne kocie przysmaki, które dziecko może samo dawać kotu. Uważam, że to świetne budowanie pierwszych relacji, lepsze niż głaskanie, które często jest zbyt męczące dla niektórych któw

Obrazek

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 11:25
przez AnnikAKrk
Super wątek. Bardzo edukacyjny :ok:
Mam podobne poglądy do Ciebie, cieszę się, że zdecydowałaś się prowadzić taki wątek, bo jestem zdecydowanie za tym, aby edukować ludzi jeśli chodzi o zwierzęta domowe. Bo czasem takie poglądy mogą być naprawdę przeraźliwe. Myślę, że zdrowy rozsądek jest najważniejszą podstawą w każdym naszym działaniu.
Na razie dzieci jeszcze nie planujemy przez jakiś czas :mrgreen: ale kiedy będę je miała, to pewnie nasz dom będzie wyglądał podobnie. Zawsze u nas w domach jakieś tam zwierzątka się przewijały, od lat mam króliki, niedawno adoptowaliśmy kota i nie mam najmniejszego zamiaru go oddawać. A głupie gadania, że koty duszą dzieci, siedząc na nich doprowadzają mnie do szału :evil:

Pozdrawiam ciepło

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 12:42
przez rebellia1
Czytałam kiedyś, że fakt teoretycznego duszenia niemowląt może mieć proste wytłumaczenie. Kot chce się położyć po prostu przy dziecku bez złych zamiarów, wybiera najcieplejsze miejsce, jakim jest główka niemowlęcia i niechcący faktycznie może dziecko przydusić. Ale to już nie jest wina kota, lecz rodziców, którzy nie zwracają uwagi co się dzieje z dzieckiem i kotem. Fela nigdy nie pchała się do łóżeczka, w którym spał Daniel. Jednak kiedy był noworodkiem, nie zostawiałam ich samych bez nadzoru. :kotek:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 13:16
przez JaEwka
Bardziej dla mnie prawdopodobna jest śmierć niemowlaka przez bezdech (tzw śmierć łóżeczkowa) niż zaduszenie przez kota.

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 13:20
przez AnnikAKrk
Domyślam się, że to nie jest tak, że kot przychodzi i łapami próbuje dzieciaka udusić, ale właśnie przez to, że ludzie są niedoinformowani i później tworzą się jakieś niestworzone historie. A nasz kot też nam się kładzie na piersi - bo ciepło i wygodnie, a że trochę waży to podejrzewam, że malutkie dziecko by mógł trochę poddusić, nie mając takiego zamiaru :lol:
Po prostu ani zwierząt, ani dzieci nie zostawia się bez żadnego nadzoru no i tyle. A łażenie i gadanie na zasadzie "nie wiem ale się wypowiem" mnie po prostu wkurza.

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 13:53
przez Lillua
witam :)
ja również mam podobne poglądy w kwestii wspólnego życia dziecka ze zwierzakami,
sama wychowywałam się w domu pełnym zwierząt i nie wyobrażam sobie pozbawiać dziecka takiej pięknej relacji..
świetny wątek :ok:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Czw cze 06, 2013 13:56
przez Gibutkowa
AnnikAKrk pisze:Po prostu ani zwierząt, ani dzieci nie zostawia się bez żadnego nadzoru no i tyle.

Dokładnie :ok:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Sob cze 08, 2013 11:07
przez rebellia1
Ciąg dalszy naszej opowieści...
Fela zamieszkała z nami i śmialiśmy się, że jest nieśmiertelna. Cieszyła się świetnym zdrowiem, chociaż nie była już tak żwawa jak kiedyś. Sama jednak zaczepiała Daniela o kocie przysmaki. Najczęściej siadała przy szafce i drapała w nią łapą. Oczywiście Daniel był pierwszy do dokarmiania. :D Zresztą koty nie są jedynymi zwierzętami, które chętnie karmi. :wink:

wściekłe krowy :D
Obrazek

ptasia grypa :D
Obrazek

Oprócz karmienia oczywiście wszystkie inne czynności są fajne. :wink: Na przykład prowadzenie psa mojego kolegi na smyczy. Banalne rozwiązanie w przypadku, kiedy trzylatek bardzo chce, a pies jest wiadomo zbyt silny jak dla niego:
Obrazek

I wszyscy są zadowoleni. :wink: W innym wypadku może kończyć się to tak: :wink:
http://www.youtube.com/watch?v=uEQlVnc9VjU :mrgreen:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Sob cze 08, 2013 15:38
przez tymoloftaleina
Strasznie ciekawy wątek, który naprawdę miło się czyta :wink: Gratuluję wychowania syna na młodego człowieka szanującego zwierzęta. Historia Feli i Danielka utwierdziła mnie w przekonaniu, że dobre podejście, konsekwencja i przekazywanie miłości do czworonogów dzieciom przez rodziców, skutkuje wspaniałym rezultatem :wink:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Sob cze 08, 2013 19:49
przez JaEwka
a to zdjęcie z psem to nie czasem w Lubinie na domkach na przylesiu? :wink:

Re: Daniel i "lwy", czyli o małym łobuzie i zwierzakach

PostNapisane: Sob cze 08, 2013 21:17
przez rebellia1
JaEwka pisze:a to zdjęcie z psem to nie czasem w Lubinie na domkach na przylesiu? :wink:

A i owszem :mrgreen: