Właśnie przeszła straszna burza, z gradem, urwanie chmury, szaleństwo
A wcześniej był piekarnik, jak gdzieś przeczytałam: jak w szatni koszykarzy po meczu... Ja przy takiej pogodzie płynę, topię się, puchnę, no koszmar
Słabo, ale coś tam widać:
W taką pogodę, jak ostatnio, koszmarny skwar, mądre koty szukają ochłody w mieszkaniu:
A kot Krzyś woli się opalać:
Dobrze, jeśli chociaż "pod grzybkiem", a nie byle gdzie
U mnie w domu rodzinnym papierosów nie ma, u Krzyśka to samo. My nie palimy. Przeszkadza mi to. Mamy sąsiada piętro niżej po przekątnej, który pali ukraińskie g..., o takie w Lublinie nie trudno. Wszystko wydmuchuje w naszą stronę, dym idzie - wiadomo - do góry. Poza tym od kilku miesięcy ktoś wypuszcza ze swojego mieszkania smród stęchlizny? naftaliny? To jest nie do wytrzymania. Wszystko to idzie do domu, nawet mam taki odświeżacz, który psika co jakiś czas, choć nie lubię takich udogodnień.
Niedawno niedaleko ode mnie sąsiedzi wpadli na świetny pomysł, żeby zamykać swoje dzieci (a jest tego czterech chłopaków) na balkonie. Pewnie, wtedy w mieszkaniu święty spokój. No i przy każdej niesprzyjającej zabawom na dworze pogodzie, słucham ich wrzasków. Na balkonie obok miałam niedawno podobną sytuację, tylko to była pojedyncza dziewczynka. Na szczęście się przeprowadzili (tzn. wrócili teściowie, jakieś takie wymiany mieszkaniowe w rodzinie). To dziecko zaczepiało też moje koty, próbując grzebać kijem przez siatkę.
No i na balkonie goszczę rzadko, żeby posprzątać albo zgarnąć koty i wszystkie rupiecie przed burzą (o ile jestem w domu, jak na szczęście dziś). O poczytaniu książki czy wywieszeniu prania, żeby szybciej wyschło, nie ma od jakiegoś czasu mowy.