Fredzio trafił do mojej siostry gdy miał 4 lata. Dokładnie w dniu 4 urodzin przyjechał do mnie i mieszkał u mnie przez 10 dni, zanim zabrała go moja siostra. W tamtym czasie prowadziłem stronę WWW Hery i Dorinki i tak opisywałem na niej wydarzenia:
Fredzio przyjechał do mnie wieczorem 15 czerwca 2003 r. - dokładnie w dniu swoich 4 urodzin.
Moje koty na dźwięk dzwonka do drzwi schowały się do łóżka, a Fredzio spokojnie zwiedzał sobie mieszkanie póki nie wyczuł kotów. Wtedy zaczął bardzo syczeć. Po pewnym czasie wskoczył na półkę w mniejszym pokoju i tam "zaległ"
Pod koniec wizyty gości z kanapy wyszła Dorinka. Pozwoliła się obejrzeć, ale do poufałości nie dopuściła.
Zaraz po wyjściu gości z kryjówki wyszła także Hera.
Fredzio nadal siedział na półce i warczał na moje koty.
Wziąłem się za zmywanie, a potem kocice (jak zwykle) przyszły po porcję łakoci.
Wieczorem, żeby pościelić łóżko musiałem przenieść Fredzia na biurko - nie protestował.
Wykąpałem się, a w tym czasie każdy kot siedział w innym pomieszczeniu. Najswobodniej i najbardziej naturalnie zachowywała się Dorinka. Właściwie robiła wszystko to co zawsze, tylko była spokojniejsza i nie pchała się do Fredzia.
Po kąpieli Dorinka skorzystała z Fredziowych chrupek (Fredzio jest na specjalnej diecie), a kocur tylko leżał na biurku mlaskał
Gdy już położyłem się do łóżka, Dorinka natychmiast zajęła swoje zwykłe miejsce, czyli między moimi nogami. Mimo że tuż obok, na biurku leżał Fredzio.
Po pewnym czasie wstałem i zaniosłem Fredzia do kuwety. Nic nie zrobił, ale z wielkim zainteresowaniem obejrzał kuwetę moich kotów.
Ja poszedłem do łóżka, a Fredzio na balkon. Po powrocie z balkonu już do rana siedział pod łóżkiem. Ilekroć zauważył mojego kota, zaczynał syczeć i warczeć.
Ponieważ uznał mały pokoik za swój azyl, więc jego kuwetę i miseczki postawiłem obok łóżka, pod biurkiem. Ale jeszcze z nich nie skorzystał.
Od następnego dnia składałem byłym opiekunom Fredzia na bieżąco relacje z aklimatyzacji kota w moim domu i z tych relacji złożyłem tekst, który zamieszczam poniżej.
17 czerwca 2003 r.
Rano Fredzio znowu wszedł na biurko. Próbował wejść na regał z książkami, wskoczył na łóżko, przeszedł obok mnie i poleżał chwilę na półce, po czym wrócił na biurko.
W międzyczasie Hera podjadła mu kolejną porcję chrupek.
Po pobudce wypełniłem tradycyjne obrządki wokół moich kotów. Dałem Fredziowi na dłoni trochę mięska. Zjadł i to był na razie jego jedyny posiłek.
Podczas gdy ja jadłem śniadanie, Dorinka weszła na łóżko (nie sprzątam łóżka, bo Fredzio może chcieć chować się pod nim), oparła się łapkami o biurko i zajrzała do Fredzia. A kocur zamiast przywitać się z dziewczyną, nasyczał i nawarczał na nią. No więc mała też na niego nasyczała i poszła sobie.
Gdy usiadłem do komputera, Fredzio zrobił krótki spacerek po mieszkaniu, ale zobaczył koty, więc znowu syczał, warczał i wrócił na biurko.
Przez sporą część dnia Dorinka spała w umywalce w łazience (codziennie o tej porze tak robi), Hera drzemała na parapecie w dużym pokoju, a Fredzio spał na biurku.
Próbowałem trochę rozruszać Fredzia. Najpierw bawiłem się z Dorinką tak żeby on to widział. Usiadł na biurku i przyglądał się. Potem próbowałem zabawić Fredzia, ale nie miał na to ochoty.
Po południu zaniosłem Fredzia do naszej kuwety. Posiedział trochę w środku, ale nic nie zrobił.
Później zrobił sobie krótki spacerek po mieszkaniu, posiedział chwilę na balkonie i wrócił na biurko.
Przez chwilę czesałem mu futerko, ale nie trwało to długo.
Pod wieczór Fredzio dał się namówić na zabawę - pobrykał z myszką i piłeczką.
Na kolację zjadł trochę mięska, a potem wreszcie skorzystał z kuwety.
18 czerwca 2003 r.
Dzisiaj w nocy Fredzio często płakał, ale również często bawił się zabawkami rozrzuconymi po podłodze.
Natomiast zmienił się stosunek kotów do siebie nawzajem. Fredzio już nie inicjuje "pyskówek". Najbardziej wredna jest teraz Dorinka - syczy i warczy na Fredzia, a Hera najchętniej usiadłaby gdzieś na suficie, byleby wszyscy dali jej święty spokój.
Fredzio część nocy przespał w górnym domku na drapaku, a teraz leży w dolnym i obserwuje Dorinkę, która krązy po pokoju.
W międzyczasie Fredzio odkrył kocią kryjówkę w schowku na pościel i wszedł do niej (moich kotek tam nie było). Trochę się zdziwiłem, że wcisnął się tam, bo jest "dobrze zbudowany", ale jakoś sobie poradził.
Zrobił też użytek z drapaka.
Wieczorem Fredzio bardzo ładnie bawił się ze mną sznureczkami. Wyglądał przy tym na zdziwionego, że ktoś się nim zajmuje!
19 czerwca 2003 r.
W nocy, właściwie rano - o 3:30, Fredzio urządził sobie wielką zabawę wszystkim co mu wpadło w łapki
)
Hera od rana unika całego towarzystwa i leży sobie na szafce przy lodówce. Ponieważ Fredzio jej nie zaczepia, więc ona też nie okazuje mu wrogości.
Dorinka warczy na Fredzia, ale łazi za nim. Czasem podejdzie do niego bardzo blisko i robi wtedy taki wrzask, jakby jej ktoś na ogon nadepnął, chociaż Fredzio nic jej nie zrobił.
Natomiast Fredzio chyba chciałby pobawić się z Dorinką, ale mała mu na to nie pozwala.
Dzisiaj były dwie chwile, które (mam nadzieję) zwiastują poprawę stosunków międzykocich.
Gdy Dorinka siedziała na balkonie i patrzyła na podwórko, to Fredzio podszedł do niej i oboje wykonali dwa "węchy" nos w nos, dopiero po tym Dorinka zaczęłą syczeć i warczeć.
Drugie zdarzenie miało miejsce na łóżku. Bawiłem się z Fredziem sznureczkiem, a w pewnym momencie Dorinka też wskoczyła na łóżko i usiadła dość blisko Fredzia. Zabawiałem Fredzia w ten sposób, że nie biegał, tylko leżał na pleckach i machał łapkami. Po pewnym czasie Dorinka poszła sobie bez syczenia i warczenia.
20 czerwca 2003 r.
Hera unika towarzystwa, ale nie chowa się do łóżka. Większość czasu spędza na szafce w kuchni. Nie pozwala Fredziowi zbliżać się do siebie, ale sama czasem troszkę do niego podchodzi.
Dorina jest "wredna". Syczy, warczy próbuje uderzyć Fredzia, a wrzeszczy przy tym, jakby jej na ogon nadepnąć.
Na szczęśćie Fredzio to anioł wcielony. Na zaczepki Doriny reaguje odsunięciem się i ewentualnym podniesieniem łapki. Widać, że ma wielką ochotę pobawić się z małą, ale jak tu się bawić z wariatką?
Można powiedzieć, że Dorina zachowuje się tak, jak Hera wtedy, gdy kupiłem Dorinkę.
Wydaje mi się, że dzisiaj było trochę lepiej. Czasami zdarza się, że Dorinka nie warknie na Fredzia. Udało mi się nawet nakłonić całą trójkę do wspólnego posiłku. Największy w tym sukces, to fakt, że Hera odważyła się jeść w obecności Fredzia. Chyba przekonał ją swoim łagodnym charakterem
21 - 25 czerwca 2003 r.
Hera unika innych kotów. Syczy zarówno na Dorinę, jak i na Fredzia, gdy zbytnio zbliżą się do niej. Chociaż wydaje mi się, że Fredzio nie niepokoi jej zbytnio - kocur ani razu nie dał jej żadnego prawdziwego powodu do strachu.
Natomiast Dorinka jest nieobliczalna. Czasem przejdzie obok Fredzia obojętnie, czasem na niego warknie lub fuknie, czasem siadują zgodnie na balkonie i patrzą na podwórko ale czasem atakuje go z wrzaskiem i pazurami.
Inny kot już dawno stłukłby ją porządnie. A Fredzio tylko stara się nie wchodzić jej w drogę. W pierwszych dniach chciał nawiązać z nią bliższą znajomość, a teraz wyraźnie jej unika.
Hera czasami odważa się podejść do Fredzia od tyłu i powąchać go. Gdy Fredzio odwraca się, to Hera ucieka.
Także gdy Fredzio wylegiwał się na parapecie, to Hera podchodziła do okna, wspinała się na paluszki i wąchała braciszka.
Natomiast Dorinka, gdy traciła Fredzia z oczu (bo np. schował się w domku), to tak długo kręciła się po mieszkaniu, aż go znalazła, po czym fukała na niego i odchodziła.
26 czerwca 2003 r.
Ok. godz. 11 Fredzio pojechał do nowego domu, do Opola. Jak na swoją pierwszą taką długą podróż, to zachowywał się całkiem nieźle. Część podróży spędził w swoim koszyku, trochę poleżał na tylnej półce samochodu, a trochę na podłodze. Dopiero pod koniec podróży zaczął trochę marudzić.
W nowym mieszkaniu od pierwszych chwil zachowuje się tak, jakby spędził tam całe życie. Przeprowadzka nie zrobiła na nim żadnego wrażenia. Trochę czasu zajęło mu zaprzyjaźnienie się z królikiem, ale teraz już ładnie bawią się razem.
Po sześciu miesiącach pobytu Fredzia w Opolu można powiedzieć, że kotkowi podoba się nowy dom. Niczego się nie lęka, czuje się swobodnie, chętnie bawi się z ludźmi i z królikiem, dopomina się o pieszczoty