Pampunio... ruchliwy świrek, kochający inne koty, wydawałoby się niezniszczalny.
Uwielbiał Mohera i wydawało mi się, że to bardziej jednostronne, dopóki nie zobaczyłam reakcji Moheru
Moher zawsze wydawał się zdystansowany i trzeba było do niego dotrzeć, ale teraz się wyłączył, trudno to inaczej nazwać. Chodził po domu i wył, nie reagował na próby głaskania, a gdy budziłam się co chwilę w nocy leżał obok i patrzył w coś... Jak w katatonii. Poczułam ulgę, jak w końcu zaczął poprzedniej nocy zrzucać rzeczy z półek i przyszedł na poduszkę.
Trykot zareagował po swojemu "rudemu". Przytulał się, chodził, szukał, teraz próbuje zaczepiać Mohera, co pomaga - nawet się siłowali rano na dywanie.
Zawsze w okresie BN oglądaliśmy (my ludzie, a koty przy okazji
) Dziadka do orzechów w różnych wykonaniach, najczęściej z Moskwy lub z St. Petersburga. Tym razem było to wideo z jubileuszu George'a Balanchine'a w NYCB. Punio siedział jak przyklejony
patrząc na ruszające się ludziki. I tak go chcę pamiętać.
Nie ma jak wrzucić dokładnie tego, co oglądaliśmy, ale tu fragment.
https://www.youtube.com/watch?v=eLfYxwe4I0o