Niunia przeszla pod tecza dzis rano kolo 6. W lecznicy czekali na mnie, bo wiedzieli ze albo przyjde albo zadzwonie. Niunia byla u mnie troszke ponad tydzien - a w domu jakos tak pusto bez niej
. Gdybym wiedziala, ze tak bedzie, nie zostawilabym jej w lecznicy, umarlaby na moich rekach a nie tam. No ale ja do konca wierzylam w ten cud, ktorego nie bylo
.
Eve mam nadzieje, ze nie masz do mnie zalu. Oddalas mi swoja ukochana dziewczynke a ja jej nie upilnowalam... Bardzo mi przykro tez z tego powodu...
Przyczyna byla jednak najprawdopodobniej bialaczka, mimo ze test Niuni wyszedl negatywnie. Podobno u takich maluchow bialaczka moze nie pokazywac sie jeszcze na tescie.
Po transfuzji mala czula sie ewidentnie lepiej, oddychala bez pomocy i bez problemow, zarozowila sie, przespala noc na ramieniu mojej pani doktor. Wczoraj jak bylo, to wiecie - nie musiala byc w namiocie tlenowym, ale byla baardzo slabiutka. Poznym wieczorem pogorszylo sie, poszla pod namiot tlenowy, rano dr Sierakowski reanimowal ja tlenem ale nic nie pomoglo. Poniewaz tuz po transfuzji czula sie o wiele lepiej a potem coraz gorzej, nalezy przypuszczac, ze organizm zrobil z przyjeta przez nia krwia Telmy to, co z jej wlasna... Wyniki krwi wpisze w kolejnym poscie, gdyby ktos chcial je zobaczyc.
Sa jeszcze dwa maluszki z tego miotu. Eve, pani doktor sugerowala dwie rzeczy - jak najszybsze zrobienie im badan krwi, mimo ze w chwili obecnej moga byc swietne; zawsze bedzie pozniej mozliwosc porownania wynikow; i testy na bialaczke ale dopiero jak maluchy osiagna dojrzalosc plciowa, czyli kolo 7-8 m-ca. Pewnie jakas kuracja profilaktyczna na podniesienie odpornosci, dluzsza, tez by sie im przydala...
To byl maly bialy aniolek, ktory mial przerwac zla passe, ale byl za slaby. Mam nadzieje, ze juz nie cierpi...