Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
mamaGiny pisze:jest i ryśka, jest czarno-czarni (banda trojga - nie tylko rehabilitacja, ale przede wszystkim długoletnie doświadczenie) jest w Katowicach Beata Leszczyńska +48601412764 http://www.hissteria.pl
http://www.hissteria.pl/index.php/eduka ... y-o-kotach
mir.ka pisze:hutek pisze:Od wczoraj znowu zaczynaja sie ataki Marcysia na Miecie. I wydaje mi sie ze bardziej agresywne. Zaywazylem rane na lapie miedzy pazurkami. Wizyta u weta. Smarowanie mascia. Dzisiaj rano kolejny atak i to juz na szyje. Miecia bardzo ze stresowana siedzi w kuwecie w lazience lub w kacie pokoju w zaleznosci gdzie jest. Wet zasugerowal na podstawie obserwacji Marcysia ze jest kotem dominujacym poldzikim i zebym rozwazyl opcje zwrocenia mu wolnosci lub szukania nowego domu. Dla mnie bylaby to bardzo trudna decyzja. Ale z drugiej strony bardzo mi zal Mieci to taki moj najukochanszy kot. Ma juz swoje lata.
co to za wet co takie głupoty opowiada, to że kot urodził się gdzieś w krzakach nie znaczy , ze jest dziki czy półdziki, jak on od maleńkiego ma kontakt z ludźmi
ja bym polecała kontakt z behawiorystą , są na miau np http://www.bandatrojga.pl/
To zachowanie Marcysia to nie są wg mnie ataki tylko chęć zabawy, to mały energiczny kot, a nie dzikus czy dominant. Mogę Cię "pocieszyć" ,że moze być jeszcze gorzej, bo mały dorasta. Z mojej Daisy też niezłe pół diable, w wieku Twojego Marcysia jeszcze nie była najgorsza, na początku tego roku to mozna było z nia oszaleć, robiła co tylko mogła , zeby zwracać na siebie uwagę. Duze koty nie chciały się z nia bawić jak je zaczepiała. Tylko ,ze sytuacja była odwrotna niz u Ciebie i to jej się obrywało Wieczorami trzeba było się non stop bawić z nia laserkiem czy wędką, zeby mogła się wybiegać i wyskakać.
klaudiafj pisze:mir.ka pisze:hutek pisze:Od wczoraj znowu zaczynaja sie ataki Marcysia na Miecie. I wydaje mi sie ze bardziej agresywne. Zaywazylem rane na lapie miedzy pazurkami. Wizyta u weta. Smarowanie mascia. Dzisiaj rano kolejny atak i to juz na szyje. Miecia bardzo ze stresowana siedzi w kuwecie w lazience lub w kacie pokoju w zaleznosci gdzie jest. Wet zasugerowal na podstawie obserwacji Marcysia ze jest kotem dominujacym poldzikim i zebym rozwazyl opcje zwrocenia mu wolnosci lub szukania nowego domu. Dla mnie bylaby to bardzo trudna decyzja. Ale z drugiej strony bardzo mi zal Mieci to taki moj najukochanszy kot. Ma juz swoje lata.
co to za wet co takie głupoty opowiada, to że kot urodził się gdzieś w krzakach nie znaczy , ze jest dziki czy półdziki, jak on od maleńkiego ma kontakt z ludźmi
ja bym polecała kontakt z behawiorystą , są na miau np http://www.bandatrojga.pl/
To zachowanie Marcysia to nie są wg mnie ataki tylko chęć zabawy, to mały energiczny kot, a nie dzikus czy dominant. Mogę Cię "pocieszyć" ,że moze być jeszcze gorzej, bo mały dorasta. Z mojej Daisy też niezłe pół diable, w wieku Twojego Marcysia jeszcze nie była najgorsza, na początku tego roku to mozna było z nia oszaleć, robiła co tylko mogła , zeby zwracać na siebie uwagę. Duze koty nie chciały się z nia bawić jak je zaczepiała. Tylko ,ze sytuacja była odwrotna niz u Ciebie i to jej się obrywało Wieczorami trzeba było się non stop bawić z nia laserkiem czy wędką, zeby mogła się wybiegać i wyskakać.
Ja nie chciałam ubierać tego w bardziej dosadne słowa, ale co za wet, który radzi wyrzucić kota na bruk, obojętnie jaka jest tego przyczyna. To nie zwracanie wolności kotu, który jest półdziki, tylko wyrzucanie kota jak śmiecia na ulicę.
Z pomysłem szukania domu Marcysiowi - to już decyzja Twoja Hutku. Ja bym nigdy na coś takiego się nie zgodziła. Nie oddaje się dzieci, obojętnie jakie by one nie były, a dla mnie kot to to samo. Mój Kubisław też wskakuje na Marysie, a ta się drze jak obdzierana ze skóry. Ucieka, buczy, warczy. Myślę, że trzeba to przeczekać. Chłopaki są na razie młode i żądne zabawy i tego się nie przeskoczy. Tosia moja teraz jest grzeczniutka, ale też dawała nam popalić. Ona akurat się darła wciąż. Ja nie zostawiam kotów samych na długo, nawet jak jednego dnia jechałam do Warszawy a wracałam na drugi dzień to nalegałam na obecność brata. Przez tak długi czas mogłaby się urządzić niezła bójka, a jak ktoś przyszedł to rozładował napięcie. Tosia sobie już radzi z Kubisławem, a Maryśka nie. Ale ja bym go nie oddała. Mi się zdaje, że jak Marcyś i Kubisław osiągną trzy latka jak Tosia to złagodnieją. Wiadomo, zabawa będzie, ale nie takie jak teraz wariowanie.
A skoro piszesz jak piszesz o wyjazdach to może niech Marcyś jeździ, ale w domu to Ty musisz się z nim bawić wędką. Jak on nie będzie wybawiony to będzie szukał zaczepki.
hutek pisze:Dzwonilem do bandy trojga umowilem sie na ankiete w lipcu chyba do tego czasu cos sie zmieni.wczoraj po piwrocie do domu jak zawsze Tosia czekala na drapaku i trzeba bylo ja wymiziac.Nastepnie powitanie z Miecia. I sie zaczelo. Marcys zaczal gonic Miecie. Miecia wrzeszczy syczy warczy a Marcys na nia skacze. Miecia ucieka do lazienki. Zabieram ja do pokoju i tam sie rozluznia. Marcys stoi przed drzwiami i placze. Wpuscilem go. Przyszla Tosia na pieszczoty Marcys ja przegonil. I polozyl sie obok mnie. Okolo 19 dziewczynki dostaly kolacje w lazience. Marcys w przedpokoju. Po kolacji Marcys ogladal z nami telewizje. I chyba byl bardzo szczesliwy nruczal lizal i byl bardzo spokojny. Kochany kotek. Moze on powinien byc jedynakiem. Rozmawialismy czy nie szukac mu jednak domu. Stwierdzilismy ze bylaby to ostatecznosc. W koncu jest z nami juz prawie rok. Pokochalismy go takim jakim jest. Mimo wszystko ma swoj urok. Poza tym to kot odrzucony przez matke odrzucany przez kolezanki kocie i psie. I jeszcze my kielibysmy go odrzucic. Trudne to wszystko bardzo. Myslalem ze potrafie wychowywac koty. Dziewczynkami wszyscy sie zachwycaja wlacznie z wetem. A Marcysiem nikt. Wiec co nam pozostaje...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Anna2016, Silverblue i 284 gości