12 listopada 2011 do opolskiego schroniska zgłosił się starszy mężczyzna. Przyjechał z pod opolskiego Prószkowa z pytaniem czy może do schronu oddać swoje domowe dwie kotki. Pani kierownik wyjaśniła, że schronisko przyjmuje tylko koty z miasta Opola i od osób tu zameldowanych. I dała mój numer telefonu... Wieczorem zadzwoniła do mnie starsza pani. Ciężka to była rozmowa. Starsza pani chora na nowotwór. Mocno starsza i mocno chora. Dwie ukochane kotki. Pani nie wie ile czasu jej zostało, ile czasu da radę zajmować się kotkami. Musi je oddać. Dla ich dobra. Pani Mirka na pewno chciała dla swoich kotek jak najlepiej ale bardzo ciężko było wydobyć od niej jakieś konkretne informacje czy cokolwiek wytłumaczyć. Poza tym pani Mirce wydawało się, że ona do mnie zadzwoni a ja przyjadę, zabiorę kotki i od razu umieszczę w nowym i cudownym domu.
Na początku plan był taki, że robimy zdjęcia i ogłoszenia i czekamy na odzew. Według pani Mirki kotki nie miały deadline'u i mogły pozostać w swoim dotychczasowym domu tyle ile trzeba będzie czekać na nowy dom. Wydawało się, że sytuacja jest do opanowania w miarę prosto. Ponieważ ja miałabym problemy z dojazdami do Prószkowa joszko89 i Ederlezi zaoferowały pomoc w zrobieniu zdjęć jako, że było im bliżej i łatwej.
Wyglądało dość prosto. Niestety nic bardziej mylnego
Po kolejnych moich rozmowach oraz po wizycie dziewczyn na wierzch wylazła cała, paskudna prawda. Kotki w życiu nie widziały weta na oczy. Nigdy nie były odrobaczane, oczywiście niekastrowane, nie szczepione. Rodziły nie raz. Mioty były liczne. Z resztą Gosia (4 lata) jest mamą Misi (2 lata). Co działo się z resztą kociąt nie wiem
Kotki wychodzą. Nie mają kuwety, załatwiają się do kupy pisaku w piwnicy. I jak szukać im domu? Kto adoptuje koty w takim stanie? Najlepiej jeszcze dwa razem???
Zaczęła się praca u podstaw - zakupiłam frontline i profender, kuwety, żwirek i łopatkę. Dziewczyny pojechały z misją. Misia, jako bardziej oswojona dała się odrobaczyć, najpierw frontlinem później profenderem. Gosi dziewczynom nie udało się złapać. Ale pani Mirka, poinstruowana, obiecała odrobaczyć Gosię. Mamy nadzieję, że zgodnie z jej zapewnieniem udało się jej to zrobić. W planach było szczepienie i później kastracja.
Niestety i te plany legły w gruzach. Z każdą kolejną wizytą Asi i Ani u kotek widać było, że pan Paweł nie znosi ich szczerze. Pierwsze wrażenie miłego, starszego pana posypało się a dziewczynom ukazał się przeklinający, ordynarny facet, który byłby zdolny zrobić naprawdę dużo by pozbyć się kotek. Także skrzywdzić je a może i żonę, która kotek broni z całych sił
Stało się jasne, że kotki muszą zostać zabrane jak najszybciej. Nie było sensu robić im ogłoszeń bo nie ma takich cudów, dwa koty w takim stanie domu nie znajdą. Kotki miały trafić do schroniska. Mimo, że dla Gosi mógłby to być wyrok. Takie koty jak ona nie przeżywają w schronisku. Ale spróbować trzeba było. Martwiłam się o kotki potwornie. I o to, co w każdej chwili mogło się wydarzyć w ich "domu" i o to, co spotka je w schronie.
I stał się cud. Od jakiegoś czasu korespondowałam z Krysią. Przesympatyczną, ciepłą osobą, która znalazła mnie przez miau. Pisałyśmy z Krysią o kotach i o pomocy im. Krysia bardzo chciała w jakikolwiek sposób spróbować pomóc. Chciałam u Krysi umieścić Pusię z Kropeczką. Niestety nie zdążyłam i Kropeczka odeszła. Pusia na szczęście znalazła dom. Jako jedyny, znany mi, potencjalny dom tymczasowy trzymałam Krysię na podorędziu do momentu kiedy faktycznie nie będzie innego wyjścia i będę miała nóż na szyi. I taką właśnie sytuacją była sprawa Gosi i Misi.
Jedynie odrobaczone i trochę przyuczone już do kuwety kotki zabrałam z Prószkowa 29 grudnia po pracy. Zawiozłam do Krysi. Póki co kotki mają do dyspozycji dużą łazienkę z pralnią, oddzielone przesuwanymi drzwiami. Pomieszczenia są duże, ciepłe i jasne, mają okna. Misia w ciągu kilku dni zaczęła nawiązywać przyjazne raczej stosunki z Krysią. Ładnie je i pije. Z kuwetami bywa różnie. Niestety spora część kup ląduje w Krysinej wannie
Gorzej jest z Gosią, po tygodniu od przeprowadzki wciąż siedzi wciśnięta za pralkę. Ale wszystko wskazuje, że je i pije, póki co raczej malutko ale jednak. Wygląda też na to, że się załatwia. Krysi udaje się też ją głaskać. Początkowo Gosia w ogóle na dotyk nie reagowała, teraz potrafi się już przesunąć czy podnieść łapkę. Być może w celu pacnięcia ale to też jakaś reakcja w końcu. Z tego, co wywnioskowała Asia z rozmów ze starszym państwem, Gosia była chowana w piwnicy
Nie wiem co to znaczy dokładnie, ile czasu siedziała w tej piwnicy, jak to wyglądało ale różnica w zachowaniu kotek jest kolosalna
Mam wrażenie, że Gosia jest bardzo skrzywdzonym kotem
To jest Gosia, 4-ro letnia mama Misi:
A to Misia, dwu letnia koteczka:
Póki co, plany są dość krótkie i bieżące. Chcemy wykastrować Misię bo jej stan ogólny i psychiczny jest całkiem niezły. Gosia na zabieg jeszcze trochę poczeka. Będziemy też dziewczyny szczepić. Czekamy wciąż na moment kiedy będzie można wypuścić dziewczyny na salony. Dużo też zależy od rezydentki, także trzy kolorowej dziewczyny
W miarę rozwoju sytuacji będziemy podejmować kolejne decyzje.
Kotki dostarczają też Krysi "rozrywki". Pomijając już wcześniej wspomniane kupy w wannie, dziewczyny zdążyły także wywrócić dużą i ciężką szafę w pralni, zmuszając Krysię do błyskawicznej rozbiórki mebla w cele ewentualnego ratowania kotów. Misia w parę dni nauczyła się otwierać drzwi od łazienki co zmusiło Krysię do barykadowania łazienki dwoma krzesłami co najmniej.
Niestety, jak to w takich sytuacjach bywa, chciałabym Was prosić o pomoc. Prócz wsparcia, jakiego potraficie udzielić, prócz dobrego słowa potrzebujemy wsparcia finansowego. Wczoraj zakupiłam wkład do feliwaya, mam nadzieję, że pomoże przerażonej Gosi. Czekają nas szczepienia i kastracje. No i codzienne utrzymanie kotek. Chciałabym w tym wszystkim Krysi jak najbardziej pomóc. Będę więc robiła kolejne bazarki (zarówno na koty ze schroniska, na moją tymczasową Zołzę i właśnie na Gosię i Misię) ale jeśli ktoś mógłby nas wspomóc poza bazarkowo byłoby super
Bardzo proszę, bądźcie z Gosią i z Misią. I z nami
Będzie nam łatwiej.