Tytuł nowego wątku jest dosłowny. Punio z Trykotem wskoczyli dziś na blat, a raczej próbowali, bo zahaczyli o ściereczkę, ześlizgnęli się wraz nią i spadli. Dwa litry mleka i litr świeżego miodu spadziowego stojące na ściereczce też spadły i popłynęły
. Nazwa miód
spadziowy nabrała nowego znaczenia
Gospodyni mi podpadła, bo po telefonie, że ktoś znowu przyjdzie po miód i mleko zamiast współczuć zaczęła się śmiać.
Kociska się zrehabilitowały wieczorem. Mamy gości, a ponieważ wracały ostatnio ślicznie wieczorem na wezwanie, szkoda było mi je zamykać o zmierzchu na górze w piękny ciepły, a nie gorący ani lodowaty wieczór. Po naradzie postanowiliśmy zaryzykować. Uzbrojeni w solidne latarki ledowe, monitorowaliśmy koty z tarasu. Na każde wołanie
świeciły oczami , a gdy wezwałam do domu przed 23 przyszły po kolei. Jestem z nich dumna jak paw
, bo znajomi nie dowierzali, że tak będzie.