Strona 1 z 100

Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ? Proszę o radę!

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 8:34
przez ewka63
Witajcie,
nigdy nie lubiłam specjalnie kotów. Nie, żeby mi przeszkadzały, nie. Były sobie gdzieś obok, czasem pogłaskałam, ale mieć kota ? Nieee. Przecież kot, to tylko leży i mruczy patrząc na wszystko i wszystkich z górnych poziomów swojego ego.
Co innego pies.
Więc jak to się stało, że zawładnęły moim sercem zupełnie !?
Bo znalazł nas Toluś. Mała bura istotka, zarobaczona, chuda, podrzucona do naszego ogrodu.
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Nie mieliśmy serca zostawić samego. No i zaczęło się. Miłość do kota.
Był najwspanialszym kotem świata. Chodził ze mną na spacery przy nodze, na grzyby do lasu, mówił prawie ludzkim głosem, był pacyfistą, wspaniałym łowcą wszystkiego co pełza, biega, lata. Uwielbiał chodzić po starych dębach okalających naszą działkę.

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Toluś odszedł od nas 27 sierpnia tego roku. Czy można rozpaczać za kotem? Wcześniej wiedziałam, że tak. A wtedy dowiedziałam się jak bardzo tak.

Nie żegnam Cię mój kochany koteczku. Byłeś i będziesz zawsze w moim sercu. Moje bure szczęście.

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 8:39
przez Dorota
Piekne...

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 8:45
przez ewka63
Dom bez kota, to nie dom. I to prawda. Choć nie wyobrażałam sobie jak można mieć innego kociaka, teraz wiem, że Tolusia nie zastąpi żaden kociak. Ale wypełni po nim pustkę. I właściwie to mąż zadecydował o wzięciu kotka z fundacji. Bo biedy takie, bo trzeba je pokochać, bo trzeba mieć kota. A do tego wszystkiego, ten Julian to jest właśnie ten kot!
Umówiliśmy się na wizytę, żeby poznać Juliana. Rety.... same koty, wszędzie koty... małe duże, kolorowe. Julian od razu przyszedł po kabanoska, którym mój eM obdarował fundacyjne kociaki i eM już był pewny. Julian to nasz kot. Po przespaniu się z problemem, zabieramy też Batmana. Niech będą dwa, będzie im weselej.
I tak to się znów zaczęło: Miłość do kota.

Obrazek Obrazek


Bo miłość do kota nigdy się nie kończy.

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 8:46
przez ewka63
Witaj Dorotko w moim wątku, bardzo się cieszę, że wpadłaś do nas :)

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 8:54
przez Mulesia
Wzięcie dwóch kotów to doskonały pomysł :ok:
Też wzięłam dwa kocury z fundacji.

Jeśli pozwolisz, będę tu zaglądać, bo zapowiada się ciekawy i "ciepły" koci wątek .

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 10:18
przez ewka63
Witam i Ciebie Mulesiu. Zapraszam, wpadaj jak tylko będziesz miała ochotę. A ja w miarę możliwości czasowych postaram się opisać co dalej :)

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 10:21
przez ninakiler
Witam... jeśli mogę tez sobie podczytam co nie co i skrobne cos od siebie...:)

Ja tez kiedys sądziłam, że pies to najwspanialsze stworzenie...:) a kot to taki co drapie, wszedzie szkody wyrządza, lazi swoimi sciezkami, nie do zabawy i glaskania... coz strasznie sie pomylilam... Jak tylko wyprowadzilam sie z domu (a tam ciagle krolowaly psy, czasem króliczek czy chomik maly) sprawilismy sobie kotkę ze swoim facetem... To byl impuls, bo znajomej okocila sie kotka... byly dwa malenkie stworzonka urodzone w garazu. Nadmienie ze rodzina ma duzo kotow wiec jeszcze dwa... :? chcieli je oddac w dobre rece jak troche podrosną... i tak wlasnie jedna mala ksiezniczka trafila do nas :) Lilka teraz ma 2,5 roku i jest cudowna a ostatnio przygarnelismy kolejna biedę od obcych ludzi, ktorzy nie wiedzieli co począć z kociętami...:) I tak mamy dwie piekne kociaste... Lilę i Kaję :1luvu: :1luvu: :1luvu:

Nie sądziłam, że koty mogą być takie wspaniałe... Moj facet zawsze mial koty w domu, czasem po 4 lub 5 przez cale zycie, a ja tylko jednego jak bylam bardzo, bardzo mala, więc nie pamietam... a teraz moja milosc do kociambrow nie ma granic. :1luvu:

A Twoje kotki napewno docenią to, że przygarnelas, dalas dom i tak wiele milosci... a oddają więcej tej miłości niz dostają :1luvu: :1luvu: :1luvu:
A patrzec mozna na nie godzinami...

Pozdrawiam :ok:

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 10:29
przez ewka63
Witaj Ninakiler :). Bardzo chętnie poczytam o Twoich miłościach :) i pewnie nie raz o radę poproszę :). Cieszę się, że jesteś :)

Tak, na te futrzaste futrzaki można godzinami patrzeć, wciąż coś nowego pokazują, a pozy jakie potrafią przybrać chyba nigdy się nie kończą. Wciąż czymś zaskakują wesoło :)

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 11:02
przez ewka63
Julcio i Batman - początek

Kociaki przyjechały do nas 8 pażdziernika. Za radą pani Kasi, wypuszczone zostały w jednym zamkniętym pokoju, żeby mieć ograniczoną przestrzeń do poznawania. Nie za dużo na raz. Julian od razu zapoznał się z kuwetką - brawo. Batman z kolei wyruszył na poszukiwania i buszowanie po zakamarkach. Po kilkunastu minutach, podpsaliśmy umowę adopcyjną, pożegnaliśmy naszych darczyńców i ... otworzyliśmy drzwi na pokoje.
No tak, za dużo przestrzeni w nowy miejscu nie jest dobrym pomysłem. Julian zaszył się w wersalce i przesiedział tam cały dzień. Wyszedł w nocy. Rano przekonał się, że ten dom raczej nic groźnego dla niego nie szykuje i powoli, powoli zaczął się oswajać z nowym miejscem życia.
Batman noc przespał ze mną pod kołdrą :) Budziłam się co chwilę, żeby go nie zgnieść, bo straszna chudzina i drobnica. Z pyszczka nie pięknie pachnie, więc weterynarz konieczny na już.
Julian też zasmarkany co nieco, kicha i kaszle - weterynarz konieczny.

Dziś jest 6 listopad. Batmanek ma wyleczone dziąsełka, waży pół kilo więcej, kontrola co 3 miesiące. Julcio nadal leczony jest antybiotykiem i lekami zwiększającymi odporność. Idzie ku lepszemu.
4 listopada Julcio po raz pierwszy wskoczył mi na kolana :)

Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 11:07
przez ninakiler
ewka63 pisze:Witaj Ninakiler :). Bardzo chętnie poczytam o Twoich miłościach :) i pewnie nie raz o radę poproszę :). Cieszę się, że jesteś :)

Tak, na te futrzaste futrzaki można godzinami patrzeć, wciąż coś nowego pokazują, a pozy jakie potrafią przybrać chyba nigdy się nie kończą. Wciąż czymś zaskakują wesoło :)

Sama miłość poprostu :1luvu:
Przed chwilą mnie również coś nowego pokazały jak w gonitwie po miezkaniu mozna przewracac suszkę na ubrania 8O 8O 8O Myslalam ze zawalu dostane :ryk:

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 11:18
przez ewka63
My nie mamy już firanek długich w okanch, karnisz w pokoju wyrwany razem z kawałkiem płyty gips-karton, ale za to na meblach ani grama kurzu :mrgreen:
No i jak ich nie kochać ? eM naprawiał karnisz, to oboje z tak wielkim zainteresowaniem oglądały jak się to robi, jakby to nie ich sprawka była :)

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 11:26
przez ninakiler
ewka63 pisze:My nie mamy już firanek długich w okanch, karnisz w pokoju wyrwany razem z kawałkiem płyty gips-karton, ale za to na meblach ani grama kurzu :mrgreen:
No i jak ich nie kochać ? eM naprawiał karnisz, to oboje z tak wielkim zainteresowaniem oglądały jak się to robi, jakby to nie ich sprawka była :)


hehe... u mnie firany są...:) Lila jak byla mała wspinała się... ale zdarzyl sie maly wypadek ze spadla z gory uderzajac pupą o kant monitora... wiec od razu wet.. bo chodzic nie mogla... ogon wogole nie sprawny itd na szczescie bylo to tylko stluczenie... kilka dni pozniej ani sladu po upadku ale w pamieci pozostal wiec firanki od tamtej pory nie naruszone..:) tylko lekko porozsuwane by moc umoscic sie na parapecie w sloneczku...
A mała cóz nie podziela rad rezydentki i probuje swych sil... wiec tymczasowo są podwieszane do samego parapetu... by nie siegnely je ciekawske male pazureczki :ryk:

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 11:28
przez liszyca
:1luvu:
Witaj, bardzo ładne koty i piękna historia. Sama prawda... Dla Tolusia [*], ale miał u Ciebie kawał swojego świata i kawał szczęścia. Z drugiej strony uważam, że miłość do kotów dodatkowo umacnia każde pożegnanie, serce łamie się, rozpada na kawałeczki, ale potem skleja - jest i działa, nie takie samo, bo posklejane, ale działa dla innych...
Ja od zawsze byłam wielbicielką kotów, ale miałam psy ;) Koty są od sześciu lat powiedzmy. I to po prostu SĄ. Będę zaglądać!

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Nie lis 06, 2011 19:32
przez ewka63
Witaj Liszyco :) Pięknie powiedziałaś, posklejane serce... Dla nich warto :)
Pędzę do Twojego wąteczku na rewizytę :)

Re: Jak to się stało, że zawładnęły moim sercem ?

PostNapisane: Pon lis 07, 2011 7:54
przez ninakiler
ewka63 pisze:
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us
Obrazek

Uploaded with ImageShack.us


Dwa Cuda poprostu... Naprawdę śliczne :1luvu: