Wieści od Pimpusia: grubasek był wczoraj badany przez lekarza, pobrano krew i wyniki są dobre. Wszystko jest w normie, lekko podwyższone są kreatynina i mocznik, ale wciąż mieszczą się w normie (nie otrzymaliśmy jeszcze papierka, więc nie pytajcie mnie o liczby, znamy tylko interpretacje lekarza). Lekarz zalecił zbadać je jeszcze raz za dwa, trzy miesiące. Dowiedzieliśmy się też, że Pimpuś w przeszłości miewał problemy z drogami moczowymi/nerkami (nie umiem powiedzieć dokładnie o co chodziło) i doktor ucieszył się, że wyniki, choć podwyższone, mieszczą się w normie. Więc chyba nie jest źle
Będę się starał załatwić wszystkie gadżety potrzebne do zebrania Pimpusiowych sików (nowa kuweta, plastikowy żwirek itp.), żeby pójść jeszcze w kierunku wyjaśnienia czy nie ma jakichś problemów z drogami moczowymi. Podobno po poprzednich problemach opiekunka była wyczulona na te sprawy i nie zauważyła, żeby Pimpuś miał problemy z sikaniem.
Okazało się, że na zębach Pimpuś ma trochę kamienia i że kwalifikuje się to do zabiegu, ale biorąc pod uwagę czekającą Pimpusia zmianę domu, możemy to spokojnie odłożyć na przyszłość.
No i jeszcze wiek. Otóż lekarz uważa, że Pimpuś może mieć od 12 do 15 lat. Jeśli ma 16, to jest wyjątkowo dobrze "utrzymanym" 16-latkiem.
Pimpuś przechodzi też na dietę. Będę się starał, żeby trzymali się jej rygorystycznie i odpowiednio zmniejszali porcje, jeśli już zdecydują się poczęstować go od czasu do czasu jego ulubioną wołowiną. Samopoczucie Pimpusia też jest przecież ważne.
Jest jeszcze jedna sprawa, trochę smutniejsza. I dotyczy dużo delikatniejszej materii niż zdrowie. Otóż jest duże prawdopodobieństwo, że starsza pani, opiekunka Pimpusia wróci do domu za około miesiąc. Niestety będzie częściowo przykuta do łóżka (po wypadku nie zdecydowano się na operację ze względu na wiek i słabe serce, kość pozostawiono do zrośnięcia, ale nie zrosła się tak, jak powinna. Pani będzie potrzebować specjalnego łóżka) i będzie pozostawać pod opieką sąsiadów. Pani pogodziła się już z tym, że Pimpuś trafi do nowego domu i chcemy, żeby tak się stało. Jeśli wróci i zobaczy Pimpusia, i jeśli Pimpuś zobaczy ją, po wielu miesiącach, to zapewne oboje bardzo to przeżyją. Żal człowieka i żal kota. Sąsiedzi znający opiekunkę uważają, że Pimpuś jednak powinien trafić do nowego domu. Stan opiekunki i tak się już pewnie nie polepszy. Przyczyną takiej postawy sąsiadów jest też to, że wypadek opiekunki miał związek z Pimpusiem: otóż pani próbowała przenieść Pimpusia, który zeskoczył jej z rąk odbijając się łapami. Pani straciła równowagę i ... nieszczęście gotowe. Nie myślcie, że sąsiedzi uważają kota za sprawcę wypadku i chcą się go pozbyć. Dbają nie tylko o jego michę, ale też o to, żeby samotność doskwierała mu jak najmniej. Inaczej nie przyjeżdżaliby do niego tylko po to, żeby go pogłaskać, pobawić się z nim i po prostu pobyć z nim parę godzin w tygodniu. Oni naprawdę obawiają się o to, że Pimpuś mógłby wejść na łóżko i np. pobiegać/poskakać po pani i spowodować jakieś nowe problemy czy też ból. Z tego co wiem, noga ledwo się trzyma kupy i każdy dodatkowy uraz może być już wyrokiem trwałego kalectwa
No więc Pimpuś ma miesiąc na znalezienie nowego domu, eh....