Jeszcze jedna, jest taki "do schrupania", ze nie mogę się powstrzymać
W Poznaniu jakieś szaleństwo pogodowe, deszcz z gradem i ogólny koniec świata, idę napalić w piecu resztką węgla.
W domu sielanka, żebym miała pracę na miejscu, nie musiała stale wyjeżdżać, inaczej by to było ech....
Tego jednego udało się (tfu, tfu, nie zapeszać) ocalić, ale jego rodzeństwa, innych, tych, które były, tych, które będą już nie. Myślę o tych, które tam zostały, dla których nie zrobiłam nic.
Za tydzień, dwa, pójdę jeszcze do tej właścicielki, pokażę małego, porozmawiam jeszcze.
Może ja za delikatna jestem w rozmowie, bardzo, bardzo rzadko udaje mi się przekonać kogoś do zmiany nastawienia, poglądów na temat "selekcji naturalnej", ludzie nie chcą słuchać.