Kocianny... Coś się kończy :( coś się zaczyna :)

Ponieważ pierwotna wersja tego postu wydawała się wyrwana z kontekstu i pozbawiona odnośników do fotek, które dawno zniknęły z serwera, wrzucę tu w miarę świeże, aktualne foty swoich sierściuchów, czyli Kociann Tri Plus, a także zwięzłą historię tego, jak do mnie trafiły, bo w tej chwili rozpełza się ona po różnych wątkach i trudna jest do ogarnięcia 
Żeby to ułatwić, w miarę możliwości dam też odnośniki do odpowiednich wątków, w których się produkowałam (kosztem tego wątku, hmmm).
Wielbicielką sierściuchów byłam od dziecka, ale dopiero jako samodzielna, samofinansująca się i samodzielnie mieszkająca
jednostka mogłam pomyśleć poważniej o zaopiekowaniu się jakimś futrem. Zanim zaczęłam pisać na miau, podczytywałam je, no i z zainteresowaniem przeczytałam, że warto pomyśleć o wzięciu jednocześnie dwóch zaprzyjaźnionych kotów. Było to dla mnie o tyle sensowne, że brałam poprawkę na swój tryb życia - czasem znikałam w pracy na kilkanaście godzin i zdawałam sobie sprawę, że samotny kot będzie się nudził. Deliberowałam też jakiś czas, czy lepiej kocurek, czy kotka, czy para mieszana, czy jednopłciowa, czytałam opinie, porównywawałam... Po czym zdałam się na los i wzięłam te dwa kociaki, które potrzebowały domu, zgarnięte z ulicy z kocim katarem i podleczone w DT w katonki i katona starszego z miau. Ponieważ dwa z czterech maluchów były czarne, a dwa bure, miałam tylko taki warunek, że chcę mieć jakieś zróżnicowanie kolorystyczne, żeby mi się koty nie myliły 
I tak oto trafiły do mnie dwie urocze, ale ciut dzikawe jeszcze mieszkanki pięknego Żoliborza, a właściwie jego śmietników, piwnic, krzaczorów i zacisznych bram, czyli bura Skierka i czarna Banshee (wedle początkowego rozpoznania wydająca się kocurkiem), która okazała się o tyle nietypową czarnuszką, że miała (i po części ma nadal) różowy nosek
Przyznaję, że nie byłam doświadczoną kociarą (mimo wieloletniej sympatii do zwierzaków), nie byłam przyzwyczajona do przestawania z sierściuchami na co dzień. Nic więc dziwnego, że pierwszej nocy po adopcji - nocy, którą oba futrzęta, późniejsze Kocianny Starsze, spędziły głównie w mojej skrzyni na pościel, tłukąc się tam do upadłego
- o godzinie czwartej rano zarządziłam eksmisję kociaków do przedpokoju, na umieszczone tam legowisko
żeby móc się trochę zdrzemnąć.
A potem bardzo długo z przekonaniem powtarzałam, że z kotami spać nie potrafię i na noc się izolowałam (chociaż ileś tam prób socjalizacji podejmowałam). Sytuacja zmieniła się radykalnie dopiero z przybyciem trzeciej Kocianny, Mori, która już pierwszej nocy, o ile pamiętam, rozwaliła harmonijkowe drzwi i włamała się do pokoju
Poza nocami integracja była dość udana - Kocianny Starsze były miziane, wybawiane, karmione, leczone, jeśli było trzeba, a w odpowiednim czasie, ma się rozumieć, pozbawione pewnych damskich atrybutów
To teraz trochę fotek.
Najpierw Skierka - na me oko przywódca Kociannowego stada
Niekiedy wyniosła, niechętna do kontaktów z obcymi, którym przygląda się z rezerwą ze szczytu regału albo najwyższej platformy drapaka, póki nie zasłużą sobie na więcej uwagi. Ta rezerwa wobec obcych nie przeszkadza jej niekiedy wtulać się pod moją pachę i delikatnie ciumkać
Skierutek lubi też zagrzebywać się pod kocami, stertami poduszek 

A to Banshee - rozgadana, przemawiająca często zrzędliwym, marudzącym miaukiem - ukazana również we wcieleniu quasi-wystawowym
Kiedy słucham jej gadaniny, dochodzę do wniosku, że ma jakieś geny syjama
No, ale psie geny chyba też, bo zdarza jej się po kilkanaście razy aportować mysz i donośnym miaaaaaauuuuuukieeeeem domagać się powtórki

Kocianny Starsze - Banshee i Skierka - w zgodnym na ogół duecie


W listopadzie 2005 roku do czarno-burej pary dokoptowana została charakterna trzykolorowa koteczka uratowana przez Kicorka ze schroniska w Józefowie, w DT zwana Zorrunią (od czarnej maseczki a la szop pracz, tfu, Zorro
na pyszczku), u mnie przechrzczona na Mori, co miało być skrótem od imienia celtyckiej bogini wojny - Morrigan
I tak duet stał się tercetem, czyli Kociannami Tri ("Tri" od trikolorki, no i od cyferki 3
).
Trochę o Mori-Zorruni można przeczytać w tym wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13 ... a#p1400294
Trikolorka, jak to trikolorki mają w zwyczaju (fachowo
czarny szylkret z białym) okazała się charakterna (weci, którzy zwlekali z założeniem jej kubraczka po sterylce aż do wybudzenia, dobrze zapamiętali Mori
), czasem ciut histeryczna, a jednocześnie przesłodka i przymilna
I święcie przeświadczona, że najbardziej odpowiednie miejsce na koci sen, to ludzka poduszka, a ściślej - skalp własnego ludzia, który to skalp należy od czasu do czasu rozczesywać pazurkami
Oto Mori w różnych odsłonach, w tym jako biedniusi obolały koteczek po sterylce (co nie przeszkodziło jej się zgodnie ze swym zwyczajem uwalić się na mojej poduszce
)

A oto i cała (nie tak już zgodna, hmmm, bo panienki czasem się ganiają i pierze leci) trójeczka Kociann Starszych i trzykolorowej Mori, czyli Kocianny Tri

Jako ostatnia (jak dotąd, hłe hłe
puszystego łazienkowca na razie nie liczę
) dołączyła do stada malutka w porównaniu ze Kociannami Starszymi, a zwłaszcza pokaźną Mori, puchata, czarno-biała pingwinka o ksywce Fairy (fachowo jej umaszczenie określa się chyba jako "czarny dymny z białym"
)


Fairy kocięciem będąc wspinała się po drzewach w okolicy Kopca Czerniakowskiego, tam też została odłowiona z uwagi na chore, niewidzące obecnie oczko
Ponieważ Fairy ma za sobą operację usunięcia kilku ząbków, nazywana bywa niekiedy pieszczotliwie Wróżką-Zębuszką
To jedyny mój kot, którego wypatrzyłam na Facebooku
Bodajże na stronce Jokota albo też ogłoszeniach adopcyjnych Koterii:
http://www.facebook.com/photo.php?fbid= ... =1&theater
Potem jej losy śledziłam w wątku Łamigłówki, o tutaj:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=151003
A ostatecznie trafiła do mnie - formalnie do DT, ale od razu z opcją zamiany w DS. Ponieważ już po tygodniu kicię udało się zostawić bez izolowania z Kociannami Tri i wszystkie panienki po moim powrocie z pracy okazały się żywe i zdrowe, to pierwszy, wstępny etap dokocenia uznałam za udany, a Kocianny Tri stały się Kociannami Tri Plus
Edit: no i zgodnie z cichymi zapowiedziami (i lekkim przestrachem, bo wskaźnik ilości kłaków wokół mnie znacznie przekroczył założone lata temu normy
) dodaję ciąg dalszy. Coś mi się zdawało, że na historii Fairy ten post może się nie zakończyć
Elfik jeszcze nie zdążył się u mnie zadomowić porządnie, kiedy łazienkę zasiedliła (może miesiąc po przybyciu Fairy) puchata królowa ruin Konesera, nieuchwytna i przebiegła jak Mata Hari, mistrzyni w omijaniu klatki-łapki
opisywana początkowo przez Migotę w tym oto wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=149099
Z uwagi na pokaźne rozmiary (imponujące dla mnie zwłaszcza na początku, potem doszłam do wniosku, że kot mi się skurczył
) dostała robocze imię Kocurra alias Tri-Rex, ostatecznie (po iluś tam próbach dopasowania do niej odpowiedniego imienia) ochrzczona Tytanią (po Szekspirowskiej królowej elfów, z uwagi na naturalną władczość, a poza tym z uwagi na "tytaniczne" rozmiary
).
A oto i Tytania Kocurra Tri-Rex w kilku odsłonach

Kocurra Tytania to na razie jedyny mój kot, którego poważnie planuję odchudzić - ciekawe, z jakim skutkiem, hmmmm...
Edit: o zmianach w kotostanie po tym, kiedy pozostała mi tylko 20-letnia Banshee, piszę na stronie 57. wątku

Żeby to ułatwić, w miarę możliwości dam też odnośniki do odpowiednich wątków, w których się produkowałam (kosztem tego wątku, hmmm).
Wielbicielką sierściuchów byłam od dziecka, ale dopiero jako samodzielna, samofinansująca się i samodzielnie mieszkająca


I tak oto trafiły do mnie dwie urocze, ale ciut dzikawe jeszcze mieszkanki pięknego Żoliborza, a właściwie jego śmietników, piwnic, krzaczorów i zacisznych bram, czyli bura Skierka i czarna Banshee (wedle początkowego rozpoznania wydająca się kocurkiem), która okazała się o tyle nietypową czarnuszką, że miała (i po części ma nadal) różowy nosek

Przyznaję, że nie byłam doświadczoną kociarą (mimo wieloletniej sympatii do zwierzaków), nie byłam przyzwyczajona do przestawania z sierściuchami na co dzień. Nic więc dziwnego, że pierwszej nocy po adopcji - nocy, którą oba futrzęta, późniejsze Kocianny Starsze, spędziły głównie w mojej skrzyni na pościel, tłukąc się tam do upadłego




A potem bardzo długo z przekonaniem powtarzałam, że z kotami spać nie potrafię i na noc się izolowałam (chociaż ileś tam prób socjalizacji podejmowałam). Sytuacja zmieniła się radykalnie dopiero z przybyciem trzeciej Kocianny, Mori, która już pierwszej nocy, o ile pamiętam, rozwaliła harmonijkowe drzwi i włamała się do pokoju


Poza nocami integracja była dość udana - Kocianny Starsze były miziane, wybawiane, karmione, leczone, jeśli było trzeba, a w odpowiednim czasie, ma się rozumieć, pozbawione pewnych damskich atrybutów

To teraz trochę fotek.
Najpierw Skierka - na me oko przywódca Kociannowego stada






A to Banshee - rozgadana, przemawiająca często zrzędliwym, marudzącym miaukiem - ukazana również we wcieleniu quasi-wystawowym






Kocianny Starsze - Banshee i Skierka - w zgodnym na ogół duecie









W listopadzie 2005 roku do czarno-burej pary dokoptowana została charakterna trzykolorowa koteczka uratowana przez Kicorka ze schroniska w Józefowie, w DT zwana Zorrunią (od czarnej maseczki a la szop pracz, tfu, Zorro



Trochę o Mori-Zorruni można przeczytać w tym wątku:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=13 ... a#p1400294
Trikolorka, jak to trikolorki mają w zwyczaju (fachowo




Oto Mori w różnych odsłonach, w tym jako biedniusi obolały koteczek po sterylce (co nie przeszkodziło jej się zgodnie ze swym zwyczajem uwalić się na mojej poduszce





A oto i cała (nie tak już zgodna, hmmm, bo panienki czasem się ganiają i pierze leci) trójeczka Kociann Starszych i trzykolorowej Mori, czyli Kocianny Tri


Jako ostatnia (jak dotąd, hłe hłe








Fairy kocięciem będąc wspinała się po drzewach w okolicy Kopca Czerniakowskiego, tam też została odłowiona z uwagi na chore, niewidzące obecnie oczko


To jedyny mój kot, którego wypatrzyłam na Facebooku

http://www.facebook.com/photo.php?fbid= ... =1&theater
Potem jej losy śledziłam w wątku Łamigłówki, o tutaj:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=151003
A ostatecznie trafiła do mnie - formalnie do DT, ale od razu z opcją zamiany w DS. Ponieważ już po tygodniu kicię udało się zostawić bez izolowania z Kociannami Tri i wszystkie panienki po moim powrocie z pracy okazały się żywe i zdrowe, to pierwszy, wstępny etap dokocenia uznałam za udany, a Kocianny Tri stały się Kociannami Tri Plus



Edit: no i zgodnie z cichymi zapowiedziami (i lekkim przestrachem, bo wskaźnik ilości kłaków wokół mnie znacznie przekroczył założone lata temu normy


Elfik jeszcze nie zdążył się u mnie zadomowić porządnie, kiedy łazienkę zasiedliła (może miesiąc po przybyciu Fairy) puchata królowa ruin Konesera, nieuchwytna i przebiegła jak Mata Hari, mistrzyni w omijaniu klatki-łapki

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=1&t=149099
Z uwagi na pokaźne rozmiary (imponujące dla mnie zwłaszcza na początku, potem doszłam do wniosku, że kot mi się skurczył


A oto i Tytania Kocurra Tri-Rex w kilku odsłonach





Kocurra Tytania to na razie jedyny mój kot, którego poważnie planuję odchudzić - ciekawe, z jakim skutkiem, hmmmm...
Edit: o zmianach w kotostanie po tym, kiedy pozostała mi tylko 20-letnia Banshee, piszę na stronie 57. wątku
