Teraz psy inaczej się chowa
U nas ostatni pies odszedł, jak Mamysz została rezydentką - to chyba już 4,5 roku temu..? Dobosz miał jakieś 17 lat, zabrał go rak prostaty.
To był zwichrowany pies, u nas od szczeniaka, ale dwa razy truty i to niestety zostawiło w nim jakieś ślady. Potrafił warknąć znienacka, chwycić zębami, raz ugryzł mnie w usta
koledze też skoczył na twarz, skończyło się na szyciu... poważnie było rozważane jego uśpienie, ale w końcu rodzice i babcia stwierdzili, że po prostu trzeba nauczyć dzieciaki, że z tym psem trzeba uważać.
Jak był już naprawdę starszym panem, takim głuchym, ślepawym, niedołężnym - to strasznie mnie rozczulało, że próbował skakać z radości na mój widok
i tak mu się łapy rozjeżdżały...
Jak jeszcze był mały, to próbowaliśmy mu znaleźć dom, jak innym szczeniakom jego matki - ale po trzeciej przeprowadzce znów uciekł i wrócił do nas "na nos", więc finalnie został.
Jego mamą była Saba, Sabcia - cudowna sunia, najszybszy pies na osiedlu
prawdziwa dama, baaardzo inteligentna, wszystko rozumiała. Wychowała nas, dzieciaki, w miłości i szacunku do psów. Jak szczeniaki nas traktowała, potrafiła i złapać zębami delikatnie, i turlać się w zabawie. Poznałyśmy się jak miałam jakieś 2 lata - chciała się przywitać, ja też, skoczyła na mnie, ja się przewróciłam - i od tamtej pory od razu miałam większy szacunek do psów
A nazywana damą, bo - chociaż u nas psy mieszkały głównie na posesji - to jeśli trzeba było zabrać Sabę na smyczy np. do weterynarza, to ona szła jak modelka. Łapki wysoko w górze, głowa dumnie uniesiona, jak koń na defiladzie
Nieustająco nienawidziła listonosza i jak słychać było z podwórka jazgot i psie "zamorduję, zagryzę, zjem", to było wiadomo, że poczta idzie. Przy czym listonosz darzył ją nieuzasadnioną sympatią (chociaż jak miał wejść na teren to szedł przytulony do ściany tak, żeby nie mogła go dosięgnąć zębami zza płota), pomagał znajdować domy dla wszystkich jej szczeniaków.
Odeszła jak miała 16 lat, przyznaję, że więcej po niej płakałam niż po babci
miała raka listwy mlecznej (została wysterylizowana dopiero jak miała jakieś 12-13 lat), przerzuty na drugą listwę, a potem i na narządu wewnętrzne.
A jej mamą była Mucha, ale Muchę to znam tylko z opowiadań. To był kawał zołzy
czarna, malutka suka, a bały się jej wszystkie okoliczne psy. Regularnie uciekała z posesji (np. rzucając się z zębami na nogi wchodzących ludzi i wybiegając na ulicę), terroryzowała mieszkańców. Ale kochała pradziadka, przy pradziadku to była taka słodka mała psinka, zawsze obok. A jak tylko dziadek na moment znikł w domu - pokazywała zęby
Wszystkie kochały czesanie. Mieliśmy w domu z 10 różnych szczotek, zgrzebła, grzebienie... i jak kto szedł na ogród, to zawsze było "to weź psa wyczesz".
A te wyczesane kłęby zostawiało się na drzewach na gniazda dla ptaków