Proszę Państwa, oto Krzyś - część pierwsza

[Katia K.]

Dziewczyny, może w piątek będę wiedziała już na pewno, umówiłam się na rano na pobranie wycinka. Jedyne, z czego jestem zadowolona, to fakt, że ta weterynarz szuka, myśli, zastanawia się, choć ma w swoim gabineciku skromne możliwości, to przynajmniej służy wiedzą i chęciami. Bo z tej prawdopodobnej diagnozy zadowolona nie jestem

Zmorka ma dziąsła cały czas smarowane, na kontroli po dwu tygodniach stosowania tego leku (oczywiście nie pamiętam nazwy), te z przodu podobno wyglądają ładniej, siostra musi jakoś głębiej w pyszczek sięgnąć (idiotycznie to brzmi, co napisałam, ale wiecie, o co chodzi). Wtedy, przed rokiem, skupiono się na jej wątrobie, miała zresztą wtedy koszmarne te wyniki przecież, enzymy po kilkaset Czy to wszystko to wynik pobytu w schronisku, około półrocznego, czy to taki zepsuty kotek po prostu.

[kwiryna]

dużo zdrówka dla kociastych

[gatiko]

Mocne kciuki, za kociaste

[Atta]

O jak ja tu dawno nie byłam. No to jestem

[Katia K.]

Ha, ostatnia doświadczenia (ale tak naprawdę to nie tylko ostatnie, koty zdominowały moje życie blisko 12 lat temu) zaowocowały przemyśleniami zebranymi w Odę do weterynarzy:

niełatwo zostać
weterynarzem
prościej tokarzem
albo piekarzem

ciężka teoria
praktyka trudna
nauka żmudna
chociaż nienudna

skąd taki zapał
do studiowania
chęć pomagania
czy... zarabiania?

dziś doktor Judym
pośród lekarzy
weterynarzy
rzadko się zdarzy

szybko się w pracę
wkradać zaczyna
zwykła rutyna
to nie nowina

zwierzę to pacjent
taki jak człowiek
i choć nie powie
ceni swe zdrowie

chociaż o pomoc
prosić nie umie
lekarz zrozumie
logiczne w sumie

czy aby zawsze?
czasem się zdarza
coś, co podważa
etos lekarza

jest to najczęściej
pęd za pieniądzem
a takie żądze
szkodzą - tak sądzę

jednak na szczęście
też się trafiają
tacy, co dbają
i się starają

bycie Dolittle'm
to dzisiaj cnota
dla krowy, kota
na wagę złota

A wiedzieliście, że "weterynarz" to obraźliwe określenie? Oznacza bowiem "hodowcę zwierząt". Lekarz weterynarii - tak powinniśmy mówić. Ehhh...

[Katia K.]

Niunia miała dziś fuchę modelki. Już któryś raz z kolei w Lublinie organizowana jest konferencja doszkalające dla lekarzy, tym razem tematem jest kardiologia. Właśnie wróciłyśmy z echa serca, badanie trwało 45 minut i wszyscy (w praktycznych zajęciach uczestniczą też szkolący się studenci) chwalili ją, że jest taka grzeczna. Bo to trudne badanie, kot musi leżeć na boczku. Niunia ma zdrowe serduszko, badanie trwało tyle, bo kilka osób chciało pojeździć sobie głowicą. Mamunia jest bardzo dumna. Ciekawe, kiedy Niunia wymyje się z tego żelu (na szczęście, ze względu na jej wiek - domniemane 17 lat, postanowiono nie golić jej do badania, co by spowodowało dodatkowy stres).

[gatiko]

Cudowna panienka Strasznie długo trwa takie badanie...
A Krzyś, jak się ma ?
Kasia, być moze w tym roku ,uda nam się kawy napić . Jak będzie miała oczywiście chęć mnie poznać

[Katia K.]

Badanie trwa nawet 30-60 minut, w zależności od tego, jak spokojny/niespokojny jest kot. Czasem nawet dają "głupiego jasia". Zapisałam Niunię 2 tygodnie temu i im było bliżej, tym bardziej biłam się z myślami, czy aby dobrze robię, czy to nie będzie dla niej zbyt duży stres. Oczywiście okazało się, że to jedynie dla mnie za duży stres, jak było do przewidzenia Badanie tyle trwało, bo, mając na stole taką "modelkę", chcieli to wykorzystać i pooglądać sobie to serce ze wszystkich stron, pojeździć tą głowicą. Podobno serce u starszych kotów jest bardziej położone, młodziaki mają je prosto, tyle zapamiętałam
Krzyś bez zmian, nie jest idealnie, nie jest też jakoś źle, ot, codzienność.
Bardzo się cieszę, że przyjeżdżasz, z kotem czy ze sobą? Mam nadzieję, że uda nam się spotkać, no musi przecież

[gatiko]

Dzielna dziewczynka , naprawdę.
Krzyś - miś, cieszę się,ze stabilnie przynajmniej. Teraz gorąco, smarujecie uszka ?

Aach... jak będę wiedzieć na 100% co i jak, to dam znać. I jak będziesz chętna, pójdziemy na kawę

[Atta]

Już sobie wyobrażam, jakby Chrapek zareagował na takie jeżdżenie głowicą po jego ekskluzywnym czarnym futerku. Tutaj to dopiero studenci by sie naoglądali

[Katia K.]

Wolę nie wyobrażać sobie takiej wizyty z Chrapkiem albo Krzysiem. U nich to 30 sekund, tak jak ta lekarka mówiła, sprawdzić na szybko czy pacjent jest kardiologiczny.
Niunię zapisałam, bo to naprawdę kochana, spokojna kocina. No i jest staruszką, nie badałam jej do tej pory w żaden sposób kardiologicznie, a tu zdarzyła się okazja za darmo...

Kombinujemy z parasolami.
Taka konstrukcja chwilę wisiała:

Ale nie zdała egzaminu, parasolka fruwała i zaczepiała się o siatkę, no i nie dawała zbyt dużo cienia.
Teraz mamy coś takiego. Szukaliśmy małego parasola, bo te ogrodowe nie zmieściłyby się. Ten też miał zawyżony rozmiar na metce, dobrze, że mieliśmy miarkę:

Już machnęłam ręką na ten balkon. Ja go właściwie tylko sprzątam, a tak - służy kotom. Nie chce mi się już gadać, jakich wrażeń słuchowo-zapachowych dostarczają mi sąsiedzi

Iwonka, chętna będę i mam nadzieję, że i czas się znajdzie, może, jak mi się uda wcześniej posprzątać, to wstąpisz poznać Krzysia

[Atta]

Teraz mamy coś takiego. Szukaliśmy małego parasola, bo te ogrodowe nie zmieściłyby się. Ten też miał zawyżony rozmiar na metce, dobrze, że mieliśmy miarkę:

Już machnęłam ręką na ten balkon. Ja go właściwie tylko sprzątam, a tak - służy kotom. Nie chce mi się już gadać, jakich wrażeń słuchowo-zapachowych dostarczają mi sąsiedzi

Ten parasol widać,że nie dla ludzia,ale koty mają exclusive wypoczynek A co to z Waszymi sąsiadami nie tego?

[Katia K.]

Właśnie przeszła straszna burza, z gradem, urwanie chmury, szaleństwo A wcześniej był piekarnik, jak gdzieś przeczytałam: jak w szatni koszykarzy po meczu... Ja przy takiej pogodzie płynę, topię się, puchnę, no koszmar
Słabo, ale coś tam widać:


W taką pogodę, jak ostatnio, koszmarny skwar, mądre koty szukają ochłody w mieszkaniu:

A kot Krzyś woli się opalać:

Dobrze, jeśli chociaż "pod grzybkiem", a nie byle gdzie

U mnie w domu rodzinnym papierosów nie ma, u Krzyśka to samo. My nie palimy. Przeszkadza mi to. Mamy sąsiada piętro niżej po przekątnej, który pali ukraińskie g..., o takie w Lublinie nie trudno. Wszystko wydmuchuje w naszą stronę, dym idzie - wiadomo - do góry. Poza tym od kilku miesięcy ktoś wypuszcza ze swojego mieszkania smród stęchlizny? naftaliny? To jest nie do wytrzymania. Wszystko to idzie do domu, nawet mam taki odświeżacz, który psika co jakiś czas, choć nie lubię takich udogodnień.
Niedawno niedaleko ode mnie sąsiedzi wpadli na świetny pomysł, żeby zamykać swoje dzieci (a jest tego czterech chłopaków) na balkonie. Pewnie, wtedy w mieszkaniu święty spokój. No i przy każdej niesprzyjającej zabawom na dworze pogodzie, słucham ich wrzasków. Na balkonie obok miałam niedawno podobną sytuację, tylko to była pojedyncza dziewczynka. Na szczęście się przeprowadzili (tzn. wrócili teściowie, jakieś takie wymiany mieszkaniowe w rodzinie). To dziecko zaczepiało też moje koty, próbując grzebać kijem przez siatkę.
No i na balkonie goszczę rzadko, żeby posprzątać albo zgarnąć koty i wszystkie rupiecie przed burzą (o ile jestem w domu, jak na szczęście dziś). O poczytaniu książki czy wywieszeniu prania, żeby szybciej wyschło, nie ma od jakiegoś czasu mowy.

[puszatek]

przytulam Krzysia i resztę gromadki

współczuję koszmarnych sąsiadów, dzieci są jak szarańcza, brak mi do nich cierpliwości

[Katia K.]

Cześć Basiu, dobrze Cię widzieć, wiem, że masz niebłahe problemy zdrowotne, czytam, trzymam za Ciebie mocne kciuki.

Wczorajsza burza zostawiła po sobie pobojowisko. Ja takiego nie pamiętam. Nieco ponad rok temu, 17 czerwca, też przeszła straszna burza, to była raczej wichura z deszczem, trwała 5 minut i pozostawiła zniszczenia. Ale to, co działo się wczoraj, to naprawdę koszmar. Potwora Szyszko nie trzeba Drzewa wyrywało z korzeniami, stare piękne zdrowe drzewa, mnóstwo takich zniszczeń w Śródmieściu. W moim ukochanym Parku właśnie coś rżną Będę wychodziła 17:30 do kotów, zobaczę, ale domyślam się. Tragedia A, wczoraj nad ranem, ok. 4, też przeszła potężna burza z ulewą, zerwałam się, żeby pościągać szmatki, grzybka itd. z balkonu. Piorun strzelił w jeden z drewnianych budynków w lubelskim Skansenie, chatka spaliła się do cna, straż nie poradziła. Dziwne, są tam wyższe punkty, jest wysoki wiatrak, jest cerkiew grekokatolicka.
Dziś burza krąży od jakiegoś czasu dokoła Lublina. Niech nas ominie, nie chcę powtórki z rozrywki.