Ogólnie co do kota, miała być szylkretka ale maluch niestety nie wygrał z panleukopenią
W schronisku w boksie z kotami mała do mnie przybiegła od razu, zaczęła mruczeć tulić się. jeszcze jedna starsza kotka przyszła ale bałam się, że Borek ją za bardzo będzie męczyć. Inne koty wygłaskałam, w końcu postawiłam transporter na ziemi i mowie która ze mną wraca. No i mała wlazła do pudła i wyszła dopiero u mnie w domu
Więc to ona w sumie mnie wybrała
W drodze do domu grzeczna, pod koniec zaczęła coś miauczeć i już wiedziałam, że coś jest na rzeczy - zrobiła rzadką kupę w transporterze pod samym domem.
W domu jeszcze 3 razy rzadzizny były, brzuszek miała duży, jakby wzdęty i puszczała paskudne bąki. Ale dzisiaj już ładna kupka, brzuszek ładny
Koty powoli się poznają, myślałam, że będzie gorzej, Borek zaciekawiony mała burczy na niego. Potrafią siędzieć tak pół metra od siebie i obserwować co się za oknem dzieje ale burczą też sobie pod nosem. Teraz trochę się zaczepiają i syczą ale jest całkiem nieźle. Pamiętam, że jak kiedyś miałam Pinky na tymczasie to futro od samego początku latało a tu jeszcze nie jest tak źle więc jestem dobrej myśli
Mała jest straszna przylepa, mruczy tak, że w całym pokoju ją słychać
No i bawi się zabawkami wszystkimi co mnie cieszy, bo Borek nigdy nie uznawał zabawek ze sklepu (tylko piłki z folii aluminiowej) a małą i na drapaku i myszki piłeczki