Dzień dobry
Troszkę się ochłodziło, kropi deszczyk.Jest przyjemnie.
Wracam do swojego pamiętnika.
Obudziłem się wczesnym rankiem.Nadal byłem sam.Nie było innych kotków; płaczących za mamą, narzekających na ból brzuszka, ścierpnięte łapki...
Cisza, dużo miejsce i jasno.
- A może by tak podejść do tamtej ściany? Tak szybciutko... już.
Nic sie nie stało ,nadal cisza.
-Dobrze to teraz od okna. Szybciutko i do góry, oj jak fajnie.Jeszcze raz...i znowu.
-Zmęczyłem się.Chwilę odpocznę.
- Napoleon, Napoleon- usłyszałem znajomy głos.
-Co to Napoleon, kurczątko, już to słyszałem.Chwilkę, zaraz sobie przypomnę.
Wiem
To moje imię.
o Duża przyszła.
-Napoleon, jak ci się spało? Dobrze?
-To teraz chodź na śniadanko.Nie bój się.No dobrze, przyniosę ci miseczkę.
Poszła.
-Ale śliczny zapach.To moje jedzonko. Pyszne,mniamniuśne
- Głodny byłeś, biedaku.Jedz,Jedz na zdrowie,
Fajna ta moja duża i głos ma miły.
Tylko, teraz muszę coś zrobić. Gdzie jest moja .... Jest , oj jak wysoko.Trzeba sie podciągnąć a teraz hop na żwirek.Już , teraz zakopać, jeszcze troszeczkę.Otrzepać łapki i hop na podłogę.
-Moje śliczne kociątko.Śliczne, mądre i czyściutkie-Duża podniosła mnie do góry.
-Masz piękne oczka.
-To po mamie- chyba sie zawstydziłem.
-Cały jesteś piękny.
-Ty też niczego sobie i pachniesz ładnie- zrewanżowałem sie rezolutnie.
Później bawiliśmy sie myszką i piłeczką.Biegałem, robiłem fikołki...
Aż wreszcie zmęczony zasnąłem