Ten czerwony Simon's Cat, którego dostaliśmy od Babci, nie jest przywiązany, nie dręczymy koteczka. A teraz nie będziemy dręczyć go jeszcze bardziej...
W piątek trzynastego wieczorem zauważyłam, że posikuje krwią...
W sobotę zapakowaliśmy go (cudem!) do transportera. Diagnoza to zapalenie pęcherza, antybiotyk, dyskusja nt. możliwości podawania antybiotyku w domu (miażdżę tabletki w moździerzu...), jakiś zakwaszacz moczu, urinary suche na próbę. Ok, później nie było już rudawych smug. Od niedzieli zaczął coraz częściej chodzić do kuwety. Kiedy wczoraj chodził co kilka minut, grzebał, grzebał, pojękiwał i nic z tego nie wynikało, stwierdziłam, że muszę zagryźć zęby i jechać go ratować. Lekko nie było, 6 kg Chrapka w normalnym transporterze, jazda autobusem, no.
Nie zatkał się, to jednak zapalenie pęcherza. Siedzieliśmy godzinkę pod kroplówką, zrobiliśmy usg i rtg. Chrapek zadziwia mnie swoim przyzwoitym zachowaniem u lekarza (choć dziś już tak fajnie nie było). Drogi moczowe ok, narządy wewnętrzne ok. Cuda wyszły na rtg. Chrapek ma bardzo chory kręgosłup, duże zwyrodnienia i dodatkowy kręg w części lędźwiowej. Taki jamnik. Do tego połamany w kilku miejscach ogon. Chrapek jest u nas prawie 9 lat (za 3 tygodnie minie 9 lat, jak wzięłam go z dworu), od początku widziałam ten jego krótszy nieco ogon i lekkie zarzucanie przy chodzeniu. Ale jestem w szoku, naprawdę, nikt się tego nie spodziewał. Ten kręgosłup może być przyczyną zarówno problemów z sikaniem, jak i zachowania...
Krew pół na pół, część parametrów dobrze, cześć - niekoniecznie.
No i tak się mamy z tym niedobrotą.
Zawsze się cieszyłam, że choć Chrapek w tym domu zdrowy się uchował...
Krzyś bez zmian, zdejmujemy abażurek, wczoraj było bardzo nerwowo, więc na bardzo krótko. Świecić jeszcze nie zaczął, choć miałby prawo, to już 47. dzień w abażurku.