Bilbuś - kot z dyskopatią

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto paź 04, 2011 12:11 Bilbuś - kot z dyskopatią

Wczoraj dowiedziliśmy sie ,że nasz Mco ma raka. To wspaniały,młody zwierzak.Człowiek w ludzkiej skórze.Pocieszyciel i promyczek w naszym życiu. Gaduła i kompan w codziennych czynnościach.Przyjaciel naszych pozostałych dwóch kotów.Roczniak. Zawsze wesoły i skory do zabawy a od czterech miesięcy chory na tajemniczą chorobę ,której jeszcze miesiąc temu nie zdiagnozował nawet rezonanas magnetyczny.
Obecnie okropne raczysko widac już na zdjęciu rtg...choroba postepuje szybko.Rak kość...rokowania najgorsze z możliwych.Lzy i ból.
I myśl ,jak długo walczyć? Kiedy powiedzieć stop?
Od wczoraj wyję ,jak pies.W nocy obudziłam się i płakałam. Rano leżał obok mnie i mruczał.Nie może już dobrze chodzić.Jest na lekach,chce życ a my musimy ustalić ,kiedy to zycie stanie się zbyt nieznośne dla niego ,by je zakończyć...
Prosze ,niech mnie ktoś pocieszy.Powie ,że jakoś da się to przezyć... Przechodzimy razem proces choroby i teraz ,niedługo ,wiem to,przyjdzie nam przechodzic proces umierania.
Tak bardzo chce mieć dość siły ,żeby zrobić ,to jak nalezy.
Ostatnio edytowano Czw maja 03, 2012 17:29 przez aassiiaa, łącznie edytowano 1 raz
Powód: zmieniłam tytuł na prośbę autorki

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Wto paź 04, 2011 12:15 Re: Mój kochany kot ma raka...

gdzie dokładnie jest ten nowotwór umiejscowiony? Bo kończyny z nowotworem się amputuje...
Obrazek http://www.facebook.com/TOP.INNI?ref=pb
milczenie jest srebrem, a mruczenie - złotem...

Szenila

 
Posty: 1850
Od: Pt gru 03, 2010 18:24
Lokalizacja: Chrzanów

Post » Wto paź 04, 2011 12:17 Re: Mój kochany kot ma raka...

Rak jest w kręgosłupie...to własnie jest najgorsze.Nie można tego ruszyć. Cholerstwo rośnie. Na początku kot miał niedwowład ,teraz już ledwo chodzi.
Wetrynarz powiedział ,że mamy się przygotowac na najgorsze :(

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Wto paź 04, 2011 12:28 Re: Mój kochany kot ma raka...

Jezu, nie wiem co powiedzieć. :cry:
Musisz mieć siły, dla niego!
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto paź 04, 2011 12:36 Re: Mój kochany kot ma raka...

Tak ,wiem.Staram się byc silna ale kiepsko to wychodzi. Patrzę na niego i wyrok wisi ,jak topór nad nim. Czasem wolałabym ,żeby był niegrzeczny ,złośliwy ,nietowarzyski.
Tymczasem to najwspanalszy kot ,jakiego kiedykolwiek miałam. Jego łagodnośc i cierpliwosć rozbrajają mnie na każdym kroku.Tyle już przeżył badań ,cierpień.Chcę mu tego oszczędzić. Myślę sobie ,że po to jesteśmy ludzmi ,by podjac odpowiednia decyzję w odpowiedni czas...
Tak naprawdę nie wiem,czy dane nam są dni ,czy tygodnie.
Kiedy powinnam powiedzieć stop? Myślę ,że nie mozna pozwolic mu cierpiec ani chwili.Obecnie jest na silnych lekach. Rano nawet się bawił ale widac ,że to już nie ten sam kot ,co miesiąć temu.Mniej je ,ciezko się porusza,więcej śpi.
Boże ,kiedy przyjdzie go pożegnać serce pęknie mi na pół.

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Wto paź 04, 2011 12:43 Re: Mój kochany kot ma raka...

Pochowałam już cztery koty, w tym najbardziej przeżyłam śmierć mojego najukochańszego pierworodnego - Pisia. Trauma związana z jego ostatnimi miesiacami i jego odejściem wlecze sie za mną do dziś.
Był dokładnie taki jak Twój ... "Człowiek w ludzkiej skórze. Pocieszyciel i promyczek w naszym życiu. Gaduła i kompan w codziennych czynnościach". Przyjaciel, związany ze mną szczególną więzią, wyjątkowa kocia istota, której żaden inny nigdy nie zastąpi.
Siedem miesięcy walczyliśmy o jego życie. Zbyt późno rozpoznana cukrzyca, do kitu leczenie i nie można już było nic pomóc ... :(
Zrobiliśmy jeden błąd - za długo go męczyliśmy, dwa razy przeżył stan śmierci klinicznej, był już tylko szkielecikiem w futerku., a my ciągle próbowaliśmy... Nie wyobrażałam sobie, że może go nie być ze mną, że odejdzie, przepłakiwałam całe noce i dnie nie mogąc pogodzić się z tym, że odejdzie. Gdy w końcu postanowiłam pozwolić mu odejść i wymęczony zasnął w spokoju obiecałam sobie, że nigdy nie będę zwlekać w takiej sytuacji. Że nie będę nigdy tak męczyć ukochanego stworzenia w imię miłości i przywiązania do niego. Miłość nie powinna pozwolić na niepotrzebnie przedłużane cierpienie. I to mogę poradzić osobom w podobnej sytuacji.

Bardzo, bardzo Wam współczuję tego, co przeżywacie
Wiem, że to bardzo trudno zdecydować, że to "ten moment". Ale to się po prostu wie, gdy się umie ze swoim kotem rozmawiać, gdy się go kocha i rozumie. Wy to na pewno wiecie - i on wam powie kiedy chciałby odejść.
A teraz cieszcie się wspólnymi dniami, słońcem, sobą ...
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 04, 2011 12:51 Re: Mój kochany kot ma raka...

Psiokot dziękuję Ci ze te słowa bardzo mocno. Potrzebowałam tego,co napisałaś. Teraz siedzę i łzy płyną mi po policzkach ale wiem,że nasz Bilbuś nam powie ,kiedy przyjdzie czas... Moim priorytetem jest nie pozwolic mu cierpiec ani minuty.Kocham go za bardzo by go na siłe zatrzymywać. Czasem trzeba po prostu spuścić glowę i się poddac .Wziac to co los nam daje.
Historia tego kota jest wyjątkowa ,ponieważ jadąc po niego do hodowli ,byliśmy zdecydowani na inne zwierze.
On zawojował nasze serca.Wszedł mi do torby i tym samym pokazał ,że jest nasz i chce być z nami.Od początku stworzyła się między nami szczególna wież .Taka ,jakiej nie miałam z żadnym żywym stworzeniem.Moge śmialo powiedziec ,że wybrał nas z jakiegos powodu i staramy mu się dzielnie towarzyszyc w tej okropnej chorobie.Myśle ,że po to jesteśmy dla Niego.
Niemniej jednak trauma jest ogromna.Staram się temu cierpieniu nadac istnienie ale trudno to przychodzi.

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Wto paź 04, 2011 12:53 Re: Mój kochany kot ma raka...

Bardzo niedawno musiałam podjąć "tę" decyzję. Moja kotka odeszła spokojnie, w domu, w obecności tych, którzy ją kochali.
Podejmowanie decyzji było wielką, gigantyczną traumą.
Ona sama powiedziała mi wzrokiem, że już nie ma siły walczyć...
A potem był wielki smutek, ale i poczucie, że to było najlepsze, co mogłam dla niej zrobić, że nie musiała cierpieć.
Bardzo ci współczuję :(

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29533
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 04, 2011 12:59 Re: Mój kochany kot ma raka...

Dopóki nie cierpi w widoczny sposób, dopóki leki działają macie jeszcze wspólny czas.

A może zaoszczędzi Ci tej decyzji, tak jak moje Słońce (na zdjęciu w podpisie).
Cieżko chorowała, też bałam się tej decyzji i ona jakby wiedziala. Odeszła w ciągu kilku chwil.
Była na lekach, nie cierpiała. Rano zjadła normalnie. Po poludniu zwymiotowała, krzyknęla kilka razy i przeszła za Tęczowy Most. Byłam przy niej, to ważne dla mnie. Stało sie w sobotę, byłam w domu.
Byłyśmy do końca razem.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Wto paź 04, 2011 13:08 Re: Mój kochany kot ma raka...

Bardzo wam dziękuję za te słowa.Naprawdę to bardzo dużo znaczy dla mnie.Myśl ,że ktoś mnie rozumie i rozumie ten ból ,jest pocieszająca.
Rozważam wszystko ,bo chce ,żeby kto miał ,jak największy komfort w tych ostatnich chwilach.
Powiedzcie ,czy powinnam poprosic wetrynarza ,żeby przyszedł do domu ,kiedy juz nadejdzie czas?
Czy zawieźć go do lecznicy?
Wiecie ,ja to aż fizycznie przeżywam-nie jem ,kiepsko śpię.Cały świat na chwilę się odsunął i jesteśmy tylko my i on. Nawet dwa pozostałe koty czują i rozumieją ,że dzieje się coś ważnego i smutnego:(
Ktoś mógłby powiedzieć ,że to tylko kot a dla nas jest to AŻ kot.

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Wto paź 04, 2011 13:10 Re: Mój kochany kot ma raka...

Na pewno lepiej wezwać weta do domu... Bardzo Wam współczuję.
Obrazek
UWAGA - Angalia to IKA 6 (na FB Krystyna Kowalska) nie wysyłajcie kotów!!!
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=117164

Zofia.Sasza

 
Posty: 15958
Od: Wto wrz 09, 2008 15:02
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 04, 2011 13:16 Re: Mój kochany kot ma raka...

Na pewno lepiej, jeśli stanie się to w domu. Oszczędzisz przyjacielowi stresu podróży i wizyty u weta, a sama będziesz mogła bez skrępowania płakać tyle i tak długo, ile ci to będzie potrzebne.

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29533
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 04, 2011 13:16 Re: Mój kochany kot ma raka...

Bazyliszkowa pisze: Moja kotka odeszła spokojnie, w domu, w obecności tych, którzy ją kochali.

Gdy nadejdzie czas postarajcie się pożegnać kicia w domu.
Niech odejdzie u siebie, spokojnie, na swoim posłanku. Nie wciskany do transportera, słaby i obolały, na tę ostatnią chwilę wieziony do lecznicy pełnej ludzi i zwierząt ...
Takie pożegnanie i Wam przyniesie ulgę.
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto paź 04, 2011 13:17 Re: Mój kochany kot ma raka...

Wiecie ,ja już rozwód przeżyłam i wiele innych życiowych perturbacji.
Ale śmierci kota-takiej świadomej -jeszcze nigdy(jak byłam mała ,to odszedł nasz domowy kot ale wiadomo-wtedy niewiele się rozumie). Cholera ,to jest gorsze niż można sobie wyobrazić.
Czlowieka zgina w pół ,jak kot ,którego się wybawiło,jak był maluszkiem ,wykochało i wycalowało w futerko ,teraz cierpi ,ledwo chodzi i patrzy sie tylko swoimi oczyskami.
Czasami widze jeszcze tan blask ,ten figlik w jego oczach. to ,co było ciągle obecne ,zanim zachorował i jego zycie zmnienilo się w wielkie turnee po lecznicach.
Czasmi jeszcze widać ,że on chce się bawic i biegać.
Boże ,jak on kochał biegac a teraz nie może. Mam nadziję ,że jest sprawidliwość na tym świecie i będzie biegał na niebieskich polanach...
Idę z nim teraz na balkon.Bardzo to lubi.W ostatnich dniach ,robimy wszystko ,co lubi.

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Wto paź 04, 2011 13:21 Re: Mój kochany kot ma raka...

Przytulam, nic więcej nie mogę dla was zrobić....

Bazyliszkowa

Avatar użytkownika
 
Posty: 29533
Od: Wto sty 31, 2006 15:47
Lokalizacja: Warszawa

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google Adsense [Bot], Hana i 55 gości