U nas skomplikowanie.
Bombka się znalazła, ale zgodnie z Fleur uznałyśmy, że przy moich dzieciach i moich zabezpieczeniach wystarczających na kota leniwego, a niewystarczających dla kota eksplorującego, to kolejna ucieczka mogłaby być kwestią czasu. Tym samym Bombka wróciła do Fleur, a ja składam się na weta po ucieczce - jako że Fleur nie planowała tymczasa, a do zrobienia są testy, badanie kału i być może ponowne odrobaczenie (Bombka po powrocie ma paskudne kupy).
Natomiast w czasie poszukiwań Bombki trafiłyśmy na kocie zagłębie w Grodzisku. I to kocie zagłębie z historią, zdaje się, że tu już kastrowano, ale pani "opiekunka" jest mocno niereformowalna, koty są od łapania myszy, więc nie są karmione, "jej" koteczka jest wpuszczana do domu, ale jej dzieci już nie, pani swojej koteczki nie kastruje, ale do jej dzieci się nie przyznaje... podobno kilka lat temu kocie trupki to tu leżały regularnie. Potem sytuacja była w większości opanowana przez kogoś podobnego do nas, sprawę doprowadzić do końca miała Straż dla Zwierząt (tutejszy EkoPatrol), ale nie ogarnęli. A teraz dodatkowo zdaje się, że pani wzięła nowego kota i problem znowu narasta.
Naszym pierwszym odruchem było zgłoszenie tego właśnie do Straży dla Zwierząt, ale niestety wszystko wskazuje na to, że nie jest to tutaj godna zaufania instytucja. Po pierwsze dopuścili do ponownego zaniedbania u tej "pańci", po drugie koty oddawane w ich ręce giną (!), bywają wypuszczane zamiast trafić do lecznicy (!), a nawet w lecznicy mając numer zgłoszenia nie idzie się dowiedzieć o stan kota (!).
Zgarnęłyśmy stamtąd już:
1. Koteczka szara, wyglądała na 5-6 miesięcznego kociaka w ciąży, okazała się karmiącą roczną chudziną
już po kastracji siedzi w lecznicy tu lokalnej. Miasto mi zwróci 80% kosztów kastracji, ale za szpitalik, leki, badanie krwi, odrobaczenie płacę ja. Jeszcze nie wiem ile, dowiem się w tym tygodniu. Jest dzikawa, pogryzła mnie i wetkę, ale możliwe, że jej zły stan ogólny się na to nałożył. W lecznicy nie dąży do interakcji, syczy przy nakładaniu jedzenia, pod koniec przyszłego tygodnia prawdopodobnie wróci do "pańci".
2. Jej 5-6tygodniowy kociak, w chwili zgarnięcia ważył 400g
dokarmiam, masuję brzuszek, już odrobaczony, oko po kk będzie być może do usunięcia, jeśli nie cofnie się stan zapalny, na razie jest duże i zapuchnięte, podaję krople
siedzi u mnie w klatce, to prawdopodobnie koteczka, trwają dyskusje, czy będzie Mikaelą czy Carmen II.
3. Roczna trikolorka, także wychudzona koszmarnie
na razie jest w Koterii na kastracji, tu jej ogłoszenie:
https://www.olx.pl/d/oferta/cudowna-tri ... KtnFo.htmlhttps://www.facebook.com/SzalonyKot/pos ... 0005182787Foty, pierwsze jeszcze z ulicy, widać porównanie do "wypasionego" kota "pańci". Foty "domowe" robione u mnie tuż przed transportem do Koterii.
Do zgarnięcia został:
4. Drugi kociak mojej lecznicowej kotki. Już go miałyśmy w rękach, ale jeszcze nie widziałam wtedy czarnego i w głupocie uznałam, że "jeszcze nie jest tak źle". Na szczęście je samodzielnie, no i "przylepił" się do tej "pańciowej" kotki i jej kociąt.
5. Bure coś prawdopodobnie w ciąży, widziałyśmy to tylko raz koło pierwszej w nocy, obawiamy się, że już się okociło i dlatego nie wychodzi
tutaj widać to w tle.
6, 7, 8, 9. Miot "pańciowej" kotki, trzy srebrne buraski i jeden pingwinek. Jakieś 2-3 miesiące, trudno tu oceniać wiek, bo te koty są po prostu zabiedzone
ale dają się dotykać, głaskać. Szukamy dla nich domów.
10. Pańciowa kotka, bo sorry, ale nie darujemy
W trakcie poszukiwań Bombki zgłoszono nam też baaaardzo podobną kotkę - z urwanym ogonkiem
znalazłyśmy już jej miejsce karmienia, bytuje tam też inna prawdopodobnie kotka (jest cała biała z pojedynczymi czarnymi plamami i jedną rudą plamą na ogonie) -
i tu w porozumieniu z karmicielką też będziemy łapać. Numery 11 i 12.