Strona 101 z 103

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Pon sty 28, 2019 21:29
przez Szalony Kot
tabo10 pisze:Gratuluję kolejnej Córci :balony: :201430 :201440 :201440 :201440

Dziękuję pięknie :1luvu:
Mała jest cudowna :oops:

Femka pisze:
OKI pisze:
Femka pisze:Więc wykaż się ępatią dla Teliśki i dla Tomka. To w końcu ojciec Twoich dzieci :lol:

O! :ok:

to była rozmowa pt. "jak wmówić kobiecie, że bez drugiej kotki jej życie całkowicie straci sens, a mąż się rozwiedzie" :lol:

Wiecie, ja generalnie jestem za powiększaniem kociostanu (chociaż może nie na naszym obecnym metrażu i przy obecnym zagęszczeniu :roll: ), także mnie namawiać nie trzeba. O ile idzie za tym szczęście kotów.
Na razie jest nieźle, właśnie dziewczynki bawią się wędkami z obydwiema kocicami na dywanie, powierzchnia niewielka, a obywa się bez syków i warków :ok:

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Wto sty 29, 2019 0:42
przez OKI
Szalony Kot pisze:
Femka pisze:
OKI pisze:
Femka pisze:Więc wykaż się ępatią dla Teliśki i dla Tomka. To w końcu ojciec Twoich dzieci :lol:

O! :ok:

to była rozmowa pt. "jak wmówić kobiecie, że bez drugiej kotki jej życie całkowicie straci sens, a mąż się rozwiedzie" :lol:

Wiecie, ja generalnie jestem za powiększaniem kociostanu (chociaż może nie na naszym obecnym metrażu i przy obecnym zagęszczeniu :roll: ), także mnie namawiać nie trzeba. O ile idzie za tym szczęście kotów.

Wiesz, ja myślę, że skoro Telimenie u Was dobrze, a Carmen się piekli bardziej dla zasady niż z faktycznych nerwów, to Teliśce należałaby się w końcu jakaś stabilizacja.
Nie pamiętam, kiedy ona została znaleziona (sprawdź w książeczce), ale w ciągu tych kilku lat raczej nie miała łatwego życia.
Najpierw trafiła do Anki i Jacka, którzy w trybie pilnym ewakuowali ją do Gosi, po tym jak się wylizała prawie do zera ze stresu (u nich przekocenie i psy).
U Gosi było w miarę nieźle dopóki Gosia żyła i jakoś pacyfikowała Tymka (młode, głupie i energiczne).
Potem Gosia odeszła :(
A Telimena została sama ze skaczącym jej po głowie Tymkiem i starszą panią na takich prochach, że równie dobrze mogłaby mieszkać sama :?
Tymek znalazł dom, a na koniec pani Tereska też znikła na parę tygodni i Telimena faktycznie została sama.
U Ciebie Telimena rozkwitła cudownie.
Wreszcie ma normalny dom :)

Szalony Kot pisze:Na razie jest nieźle, właśnie dziewczynki bawią się wędkami z obydwiema kocicami na dywanie, powierzchnia niewielka, a obywa się bez syków i warków :ok:

No i jak jest dobrze, to nie trza psuć :ok:

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Wto sty 29, 2019 14:43
przez Szalony Kot
One chyba czytają miau, bo właśnie wróciłam do domu, a tu w przedpokoju dwa koty odstawily noski-noski 8O :1luvu:

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Wto sty 29, 2019 23:24
przez OKI
:mrgreen:


:ryk: :ryk: :ryk:


Jak się czujecie?

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Śro sty 30, 2019 10:51
przez Szalony Kot
Zmęczeni, Elka za noc uznaje tak co 2-3 noc rzeczywistą, reszta to niekończąca się uczta i tulenie.

A w stosunkach miedzykocich, dla odmiany nocą było lekkie spiecie, obie panie chciały się bawić dokładnie tym samym Mikołajem urwanym z choinki ;)

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Śro sty 30, 2019 11:15
przez OKI
Takie spięcia to już zwyczajność :lol:

Na Elkę nic nie poradzę :?
Ewentualnie po feriach mogę wpaść na godzinkę czy dwie popilnować towarzystwo, żebyś się mogła kimnąć ;)
Do brata tak wpadałam, z mamą na zmianę, przy pierwszej córze :lol:

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Czw sty 31, 2019 1:03
przez Femka
Szalony Kot pisze:Zmęczeni, Elka za noc uznaje tak co 2-3 noc rzeczywistą, reszta to niekończąca się uczta i tulenie.

A w stosunkach miedzykocich, dla odmiany nocą było lekkie spiecie, obie panie chciały się bawić dokładnie tym samym Mikołajem urwanym z choinki ;)

omujborze, co Ty wiesz o międzykocich spięciach. Musisz koniecznie przyjechać do mnie na parę dni. :lol:


EDIT: stetryczała Femcia na koniec życia uznała, że będzie przywódcą stada :ryk:

Re: Carmen i Telimena. Basia, Dorotka i Ela.

PostNapisane: Czw sty 31, 2019 10:09
przez Szalony Kot
Dla kogoś, kto do tej pory miał albo jednego kota, albo zgodne i zgrane rodzeństwa, to takie spiecia to wydarzenie :P

OKI :201494
Jak są zdrowe, to nie jest źle, bo Basia chodzi do przedszkola, a Dorota dość dużo zajmuje się sama sobą.
Ale obecnie cała trójka chora i mam ochotę wystrzelić się w kosmos ;]

Carmen [*] i Telimena

PostNapisane: Śro maja 12, 2021 14:29
przez Szalony Kot
Ci, co mają mnie na FB, widzieli mój post tam już na pewno. Ale wrzucam i tutaj moją wiadomość z końca kwietnia do Kinii, dzięki której zamieszkała z nami Carmen.

Szalony Kot pisze:Daję Ci znać, choć pisząc to płaczę. Chciałam zadzwonić, ale przez łzy nie idzie.
Pod koniec zeszłego tygodnia Carmen zaczęła trochę mniej jeść, ale ona tak miewała jak się zakłaczyła, starszy kot, wiosna, musi sobie odkaszlnąć i wróci do normy - tak myślałam. W weekend jadła jeszcze mniej, więcej leżała, ale jeszcze się przytulała, przybiegała wołana, łasiła.
W poniedziałek nie stawiła się na śniadanie, przystawiona do miski tylko powąchała, nie klepnęła w dupę Telimeny która żarła obok. Chciała wrócić na górę, tylne nóżki jej się poplątały, ale dała radę. Poszłyśmy do weta z samego rana, jeszcze się nie bałam, przecież na przełomie stycznia i lutego miała badania i kontrolę roczną, wszystko było super. Choć taka lżejsza mi się wydawała w transporterze jak ją niosłam, ale u weterynarza zeskoczyła ze stołu, awanturowała się jak zwykle.
Weterynarz ją obejrzała, przy macaniu brzucha spoważniała, zabrała nas od razu na rentgen - duża narośl w brzuchu, wskazanie do szybkiego usg, podejrzenie nowotworu. Pobrali krew, bardzo mało, wolniutko kapała, dostała kroplówkę, przeciwbólowe, nakaz jedzenia. Według wagi schudła prawie 900 gram, z 3400 na 2500... W domu mokrego jeść nie chciała, wzgardziła otwieranymi smaczkami, ale już ukochane (i odstawione dawno temu...) chrupki pochrupała. W nocy wszystko zwróciła :(
Wczoraj (wtorek) z rana na usg, w wynikach krwi podwyższony mocznik i kreatynina, więc na usg lekarz od razu sprawdza nerkę. Jedna lekko zmieniona w obrazie, ale druga... prawie cztery razy większa, ogromna :( chłoniak nerki. Jeszcze coś zaczął mówić o opcji chemioterapii, ale potem zaczął jechać sonarem dalej, a dalej chłoniak jelita cienkiego, chłoniak jelita grubego...
Nie mieliśmy wiele opcji, z tak rozsianym chłoniakiem i przy niechęci Carmen do weta (ona się u nich zawsze stresuje, sama podróż powodowała u niej wąsy ze śliny do ziemi), chemioterapia byłaby tylko męczeniem jej :( dostała silne przeciwbólowe, chciałam, żeby dziewczynki się z nią pożegnały...
Mimo leków w domu nic nie zjadła, dużo piła, trochę się ożywiła moja wojowniczka przy drzwiach balkonowych, tam lubiła przez szybę wygrażać kotu sąsiadów, chciała mu jeszcze powygrażać, bo przy tych drzwiach siedziała najpierw wyprężona jak struna, a jak leki przestały działać, to już się tam skuliła i została.
Nie chciałam jej już na ostatnią podróż wieźć takiej zaślinionej, mojej królowej, czystej kociej godności. Kupiłam piękne różowe szelki i powolutku zaniosłam na rękach, patrzyła sobie na świat już spokojna, nie miaucząc jak zwykle w transporterze. Na widok lekarza znowu zaczęła się ślinić, nie chciała mi zejść z rąk, miała zejść tylko na chwilę na podanie narkozy, ale wenflon już nie działał, a była tak już zabiedzona, że wetka ogoliła jej kolejną łapę, żeby znaleźć żyłę, w końcu podała domięśniowo. Zasnęła u mnie na ramieniu, na kolejną dawkę narkozy wetka ogoliła trzecią łapę, w końcu zawołała drugiego lekarza, ogolili czwartą, łącznie próbowali kłuć sześć czy siedem razy, lekarz powiedział, że była już bardzo wyniszczona :( a to tak szybko poszło, jeszcze w czwartek/ piątek było dobrze... Przepraszali mnie, że to tyle trwa, a ja płakałam i przepraszałam Carmen, że tak późno to zauważyłam :( więc tę drugą narkozę też podali domięśniowo, przytulałyśmy się i jej serduszko cichło w moich rękach. A potem musieli bezpośrednio jej podać ostatni zastrzyk. I potem już się tuliłyśmy do końca, już nie musiała być dzielna, zsiusiała się na mnie i odpłynęła na zawsze. Ogon znów postawiła jak szczotka, jak zawsze stawiała na widok kota sąsiadów, moja dzielna wojowniczka.
Miała najbardziej miękkie futerko na świecie, do samego końca.
Pani wet mnie zapytała, czy chciałabym z nią jeszcze trochę zostać, ja powiedziałam, że jeszcze jakieś 15 lat.

To był bardzo dobry kot. Mój kot, dla niej na świecie mogłybyśmy istnieć tylko my dwie i to byłby najlepszy świat, innych tolerowała, ale mnie kochała bezgranicznie.
Nie umiem sobie wyobrazić tego, że już nie dotknę jej mięciutkiego futerka, że już nie obudzi mnie jej samodzielne wygłaskiwanie się o moje stopy, że już nie wsadzi mi futra w twarz, żeby jeszcze z drugiej strony ją pogłaskać.

Właśnie mijało jej osiem lat u nas. Była bardzo dobrym kotem. Mam nadzieję, że ja byłam dla niej dobrym przyjacielem.

Ostatnia foty z lecznicy - jedna tuż po przyjściu, jeszcze dzielna, w różowych szeleczkach. Druga jak sobie odpuściła, moja bida z nastroszonym futerkiem.
Obrazek

Obrazek


I znów się spłakałam.
Wiem, że już niedługo będą u nas znowu dwa futerka, dzieci pytają. Ale jednocześnie jeszcze żadne nie jest "dość dobre", żeby zastąpić moją Królową.

Re: Carmen [*] i Telimena

PostNapisane: Śro maja 12, 2021 16:35
przez jolabuk5
Carmen... [*][*][*]

Re: Carmen [*] i Telimena

PostNapisane: Czw maja 13, 2021 6:25
przez tabo10
Carmen{*} laleńko ukochana swojej Pańci,odpoczywaj

Re: Carmen [*] i Telimena

PostNapisane: Czw maja 13, 2021 8:49
przez zuza
Ogromnie wspolczuje :(
Masz racje, jakies 15 lat...

Re: Carmen [*] i Telimena

PostNapisane: Czw maja 13, 2021 20:09
przez Gretta
:cry: Bardzo Ci współczuję.
Carmen [*]

Re: Carmen [*] i Telimena

PostNapisane: Pt maja 14, 2021 10:53
przez Kotina
Szalony Kocie, przytulam mocno - wiem jak to boli ....
Spij, Carmen spokojnie [*] :201461

Re: Carmen [*] i Telimena

PostNapisane: Pt maja 14, 2021 11:46
przez Szalony Kot
Dzięki dziewczyny. To w zasadzie moja pierwsza tak poważna strata - kiedyś musiałam dać odejść tymczasowi, ale był u mnie ledwo dzień, szanse miał nieduże, to nie był ten poziom zżycia.
A tutaj... pusto.