Stefano zafundował nam dziś emocjonujący poranek.
Kiedy jechałam tramwajem z młodym do przedszkola, zadzwoniła do mnie mama, że pod blokiem kręci się kot podobny do Stefana.
Zaraz okazało się, że to faktycznie JEST Stefan, bo Mih zorientował się, że drzwi są niedomknięte, a Stefana nie ma w domu. Ja w tramwaju, nie mogę pomóc, a Mih mi mówi przez telefon, że nie może go znaleźć... Oczywiście zaraz najczarniejsze wizje stanęły mi przed oczami. Okazało się, że Stefan, zamiast być rozjechany przez samochód czy rozszarpany przez psy, z zainteresowaniem bada coś w gęstych krzakach pod blokiem i ani myśli wyjść, trzeba go było wywabiać stamtąd. Bardzo był z siebie zadowolony
A ja chyba skróciłam sobie prognozowaną długość życia tymi stresami