A wszystko zaczęło się od... powodzi.
Jadąc do pracy przejeżdżam Wisłę, najczęściej mostem Łazienkowskim. W maju 2010 roku codziennie spoglądałam na kamienne podpory drugiego mostu, Poniatoszczaka, i mierzyłam poziom wody: cztery kamienie do mostu... trzy... dwa... i na tym chyba stanęło, już nie pamiętam. Ot, taka dygresja, ale przecież nie o mosty tutaj chodzi.
Pewnego dnia zadzwoniła do mnie kumpela, że jej kumpele, psiary i koniary, walcząc o konie i dobytek w stajniach (woda podtapiała stadninę), znalazły maleńką rudą kicię i nie bardzo wiedzą jak się toto obsługuje
A ponieważ zawsze wyrażałam się o kocim rodzie z pokorą i uwielbieniem, koniec końców łańcuszek dobrych serc dotarł do mnie. I tak oto w moje życie nieśmiało i delikatnie wkroczyła ruda dama, roboczo nazwana Wiewiórką:
Na początku wcale nie wyglądała jak dama, choć jej dostojne spojrzenie i nienaganne maniery nie pozostawiały wątpliwości, że to nie żaden gryzoń z ADHD, tylko prawdziwa Lady. Przywróciłam więc jej godność oficjalnym wpisem do kocich papierów, i zabrałam się za przywracanie wizerunku bardziej zewnętrznego.
Teraz, po przeczytaniu kilkuset już stron na forum miau, uważam, że jestem szczęściarą, bo pomimo wycieńczenia moja ruda kruszynka była w stosunkowo dobrym stanie: wszystkie łapki sprawne, oczy, nos i uszy w miarę czyste, żadnych strasznych chorób na F i poważniejszych urazów.
Niemniej jednak była bardzo wychudzona, troszkę zapchlona, z łysymi plamami na brzuszku i w pachwinach (myślę, że od długiego siedzenia w ciasnym miejscu), jak również łysą nasadą ogona. Poza tym, jak już pisałam w innym wątku, brakuje jej siekaczy (ostatni wypadł niedługo po tym, jak się u mnie zjawiła), prawdopodobnie miała złamany mostek i ma ołowianą pamiątkę za uchem od jakiegoś ćwierćmózga z wiatrówką.
Podczas pierwszej wizyty u weta oczywiście padło pytanie: ile ona ma lat? Cóż, do dzisiaj nie wiem
Z początku odpowiedź wydawała się prosta: matowa sierść, niezbyt ładnie pachnąca, no i ten brak zębów... zapewne staruszka. Jednak po nakarmieniu (wet zalecił RC Growth, żeby kocinkę szybko "odbudować"), podleczeniu, wyczesaniu i wygłaskaniu nagle spod kołtunów wyłoniła się młoda kicia - zresztą sami zobaczcie:
(można trochę zauważyć ubytki przy ogonku, który wtedy jeszcze wyglądał mizernie)
Sądzę, że Ruda ma ok. dwóch lat, i na pewno kiedyś już była u ludzi. Po wkroczeniu na jej obecne włości (bo przecież nie moje
) obadała teren i bez chwili namysłu skorzystała z kuwetki. Nie bała się blokowych hałasów, na dźwięk odkurzacza dostojnie i bez pośpiechu udała się za kanapę, a po ustaniu przyczyny irytacji dumnie zasiadła na parapecie i liżąc łapę stwierdziła: no! nareszcie!
I tak Ruda Królowa zaczęła panować nad naszym małym królestwem
Ciąg dalszy nastąpi niebawem.