Moli25, dziękuję za Twoje słowa!
Zawsze mam dylemat gdy zajmuję się kotem wolnożyjącym, czy on tego chce. Zawsze jest przerażony, czesto nie je, nie załatwia się. Żal wtedy patrzeć ... I nie wiadomo, co lepsze - wypuścić mimo tego, że potrzebuje dłuższego leczenia, czy leczyć na siłę.
Bardzo chciałam zafundować dłuższe wakacje Vovce. Jest taki chudy, oczko załzawione. Po 3 dniach w klatce widziałam jednak, że każdy kolejny dzień w klatce będzie gorszy i gorszy dla Vovy. Zrobiłam co się dało - czyli kastracja, testy FeLV/FIV, badanie kupy i od razu odrobaczenie, odpchliłam i wypuściłam. Przez 2 tygodnie przychodził tylko w nocy, chwytał żarcie z miski i szedł w krzaki zjadać. Teraz po 5 tygodniach znów przychodzi w dzień, je na progu, a potem idzie na trawę spokojnie się umyć. Wolę widzieć go codziennie w normalnych warunkach, niż trzymać ekstremalnie przerażonego w klatce
Będę nad nim pracować na jego warunkach
Może nigdy nie podejdzie do ręki, prawdopodobnie nigdy nie bedzie kotem domowym. Mam nadzieję, ze zimą choć skorzysta z budki jaką mu postawię ...
Moje koty są nim nadal zafascynowane
Co ty mi tu kobieto gadasz o zbilansowanym posiłku - dawaj łyskacza!
Już widać zaokrąglony brzuszek