Nasza Duża przyniosła Kubusia 29 grudnia 2006r
Powiedziała,że Kubuś nie ma mamy, ani domu, ani jedzonka i że musimy się nim zaopiekować.
Pokazała mi Kubę.Był mały i bardzo puchaty.
Nie rozumiałem, co to znaczy,że musimy się nim zaopiekować, ale nie podobało mi się to.
Prze pięć lat byłem jedynakiem, rozpieszczonym do granic możliwości. Teraz miało nas być dwóch.
Kiedy obudziłem się rano, zobaczyłem Kubę.
Przyjrzałem się mu dokładnie.Muszę przyznać, że maluch był ładny.Miał niebieskie oczy.
Jeżeli nie będzie jadł z mojej miseczki, spał na mojej poduszce i wchodził mi w drogę, może zostać.
Malec dostała swoje miseczki i jakieś inne jedzonko.Na saszetce było napisane Junior. W porządku nie je mojego.
Po południu Duża przyniosła mu kuwetkę, mniejszą niż moja.Teraz w łazience stoją dwie.
Postanowiłem zachowywać spokój, ale Kuba miał inny plan.Ciągle za mną łaził i przytulał sie do mnie.
W dodatku Duża ciągle do niego mówiła i cały czas się z nim bawiła.
Obraziłem się.Na znak protestu wszedłem do szafy.Wychodziłem tylko, by coś zjeść i skorzystać z kuwetki.Duża zauważyła moje zachowanie.
Próbowała mi tłumaczyć, ale nie słuchałem.Byłem tak zły , że zacząłem na nią warczeć i fukać.
Wtedy Duża powiedziała, że gdybyśmy nie wzięli Kubusia ( ja go nie wziąłem) mały by zginął z głodu i z zimna. Zrobiło mi się przykro i wstyd.Ja też kiedyś miałem pusty brzuszek...
Wyszedłem z szafy, przytuliłem sie do Dużej.
-No dobrze,niech Kuba zostanie, spróbuję go polubić.
Później poszedłem poszukać Kuby.Usłyszałem ,że jest w łazience.Kopał żwirek. Zajrzałem do środka.Mały rzeczywiście siedział w kuwetce, w mojej kuwetce.
Ze złości zrobiłem siku do jego kuwetki.
-Niech ma mikrus jeden
Kuba patrzył na mnie, jak zaczarowany. Później wszedł do kuwetki i dokładnie zakopał moje siku.
Minęło kilka tygodni zanim go zaakceptowałem, a pomógł temu przypadek.
Kiedy Duzi wychodzili do pracy zostawaliśmy sami.Wykorzystywałem ten czas na odpoczynek.
Kuba nie znał słowa spokój.Nie umiał usiedzieć w miejscu; biegał, skakał, wdrapywał się po firankach
jednym słowem dostawał totalnej głupawki.
Tego dnia spałem słodko.Kuba wdrapywał sie po firance.Chciał zeskoczyć, nie wymierzył dokładnie i spadł na mnie.Przestraszyłem się i odruchowo drapnąłem go.Kuba zapłakał.
Schował sie pod stołem. Siedział tam cichutko aż do przyjścia Dużej.
Później zrobiło się zamieszanie.
Duża powiedziała że musi iść z Kubą do lekarza.
Małemu spuchł policzek. Bardzo sie denerwowałem, przecież nie chciałem zrobić mu krzywdy.
Czekałem na powrót Kuby. Kiedy wrócił był bardzo spokojny.Położył sie cichutko.Duża powiedziała, lekarz ściągnął mu ropę i że mały był bardzo dzielny i wcale nie płakał.
Poszedłem do Kuby,położyłem sie koło niego.Polizałem go.Mały zmrużył oczy.
-Już prawie nie boli- miauknął
-Tylko tu- pokazał łapką , tu dostałem zastrzyk.
Biedny malutki.
- Jak chcesz możesz korzystać z mojej kuwetki i i chrupki moje też możesz jeść- no nie za chwilę dam mu moją ulubioną myszkę.
Spojrzałem na Kubę.Zasnął.
W sumie dobrze, że go mam.
Wybaczyłem mu nawet swędzące uszy , bo mały zaraził mnie...- ale o tym opowiem innym razem.