
Takiej sobie, czarnej kotki.
Bo Delta to trójkąt, a trójkąt to trzy - jak trzy łapki.




Wszystkie zdjęcia autorstwa forumowej Kasumi.
A zaczęło się tak:
Kilkanaście dni temu zadzwoniła do mnie sąsiadka, że przy naszej ulicy w krzakach od kilku godzin leży kot bez łapy, którego wypatrzył jej pies. I co można z nim zrobić, bo na tej ulicy są dwa puszczane luzem psy, cięte na koty, jeden już jakiegoś dopadł w zeszłym roku. Poszłyśmy tam z jedzeniem, kot leżał, ale okazało się, że rana jest już zarośnięta, a czarny w obliczu whiskasa całkiem sobie radzi z chodzeniem, co potwierdziły dwie mieszkanki osiedla (trzecia z okna udowadniała, że trzeba go jechać uśpić). Chrupki jadł z ręki, ale nie było mocy, aby go złapać bez sprzętu. Nie wyglądał najgorzej (oprócz tego, że był bardzo chudy), jednak widać było, że chodzi mu się dość ciężko, przynajmniej w porównaniu z innymi trzyłapkami, jakie miałyśmy okazję widzieć. Na drugi dzień udało nam się pożyczyć klatkę-łapkę i po 3 godzinach wyciągania whiskasowych kuleczek łapką przez kratkę złapać cwaniaka. Cwaniak okazał się być dziewczynką

Dzięki forumowemu Zllotemu, który jest jednocześnie autorem imienia (jeszcze raz dzięki za pomoc) dotarliśmy do wetki, gdzie okazało się, że:
- wypadek miał miejsce jakieś 3 miesiące temu, rana już zarosła
- łapka zrosła się tak, że utrudnia kotce poruszanie się (o ile dobrze zrozumiałam nastąpił przykurcz ścięgien, kość wygięta w stawie pod nieodpowiednim kątem)
- niezbędna jest konsultacja z chirurgiem, najprawdopodobniej potrzebna będzie amputacja pozostałej łapki, którą kotka nie może się podpierać, a musi ją dźwigać i stąd problemy z chodzeniem
- kotka jest młoda – ma bieluteńkie zęby z przodu, ale kamień z tyłu i silny stan zapalny dziąseł, konieczne ściąganie kamienia,
- łysy placek na grzbiecie okazał się być efektem grzybicy.
O ile jestem zwolenniczką pozostawiania kotów wolnożyjących wolnożyjącymi i nie przerabiania na “chce do człowieka, ale jeszcze trochę nie ufa”, o tyle myślę, że kotka bez łapy to jednak wyjątkowy przypadek, na wolności długo nie da sobie rady, co będzie w zimie... Zresztą kotka nie jest dzika, podeszła do ręki – możliwe, że była kiedyś domowa, ale najwyraźniej od wypadku jakieś 3 miesiące błąka się między blokami (w mojej okolicy jest, jak udało mi się dowiedzieć od karmicielki, od ok. dwóch tygodni). Zostawić jej na ulicy nie mogłam

Kotkę udało mi się umieścić na kwarantannie w krakowskiej kociarni, po tym czasie i po zaszczepieniu trafi do mnie. Wątek będzie miał głównie charakter żebraczo – poszukujący, bo kotka docelowo będzie szukać domu, a ilość zapowiadających się wydatków grubo przekracza moje możliwości finansowe

Więc … mam nadzieję, że uda się uzbierać na jej leczenie, mam nadzieję, że uda się całkiem ją oswoić, mam nadzieję że uda się naprawić łapę, mam nadzieję, że uda się znaleźć dom. I że nadzieja nie jest matką głupich. Nie wiem na ile to jest realne, nigdy nie miałam kota z takimi problemami, choć coś mi mówi, że tłumy nie będą się ustawiać w kolejce...
Pierwsza wizyta u weta wyniosła 65 zł (zdjęcie rentgenowskie, pobranie zeskrobin do badania, odrobaczanie, wyczyszczenie uszu, badanie kliniczne, płyn na grzybicę), później jeszcze 11 zł za dolewkę płyny przeciwgrzybicznego.
Niedługo trzeba kotkę zaszczepić i umówić na konsultację u chirurga.
Niedługo pojawią się bazarki...