Strona 93 z 97

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Wto gru 17, 2013 21:17
przez EVA2406
Super wierszyk :wink:

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Wto gru 17, 2013 23:45
przez Iwonami
Śmieję się trochę, bo wierszyk przysłała mi moja koleżanka z Australii :)

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Śro gru 18, 2013 0:06
przez Iwonami
viewtopic.php?f=1&t=159150&p=10322907#p10322907

Wklejam ku przestrodze. Strasznie smutne....... :(

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw gru 19, 2013 8:12
przez magdar77
Ktoś podesłał mi linka do Twojego wątku, konkretnie do tej wypowiedzi. Weszłam, czytam i oczom nie wierzę. I niestety tym razem nie ugryzę się w język.
Iwonami pisze:Odebrałam to tak, jakby Pani wiedziała wszystko najlepiej

To nie ja uważam, że wszystko wiem najlepiej, to Ty Iwonko nie widzisz innej racji poza własną. I to widać na wielu wątkach na których się wypowiadasz. Wiesz lepiej co przeżywa Bąbelek, jak powinien wyglądać DT, nawet mojego rezydenta znasz lepiej niż ja.

Iwonami pisze:W tym przypadku sądzę, że gdyby nie troska dziewczyn ze Szczytna to Bąbel musiałby dalej czekać na ten smutny dla niego moment odnajdywania się w kolejnym nowym miejscu.

Próbowałaś robić ogłoszenia? Rozmawiałaś z dzwoniącymi? Nie znasz innego DT w którym kot siedzi miesiącami, bo nie ma żadnego DOBREGO domu dla niego?
Iwonami pisze:Ja się nie zgodzę z tym, że można nazwać dobrym domem tymczasowym dom, w którym tymczasuje się zawsze jednego kota i stale się rezydentowi zabiera jednego i podrzuca drugiego. Nie wierzę, żeby to było dobre dla rezydenta. Trzy koty OK, cztery - jeszcze lepiej. Ale jeden?
Ale widzisz, ja nie popieram i nie lubię "mniejszego zła", bo to jest taki ersatz. Ani to dobre ani złe. Dlatego unikam takiego podejścia, kiedy tylko można.
Wiem, że uczłowieczam trochę zwierzęta, ja bym w każdym razie tak oszalała. Jednak widząc, że zwierzaki potrafią się pokochać, nie fundowałabym im takiego życia. Jak na huśtawce. A przynajmniej energiczniej zabierałabym się do adopcji, a nie trzymała zwierzęcia tyle czasu. Albo trzymałabym w domu conajmniej dwa koty.
Cóż, jestem surowa dla ludzi, zresztą dla siebie samej także.


Spróbuj się zabrać do jakiejkolwiek adopcji, energiczniej lub nie zanim zaczniesz komentować coś o czym nie masz bladego pojęcia.

Iwonami pisze:No właśnie. Dlatego trzeba tej szarości szukać. Najlepszego wyjścia z trudnej sytuacji.
Czyli DT z dwoma rezydentami. Tak ja bym zrobiła.


Co do posiadanej przeze mnie liczby rezydentów/tymczasów to pomijając fakt, że póki są w moim domu a ja utrzymuję je za SWOJE pieniądze ich ilość/rodzaj/kolor/wiek są moją prywatną sprawą, napisałam Tobie jakiś czas temu, że mam tyle kotów na ile mogę sobie pozwolić, samotnie wychowując małe dziecko, płacąc ratę kredytu hipotecznego i pracując na dwie zmiany. Więc bardzo Cię proszę nie próbuj mi organizować życia ani nie komentuj tego co robię, zwłaszcza jeśli sama nawet nie spróbowałaś. W DT "z prawdziwego zdarzenia" o których piszesz, koty też siedzą miesiącami, też się przywiązują do ludzi/miejsca/kotów a jednak idą do adopcji. A to co piszesz, pomijając fakt, że jest po prostu niesprawiedliwe, brzmi tak jakby Bąbli był jedynym takim kotem.
EVA2406 pisze:Iwonka, nie bądź niesprawiedliwa.
Spróbuj dać ogłoszenia i pogadać z debilami, którzy dzwonią. jestem pewna, ze po kilku takich rozmowach zapytałabyś się kto zwariował, oni czy Ty. Wierz mi, że ja nieraz własnym uszom nie wierzę, jak rozmawiam z ludźmi o adopcjach.
Piszesz o energicznych poszukiwaniach domku. W tym wypadku takie były, ale tu chodzi o dobry domek, a nie szybkie wyadoptowanie.

Dziękuję Ewo za głos rozsądku.
Iwonko ja nie wypowiadam się w temacie fizyki jądrowej i każdemu doradzam powstrzymanie się od komentarza w temacie o którym nie ma pojęcia.

Iwonami pisze:Byłam niedawno w domu tymczasowym z prawdziwego zdarzenia i wiem teraz jak to wszystko powinno wyglądać.

Ale to ja wiem wszystko lepiej. ;)
Byłam niedawno w restauracji japońskiej i teraz wiem jak powinno wyglądać idealne sushi. Wiem to lepiej niż ktoś kto je robi, bo przecież byłam, widziałam. :D

Nie będę się więcej wypowiadała w tym temacie, zabrałam głos tylko raz. Obmawianie kogoś publicznie, za jego plecami, bez jego wiedzy jest zwykłą podłością, zwłaszcza, że druga strona nie ma możliwości przedstawienia swojego stanowiska. Można wtedy napisać wszystko, pominąć jego argumenty, odebrać możliwość obrony. I zanim następnym razem zaczniesz wygłaszać osądy, jak to ja krzywdzę koty, zastanów się proszę nad sobą i nad tym jak Ty krzywdzisz ludzi, tylko dlatego, że nie podzielają Twojej opinii na dany temat.

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw gru 19, 2013 16:38
przez Iwonami
Mogę pocieszyć tych, którzy mnie nie lubią, że mój wątek się kończy, dobiegam do 100 stron i więcej nie będę go prowadzić.
Napisałam to co czuję i jak czuję w moim wątku, bo obiecałam nie wypowiadać się w wątku Mokiego. Odebrałam Panią jako osobę wszystko wiedzącą najlepiej, przykro mi. Podobnie jak Pani mnie. I obie mamy do tego prawo. Piszę "pani" bez złośliwości. Bo przecież się nie znamy.
Moje sądy i osądy są moimi osobistymi odczuciami i tym jak czuję, pewnie niektórych razi ta moja szczerość, bo to rzadkość w naszym narodzie. Wiele lat w młodości i dużo później przeżyłam w środowisku różno-kulturowym i tam nauczyłam się szczerości i otwartości i mówienia o swoich odczuciach.
Żal mi było Bąbla, bo z Pani opisów widziałam kota szczęśliwego, przyzwyczajonego do domu i otoczenia. Uczłowieczam zwierzęta, zdaję sobie z tego sprawę. I pomyślałam z żalem, że ten biedny kot znowu ma trafić do kolejnego domu. Tak sobie myślałam. W obronę wzięła Panią Ewa, rozmawiałam o tym z Marzenia11, która też mi mówiła, że nie mam racji. Gdyby mnie Pani zapytała teraz, co o tym sądzę - powiem tak: Ewa mnie przekonała, że Bąbelek nie przeżyje mocno kolejnej przeprowadzki.

Nie znam Pani, to prawda. Z forum jawi mi się Pani jako osoba apodyktyczna, która nigdy nie ulega żadnym namowom. Sama to Pani kiedyś napisała i jakoś wzięłam to sobie do serca. Ewa i Marzenka mówią mi, że się mylę. I ja im wierzę. Choć po tonie i treści Pani postu tutaj mogłabym nie wierzyć.
Pewnie gdybyśmy się poznały bliżej i ja zmieniłabym zdanie o Pani, może i Pani o mnie.
Wiele już razy pisałam na forum, że się starzeję. Wy wszystkie tu jesteście młode, wybaczcie starej kobiecie jej szczerość i skłonność do pouczania. Starym ludziom to się niestety zdarza.

Pani głos przekonał mnie, że faktycznie nie ma tu miejsca dla mnie. Nie nadaję się jak widać do uczestniczenia w tym forum, życie pognało do przodu, a ja chyba zostałam w tyle i nie nadążam.
Kocham zwierzęta i bardzo się o nie martwię. Stąd to wszystko.
Jeśli potrafi mnie Pani zrozumieć i wybaczyć, to dobrze. Jeśli nie, trudno.
Dodam jeszcze tak na marginesie, że wyadoptowałam w życiu kilka psów i kotów. Bezpośrednio wśród znajomych i przez ogłoszenia.
W domu mam stos książek do przeczytania, ogrom obowiązków. Moja nieobecność jak widać przyniesie wielu uczestniczącym w tym forum ulgę. Ulżę więc i nie będę już nikomu dokuczać i nikogo krzywdzić.
Wszystkich urażonych moimi wpisami przepraszam.
To wszystko co mam do powiedzenia.

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw gru 19, 2013 20:41
przez Iwonami
Postanowiłam zamknąć wątek wcześniej. Nie będę się już wypowiadać na forum. Wszystko wyjaśniłam w poprzednim poście. Dokończę bazarek i może jeszcze kiedyś gdy zbiorę trochę rzeczy do wystawiania spróbuję komuś pomóc. Bo zwierzęta potrzebują opieki i jedzenia i w niczym nie są winne, że ludzie między sobą są sobie nieprzyjaźni.

Wszystkim tu zaglądającym chciałam złożyć życzenia spokojnych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, nieco relaksu, refleksji i odpoczynku od codziennej krzątaniny
Obrazek

ObrazekDla Waszych kociastych i wszelkich innych futrzastych pełnych miseczek, miłości od opiekunów i dużo domowego ciepełka

ObrazekA na Sylwestra szampańskiej zabawy i cudownego, radosnego i szczęśliwego Nowego Roku.

Zamykam na prośbę Autorki
alix76

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 20:54
przez Iwonami
Witam po długiej przerwie.
Losy Ogryni obserwowało na forum wiele osób, wspierały mnie i dodawały otuchy. Za co mają moją dozgonną wdzięczność.
Jestem chyba winna Wam wszystkim poniższą informację.

Ogrynia dobiegła do końca swojej drogi.

Umarła w poniedziałek 26 listopada.
To była najtrudniejsza decyzja o eutanazji w moim życiu. Ogrynia miała nowotwór żuchwy.
Zaczęło się od niewinnej krostki na brodzie, która wyglądała jak trądzik. Było to we wrześniu ub. roku. Choroba powoli przez cały czas postępowała.
Wieczorem w ostatni piątek, koteczka już nie mogła jeść ani pić, mimo, że bardzo prosiła. Nie mogła chwycić do pyszczka jedzenia ani wody. Próbowałam jej pomóc, kładłam nawet jedzenie na poduszce, ale już nie była w stanie jeść. Wchodziła do miseczek z wodą i nawet w nich siadała. Najtrudniejsze było to, że zachowywała się jak każdy kot, tzn. barankowała, wskakiwała mi na kolana, mruczała jak zdrowy kot. Zwykle w tych najtrudniejszych chwilach, „moje” zwierzęta miały ograniczoną świadomość, nie bardzo wiedziały co się z nimi dzieje. Tutaj było inaczej. Jeszcze w gabinecie musiałam być w polu jej widzenia. Wtedy się uspokoiła. A gdy ją głaskałam po główce, mruczała…….

Z czwórki dzikich kotów, które zabrałam z ulicy przed kocim trucicielem, została tylko Tosia.
Wszystkie koty oswoiły się, jedynym problemem była „nieobsługiwaność” Ogryni. U lekarza przed badaniem trzeba było Ogryni podawać usypiacz, było też trudno zapakować ją do transportera. Poza tym zachowywała się jak domowy kot. Siadywała mi na kolanach, kochała się miziać, barankowała i oczywiście spała ze mną.

W 2014 roku umarła Babunia, przyjaciółka Ogryni. Z przyczyn naturalnych, w domu.
W 2016 roku umarł nagle Rysio, brat Tosi. Powodem była zakrzepica. Zaatakowała niespodziewanie, mimo natychmiastowej pomocy, nie udało się Rysia uratować. Tosia o mało nie przypłaciła życiem jego śmierci. Nie chciała jeść z tęsknoty. Bardzo się o nią bałam.
Od tamtej pory, gdy śmierć rozdzieliła obie pary, walczę na Facebooku o nie rozdzielanie związanych ze sobą zwierząt.

W taki sposób dobiegła końca historia Ogryni. Dzikiej kotki, której szukałam przez blisko 5 miesięcy i którą udało mi się odnaleźć.
Bardzo tęsknię za tamtym czasem, gdy cała czwórka była razem u mnie w domu. Teraz jest cicho, pusto. Moja mama odeszła w 2014 r., mnie przybyło lat i jestem za stara na przygarnianie kolejnych zwierząt. Bo mogłyby zostać sierotami z mojego powodu.
Takie są niestety koleje losu…….

_________________
To, jak traktujesz koty, decyduje o twoim miejscu w niebie. - Robert A. Heinlein
Justynka [*] 26.8.2011 Piglunia [*] 29.9.2011 Babunia [*] 24.11.2014 Rysio [*] 10.10.2016 Ogrynia-zaginęła 8.10.2011 odnaleziona 25.02.2012 zm. 26.11.2018

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 21:02
przez Gretta
[*] Ogryniu...

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 21:09
przez meg11
Mój Boże Ogryniu [*]. Jeden z najpiękniejszych wątków Ludzko-Kociej miłości. Wątek o długich poszukiwaniach,szczęśliwym znalezieniu. Lat czekania na to żeby pogłaskać. Dałaś jej Iwonko piękne ostatnie lata życia. Coś się kończy...tak bardzo mi żal :cry: :cry: :cry:

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 21:13
przez Prakseda
Odpoczywaj Ogryniu w spokoju. Miałaś u Iwony dobre życie.

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 21:19
przez MB&Ofelia
Jejku, jak bardzo mi przykro
Ogryniu, będziemy pamiętać (*)

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 21:23
przez puszatek
bardzo Ci współczuję, Iwonko

do zobaczenia, Ogryniu [*]

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 21:50
przez Kinnia
[*]

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 21:54
przez mziel52
Smutne to, że jak już kocina po podwórzowej tułaczce znalazła szczęśliwy, kochający dom, to nie mogła nacieszyć się nim dłużej. Trzymaj się Iwonko, Ogrynia pozostanie w naszej pamięci jako światełko nadziei dla wszystkich zagubionych kotów.

Re: Ogrynia i reszta ulicznych dzikusków - teraz w moim domu

PostNapisane: Czw lis 29, 2018 22:00
przez taizu
Współczuję...
Żegnaj, Ogryniu [*]