Wracaliśmy wczoraj z Warszawy koło 23. Już będąc prawie pod moim domem z daleka zauważyłam, że na ziemi leży zderzak, że drugie auto ma uszkodzony tył - pierwsza myśl - stuknęli się. Mój samochód był zaparkowany równolegle do tych obitych aut, stał po drugiej stronie wąskiej, osiedlowej uliczki. Przejeżdżamy koło mojego auta, patrzę i co widzę (?) - przesunięte drzwi z prawej strony, kilka bardzo głębokich wgnieceń i bardzo głębokie zarysowania. Hmm. Wysiadamy i pytam ludzi, którzy stali obok rozbitych samochodów co się stało i kto jest sprawcą, na co jedna z dziewczyn opowiada, że nie wie kto to zrobił. Zaczęliśmy rozmawiać i co się okazało, że ktoś się najprawdopodobniej napił i poczuł w sobie duszę rajdowca. Na początku uliczki czyli jakieś 200-300m dalej rozwalił 5 samochodów, w tym jedno tak bardzo, że cały przód i tył to była miazga, więc pewnie do kasacji, reszta aut oberwała bardziej lub mniej, następnie przejechał pod blok w którym mieszkam i załadował jeszcze w Volvo od którego odpadł cały tylny zderzak i przesunął je o kilka metrów co spowodowało walnięcie w starą Mazdę, która stała obok, w efekcie Mazda miała dwie wielkie dziury z boku z przodu i z tyłu i zmiażdżone koło, a potem walnął jeszcze w mój samochód. I pojechał dalej... znaleźli się jacyś świadkowie, którzy widzieli, że takim rozwalonym autem wyjechał normalnie na drogę, a tutaj zaraz obok jest krajowa jedynka, w nocy wiadomo aż takiego ruchu, no ale... mam tylko nadzieję, że nikogo nie zabił. Wiadomo potem policja, stanie na zimnie do 2 w nocy. Odpadła mu tablica rejestracyjna więc jest szansa, że go znajdą.
Tego też nie mogę pojąć, że ktoś się upije i jeszcze ma fantazję, żeby wsiadać do samochodu. Jeśli chce ryzykować swoim życiem - proszę bardzo, jego sprawa, ale naraża głównie innych, którzy jak sądzę mają jeszcze ochotę żyć.
Świadkowie mówili, że jechał Volvo, wychodzi, że to super wytrzymały samochód, zniszczył 8 aut i dalej był w stanie jechać.
Ech, świrów nie brakuje jednak.