MANIEK(FIV+) Lew Kanapowy

Po kociemu witam wszystkich!
Dla tych, którzy jeszcze mnie nie znają, przypomnę się i przedstawię:
Mam na imię Maniek, jestem biało-burym, pogodnym, ok.4 letnim miziakiem, bardzo ufnym. Jestem kotem domowym, ale koooocham spacery!
Mówią, że jestem bardzo pięknym kocurkiem
No powiedzmy sobie szczerze - jestem.
Mieszkałem sobie na rynku w Tychach. Często z tego właśnie miejsca obserwowałem ludzi. Nieraz ktoś przeszedł koło mnie, uśmiechnął się, pomiział, czasem ktoś dał coś zjeść... Ale wciąż nie miałem się gdzie podziać, nie miałem stałego miejsca, domu...
Pewnego dnia, kiedy ludzie szli do kościoła, ktoś znów zatrzymał się, podszedł do mnie, pogłaskał... Ale myślałem, że zaraz sobie pójdzie, jak wszyscy inni dotąd. Powiedziała, że jest dobrą ciotką wszystkich kotów, że mnie nie skrzywdzi, że bardzo kocha koty i chciałaby mi pomóc. Zapytała, czyj jestem, gdzie mój człowiek, gdzie mój dom... Było mi smutno, bo nie potrafiłem jej powiedzieć
, bo nie wiedziałem. 
Miała iść do kościoła, ale jednak została ze mną. Powiedziała, że mam jej zaufać, że wszystko się zmieni na lepsze, że nie będę już nigdy bezdomny, nie będę musiał po śmietnikach szukać jedzenia, nie będę spał na ulicy... Zadzwoniła i przyszło jakichś 2 jednakowo ubranych Panów, ale powiedzieli, że mnie nie wezmą!
No więc ci panowie pojechali sobie beze mnie. Ciocia była na nich zła, ale powiedziała, żebym się nie martwił, że wszystko będzie dobrze. Znów gdzieś zadzwoniła, a potem przyjechały takie 2 duże, zapakowały mnie do takiego plastikowego kontenerka na koty (ludzie nazywają to transporter), zabrały do samochodu i razem z tą ciocią przywiozły tutaj.
Kiedy przybyliśmy na miejsce, ciocia powiedziała, że od teraz tu będę mieszkał, dopóki nie znajdzie się dla mnie właściwy dom, taki tylko mój, na zawsze. Jak to nazywają ludzie: to był Dom Tymczasowy.
Nie było mi tam źle, dobrze mnie traktowali, nie musiałem się martwić o picie i jedzenie. Tylko strasznie tam ciasno, dużo innych kotów, były i psy... A ja chciałem być jedynakiem, takim pupilkiem Dużych, ich oczkiem w głowie...
Tymczasowa Duża (Justyna :*
) opiekowała się mną jak mogła najlepiej. Głaskała, drapała po polisiach (mmmm... uwielbiam:*
), karmiła i leczyła. Oj leczyła... Bo ja mam taką malutką przypadłość. Jestem szczęśliwym, silnym i dobrze zbudowanym mężczyzną, który w pewnym momencie swojego życia zaraził się FIV. Oj wiem, wiem... Brzmi groźnie, bo nie ukrywajmy, to to samo co u ludzi HIV. Mam przez to słabszą odporność niż inne kocurki. Ale ja nie zwracam na to uwagi. Biegam, skaczę, kocham spacery i uwielbiam gadać!
No na każdy temat, a szczególnie o kulinariach to mogę dyskutować non stop!
Bywa czasem, że się gorzej poczuję, troszkę katarek, troszkę oczka mi łzawią, czasem plecy mnie bolą, albo brzuszek, ale Justynka ukochana moja wychodziła z siebie, żeby mi pomóc.
Ja nie lubię innych kotów - jestem arystokratą
i indywidualistą. Mam takiego kumpla - Teosia
, brzdąc wiele się uczy ode mnie. Bo znany ze mnie rozrabiaka i przystojniak.
Specjalistą jestem w słaniu łóżek i słynnym krytykiem kulinarnym. Wyrabiałem swój styl u Justyny no prawie 2 lata - przybyłem do niej 21 lipca 2010 roku i już przestałem chyba myśleć o Domu Stałym, bo ta moja przypadłość odstraszała wszystkich. Przez ten ''plusik'' Duzi odkładali słuchawkę. A przecież ja taki kochany jestem! Taki towarzyski! I silny i duży, bo się wypasłem u Justynki!
Ale Justyna i Ola walczyły o domek dla mnie, pisały, szukały, dzwoniły i odbierały telefony. I kiedy tuż po świętach Wielkanocnych dostały wiadomość, że jest ktoś zainteresowany, to bały się, że ''plusik'' znów spłoszy.
A tu taka Duża z Warszawy, mówi że ona chce mnie. Że się nie boi mojej choroby, że się mną zajmie. Powiedziała, że jestem przystojniak.
(no jestem, przyznaję:D). I ta właśnie Duża powiedziała, że chce mnie zrobić jeszcze bardziej rozpieszczonym. Że będzie mnie leczyć i na spacery chodzić co wieczór, bo też kocha spacery a samej jej smutno chodzić.
Przemeblowała mieszkanie dla mnie, zabezpieczyła, przeczytała wszystko co było o mnie na Forum Miau.pl, żebym tylko mógł z nią zamieszkać.
No i teraz najważniejsze: Jadę dzisiaj do Niej!
Do nowego domu! Do nowych zabawek i miejsc. Do nowej Dużej! Nie znam jej, ale coś czuję, że się szybko dogadamy.
Bo ma doświadczenie z innymi chorymi Mruczkami - ma w rodzinie takiego Gucia co ma padaczkę (i tak nie jest tak przystojny jak ja) i potrafi uszanować moje nastroje. Też lubi mięso i spacery. Będę tam kochany, jedyny i najważniejszy!
I na koniec mojego długiego monologu, chciałbym bardzo podziękować Justynie
i Oli
! Najważniejszym kobietom w moim życiu! Bo dały mi szansę na lepsze życie! Nie poddały się i walczyły o mnie! Bo bawiły się ze mną pod narzutą i tuliły kiedy byłem chory! I kocham je całym serduszkiem i czekam aż mnie odwiedzą i zobaczą jak sobie świetnie radzę! Jaki jestem ukochany, umiziany i bezpieczny w nowym domku.
Bardzo proszę wszystkich, którzy to czytają o pomoc dla Mojej Ukochanej Justyny. Bo opiekuje się jeszcze moimi przyrodnimi Braćmi i Siostrami. Ona kocha wszystkie zwierzęta i pomaga im znaleźć Dom! Ratuje nas i daje miłość! Zajrzyj proszę : http://tymczasy.dzs.pl i pomóż im też trafić do Domów Stałych!
Dziękuję za uwagę i zapraszam do śledzenia mojego wątku. Będą tu zdjęcia jak się bawię, myję, jem, leżę, psocę, stoję, patrzę przez okno, na spacerze i w domu, jak się cieszę i dokuczam Dużej, bo jestem fotogeniczny i przystojny.
Oto ja - Maniek
!

Dla tych, którzy jeszcze mnie nie znają, przypomnę się i przedstawię:
Mam na imię Maniek, jestem biało-burym, pogodnym, ok.4 letnim miziakiem, bardzo ufnym. Jestem kotem domowym, ale koooocham spacery!
Mówią, że jestem bardzo pięknym kocurkiem



Mieszkałem sobie na rynku w Tychach. Często z tego właśnie miejsca obserwowałem ludzi. Nieraz ktoś przeszedł koło mnie, uśmiechnął się, pomiział, czasem ktoś dał coś zjeść... Ale wciąż nie miałem się gdzie podziać, nie miałem stałego miejsca, domu...

Pewnego dnia, kiedy ludzie szli do kościoła, ktoś znów zatrzymał się, podszedł do mnie, pogłaskał... Ale myślałem, że zaraz sobie pójdzie, jak wszyscy inni dotąd. Powiedziała, że jest dobrą ciotką wszystkich kotów, że mnie nie skrzywdzi, że bardzo kocha koty i chciałaby mi pomóc. Zapytała, czyj jestem, gdzie mój człowiek, gdzie mój dom... Było mi smutno, bo nie potrafiłem jej powiedzieć


Miała iść do kościoła, ale jednak została ze mną. Powiedziała, że mam jej zaufać, że wszystko się zmieni na lepsze, że nie będę już nigdy bezdomny, nie będę musiał po śmietnikach szukać jedzenia, nie będę spał na ulicy... Zadzwoniła i przyszło jakichś 2 jednakowo ubranych Panów, ale powiedzieli, że mnie nie wezmą!

No więc ci panowie pojechali sobie beze mnie. Ciocia była na nich zła, ale powiedziała, żebym się nie martwił, że wszystko będzie dobrze. Znów gdzieś zadzwoniła, a potem przyjechały takie 2 duże, zapakowały mnie do takiego plastikowego kontenerka na koty (ludzie nazywają to transporter), zabrały do samochodu i razem z tą ciocią przywiozły tutaj.
Kiedy przybyliśmy na miejsce, ciocia powiedziała, że od teraz tu będę mieszkał, dopóki nie znajdzie się dla mnie właściwy dom, taki tylko mój, na zawsze. Jak to nazywają ludzie: to był Dom Tymczasowy.
Nie było mi tam źle, dobrze mnie traktowali, nie musiałem się martwić o picie i jedzenie. Tylko strasznie tam ciasno, dużo innych kotów, były i psy... A ja chciałem być jedynakiem, takim pupilkiem Dużych, ich oczkiem w głowie...

Tymczasowa Duża (Justyna :*




Bywa czasem, że się gorzej poczuję, troszkę katarek, troszkę oczka mi łzawią, czasem plecy mnie bolą, albo brzuszek, ale Justynka ukochana moja wychodziła z siebie, żeby mi pomóc.
Ja nie lubię innych kotów - jestem arystokratą



Ale Justyna i Ola walczyły o domek dla mnie, pisały, szukały, dzwoniły i odbierały telefony. I kiedy tuż po świętach Wielkanocnych dostały wiadomość, że jest ktoś zainteresowany, to bały się, że ''plusik'' znów spłoszy.




No i teraz najważniejsze: Jadę dzisiaj do Niej!



I na koniec mojego długiego monologu, chciałbym bardzo podziękować Justynie



Bardzo proszę wszystkich, którzy to czytają o pomoc dla Mojej Ukochanej Justyny. Bo opiekuje się jeszcze moimi przyrodnimi Braćmi i Siostrami. Ona kocha wszystkie zwierzęta i pomaga im znaleźć Dom! Ratuje nas i daje miłość! Zajrzyj proszę : http://tymczasy.dzs.pl i pomóż im też trafić do Domów Stałych!
Dziękuję za uwagę i zapraszam do śledzenia mojego wątku. Będą tu zdjęcia jak się bawię, myję, jem, leżę, psocę, stoję, patrzę przez okno, na spacerze i w domu, jak się cieszę i dokuczam Dużej, bo jestem fotogeniczny i przystojny.

Oto ja - Maniek

