Ostatnio stres funduje mi Baton ...
W środę wymacałam u niego na klacie guza. Takiego pokaźnego, bo ze 2 cm. Pędem do weta, wetka powiedziała, że nie powinno to być nic groźnego, bo można go chwycić ze skórą od spodu, ale w tym miejscu rosną szybko, więc wycinamy. Poprosiłam o jakiś lek przeciwzapalny, żeby sprawdzić, czy zareaguje. Dostał Tolfedynę i ... na drugi dzień guz zniknął
Wetka zaskoczona, nie tego się spodziewała
Baton za to uznał, ze takie wożenie do weta to dla niego za dużo i postanowił, że nie bedzie przychodził na wszelki wypadek wieczorem do altany, żeby go znów gdzieś nie wywieźli. Zostaje na noc poza altaną i bardzo mi z tym źle
Muszę go od nowa przyzwyczaić do normalnego przychodzenia do altany.
Dzieki temu, że czekam do późna na Batona, mam okazję spotykać Patryka - przychodzi koło 21 na kolację.
Kocham tego kota! Strasznie mi zależy, żeby go oswoić i znaleźć mu dom ... Podczas kastracji wetka powiedziała, ze miał zranioną łapę i że to wygląda jej trochę nowotworowo. Cały czas mam to w głowie ... Chciałabym móc tą łapę kontrolować na bieżąco, a do tego Patryk musi być bardziej ufny.
Cudny, spokojny kot