Troszke mi juz lepiej, chociaz nadal kazda codzienna czynnosc przypomina, ze jeszcze niedawno byla z nami Leeloo ; sprzatanie kuwety (ale malo tych sioooskow), nakladanie jedzenia, itd.) Dziekuje wszystkim za slowa pociechy.
Martwie sie o Daisy. Przedwczoraj nad ranem, jakas 4 rano, zaczela wymiotowac... Bardzo sie meczyla, ale prawie nic nie zwymiotowala . Pomyslalam, ze klakami sie przytkala i dalam dodatkowa porcje pasty. Tylko troche dziwne to bylo, bo natychmiast po akcji "wymiotowanie" RZUCILA sie na suche. No i klaki nie wyszly, a kot je, zalatwia sie, itd.
Dzisiaj o podobnej porze (pomijam moje koszmary, kiciawki nie dadza pospac tez ) to samo. Wyszla taka ociupinka soku zoladkowego, naprawde malo. jakas 1/5 lyzeczki do kawy moze. I chciala natychmiast po jesc. To pomyslalam, ze moze ona musi miec czesciej jedzonko, i dzisiaj zostawilam suche nerkowe dla obydwu caly czas(trudno, Telma musi przecierpiec, ale jej to baaaardzo smakuje, wiec nie takie znowu poswiecenie ). Zobaczymy, czy cos da.
Od kilku dni probuje zlapac sioo obydwu, Daisy z przykazania p. Uli, Telmy kontrolnie. Ale one - mimo ze ladnie pija - sikaja jakies 2 razy dziennie, i to - rano - dobrze po 11 chociaz od 4 robia wycieczki po calym mieszkaniu. Chodze juz na rzesach. Dzisiaj chyba je sila napoje w nocy i zobaczymy, co dalej.
Daisy dzisiaj apatyczna, i jesc nie chce, i nie za bardzo buntuje sie na kladzenie ja pod lampa w cieplym miejscu... Jutro jedziemy do p. Uli, mam tylko nadzieje, ze wyniki sioo jakies beda. Trzymajcie kciuki prosze.