Uwaga, w dzisiejszym odcinku poleje się
KREW, mnóstwo krrrwi... więc osoby wrażliwe proszę o czytanie pod nadzorem rodziców
Śledząc wątek Pasibrzuchy o jej szalonych kotach (szczególnie o Tyci biorącej zakręt na twarzy
) przypomniałam sobie pierwsze krrrwawe wydarzenie:
Lady, jak na Królową przystało, jest bardzo spokojną i delikatną koteczką. Czasami śpi ze mną na brzegu łóżka, często opierając się łebkiem o moją rękę. Nie macie pojęcia, jaka byłam zszokowana, kiedy pewnej nocy obudził mnie straszliwy koci wrzask i przenikliwy ból w dłoni. Ruda po prostu wgryzła mi się w rękę, i na dodatek "kopała" tylnymi pazurami. Na szczęście pazurki miała przycięte, ale zęby nie... Zanim dotarło do mnie, co się właściwie stało, zdążyłam zakrwawić wszystko dookoła. Jednakowoż obrażenia nie były poważne i dzisiaj ledwo widać blizny po dwóch kiełkach.
Z początku myślałam, że ją przydusiłam i po prostu się broniła, ale po jakimś czasie przytrafiło się coś podobnego, ale tym razem w dzień i bez "zęboczynów" – po prostu spokojnie śpiąca kicia nagle wrzasnęła i zerwała się, siekąc wszystko dookoła pazurami. Później jeszcze kilka razy zrywała się ze snu bez powodu i uciekała, ale jakby z coraz mniejszym przerażeniem.
Z jednej strony jestem ciekawa, co się biednej kocinie śniło, ale z drugiej strony wolę nie wiedzieć, jaka koszmarna przeszłość ją nawiedzała... na szczęście dzisiaj już tylko "biegnie" przez sen, zapewne uciekając przed Korinem
A potem przybył do nas Korin-Gagatek, który w przeciwieństwie do cichutkiej Lady (ona nawet mruczy niesłyszalnie) ciągle bryka i gada
Jak to młody kotek, Gagatek pewnego dnia "bryknął" Rudą z fotela – i tak jakoś nieszczęśliwie spadła, że zwichnęła sobie piękny, puszysty ogon
Na szczęście po paru tygodniach kitka odzyskała sprawność i teraz dumnie powiewa za Królową jako oznaka władzy
Na tym jednak nie koniec historii: pewnego dnia Lady miała chyba dość zaczepek młodego (który wtedy był jeszcze ciutkę od niej mniejszy) i odpłaciła mu się, dziabnąwszy go w koniec ogonka. Maluch oczywiście zaczął płakać, ale ponieważ szybko się uspokoił, nie zwróciłam na to większej uwagi i nie zauważyłam, że ogonek ucierpiał. Gagatek bardzo starannie go wylizywał, ale myślałam, że to zwykła kocia higiena. Potem jednak pojawiło się widoczne zgrubienie, którego mały nie pozwalał dotykać, więc postanowiłam interweniować. Okazało się, że chłopak ma w ogonie dziurę, a ponieważ chyba jeszcze nie potrafił sobie porządnie tej rany wylizać, "zaczesał" na nią futro i zaczęło się paprać. Zawinęłam więc Pacjęta w ręcznik żeby się nie wyrwał i zaczęłam moczyć ogon w ciepłym rumianku. Wycięłam zaropiałe włosy, oczyściłam rankę i wszystko na szczęście zaczęło się goić i zarosło futerkiem.
W przeciwieństwie do Rudej, u której po kontuzji nie ma nawet śladu, Gagatek ma teraz lekko załamany ogon (widać to trochę na zdjęciu z pieseczkiem), co jednak dodaje mu tylko łobuzerskiego uroku
I to tyle na dzisiaj, dziękujemy za uwagę