Strona 1 z 101

bidy moje kochane, H2 i E2 ;-)

PostNapisane: Sob paź 23, 2010 20:30
przez sunshine
Od jakiegoś czasu poczytuję forum. Na kilku wątkach zabrałam głos, choć ja taka niedoświadczona posiadaczka kota. A po prawdzie to chyba koty posiadają mnie :wink:
Na początek chciałam napisać o moich ukochanych pierwszych kotach, których, niestety, nie ma już wśród nas... :cry: Ewaryst tak naprawdę był pierwszym i jedynym kotem, na którego czekałam, którego tak naprawdę chciałam. Reszta trafiała do mnie/nas przypadkiem, zupełnie jakby sobie nas wybrały. I nikt nie miał serca odmówić im domu :D Ewaryst był zwykłym szaraczkiem, ale o wielkim sercu. Dostałam go od znajomej. Gdy kocurek miał około 4 m-cy, idąc ulicą usłyszałam rozpaczliwe miauczenie. Podeszłam bliżej, a tam na trawie leżał mały czarny kociak. Wzięłam malucha na ręce i nagle czuję, że mam mokrą rękawiczkę(to był zimny początek listopada). Maluszek krwawił- prawdopodobnie z odbytu. Popędziłam do weta. Okazało się, ze maleństwo nie może stanąć na tylnych łapkach :( Wyglądała przy tym jak rozdeptana żabka, więc dostała imię Żaba- bo to mała lady była. Maleńka trafiła do mnie. Wiązałam jej łapki, tak jak pokazał wet. Żaba od początku nie chciała się załatwiać nigdzie poza kuwetą, choć nie była w stanie tam samodzielnie dojść a przy kupkaniu piszczała z bólu. Oczywiście po odchuchaniu nie było mowy o oddaniu jej komukolwiek. Kicia z nami została. Ewaryst 3 dni nie odzywał się do mnie za ten nabytek :lol: A potem była z nich nierozłączna para :D Nawet spali na łyżeczkę 8O Ewaryst uczył Żabę, że po firankach się nie skacze- dosłownie ją ściągał :!: A mała dbała, by mój kastrat się nie roztył. Nieraz tak go przegoniła, że leżał i dyszał jak pies :lol: To Żaba rządziła w tym stadzie. Dopiero jak ona się najadła facet mógł podejść do miski :roll:
Żaba była niezwykle kochanym, przytulaśnym kotem. Bała się obcych. A ogromną panikę budziły w niej dzieci. Bała się do tego stopnia, że gdy ktoś do nas przychodził, kot chował się w najdalszym kącie i praktycznie nikt obcy jej nie widział 8O
Niestety, wtedy miałam zerową wiedzę na temat kotów, mieszkałam sama w zniszczonym mieszkaniu, gdzie były okna w strasznym stanie, kasa marna i brak funduszy na remont. Ewaryst kiedyś wyczaił nie domykający się lufcik... :cry: Żaba kiedyś po prostu zniknęła. Do tej pory nie wiem co się z nią stało. A miała właśnie iść na sterylkę.
Teraz mam HSB("hasbenda"), nowe okna, zabezpieczony balkon i nowe kicie. Ale o tym nastepnym razem.

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Sob paź 23, 2010 20:38
przez sunshine
A to fotka mojej bidy kochanej
Obrazek
Obrazek

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Sob paź 23, 2010 20:52
przez kwinta
Piękna historia ..... :)

Czekam na dalszy ciąg :kotek: :ok:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Sob paź 23, 2010 20:53
przez nika28
kwinta pisze:Czekam na dalszy ciąg :kotek: :ok:


Ja również :D
Witamy na forum :1luvu:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Sob paź 23, 2010 21:03
przez Szura-najmysi mama
Witam serdecznie :D

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 10:22
przez sunshine
Och, dziękuję za miłe przywitanie :oops: Bo ja to w sumie nieśmiała jestem.
Potem przez kilka lat nie było u nas żadnego zwierzaka. HSB się nie zgadzał. Ale mój stan psychiczny stopniowo się pogarszał- jakieś tygodniowe smutki, płacz bez powodu, stres w nielubianej pracy. Tak to się nakładało. I wtedy znajoma opowiedziała nam jak do jej mamy przyplątała się bezdomna kotka, która wygląda jak syjam. Kotka okazała sie ciężarna. Urodziło się 5 kociaczków. Ania szukała dla nich domu. Tak ładnie prosiłam, że HSB zgodził się na kotka. Zastrzegł jednak, że skoro oboje pracujemy i przez większość dnia nie ma nas w domu, weźmiemy od razu dwa kociaki. Anka, chcąc znaleźć dom dla kotków, naopowiadała jakie to z nich syjamy. Jej mama była już zmęczona wychowywaniem takiej gromadki i maluchy trafiły do nas jako 6tygodniowe maluszki, choć my nalegaliśmy by poczekać choćby jeszcze tydzień. Tak Dziewczyny wyglądały, gdy do nas trafiły
Obrazek
Obrazek
Prawda, że one nawet z daleka nie widziały syjama :?: :lol:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 10:28
przez Szura-najmysi mama
Kocięta bardzo piękne :D , ale koło syjama to nawet nie stały Hi hi :lol:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 10:34
przez sunshine
Dziewczyny okazały się słodziakami. Z początku były zestresowane i chowały się pod komodami. Na zdjęciu z Helgą widać jak wysokie nóżki mają te komody. Pod nimi jest azyl dla nawet największego strachobździeja pod słońcem :wink:
Dziewczyny rosły, choć z trudem nadążały za swoimi uszami
Obrazek
Potem sterylka. Ja się uparłam, by było to jeszcze przed pierwszą rujką
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Obrazek
Jak widać, dzięki pomysłowości naszych kotek musieliśmy im zrobić wdzianka domowym sposobem. Dziewczyny bardzo nie lubiły kubraczków. Doszłam wręcz do wniosku, że cierpią na depresję kubraczkową. W kaftanikach były smutne, osowiałe, tylko by spały. Gdy pod kontrolą zdjęliśmy im wdzianka, szalały jak pijane zające :lol:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 10:46
przez sunshine
Też tak uważam, Szura :lol: Ale Anka się upiera. A ze ja nie widziałam matki, więc się nie wypowiadam 8) Kochane gaduły i przymilaki z nich :P
Po kilku miesiącach zaczęłam myśleć o kolejnym kotku, przeglądałam różne strony dla kociarzy (dzięki czemu jestem bardziej świadomym i odpowiedzialnym opiekunem dla moich maluszków). A na tych stronach pełno błagań o dom dla małych bid. Podsyłałam HSB linki do różnych śliczności potrzebujących pomocy- bo chciałam, by kolejny kociak był potrzebujący. W końcu wysłałam mu zdjęcie 2letniej kotki, Maszy, którą opiekowała się osoba działająca również na tym forum. Masza spodobała się HSB :D Zgodził się na kolejnego kotka :!: Szybko napisałam maila do opiekunki. Okazało się, że Masza już ma domek, ale opieki potrzebuje inna kotka, która straciła oczko po kk. Narada w domu. Wynik pozytywny. Ale ponieważ to było lato, mieliśmy już różne plany, mogliśmy wziąć małą dopiero za miesiąc. Niestety, mała Ofelia nie mogła tyle czekać.
W międzyczasie dostałam mmsa ze zdjęciem takiej bidy
Obrazek
Obrazek
Nasza kochana dr Ania błagała, żebyśmy wzięli to maleństwo, bo jak wróci skąd przyszedł to na pewną śmierć. Ponieważ i tak mieliśmy wziąć potrzebującego kociaka, decyzja była natychmiastowa i oczywista :!:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 10:52
przez Szura-najmysi mama
Ale maleństwo :P :evil: Ile ta biedusia miała tygodni :cry:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 10:54
przez sunshine
Hans mógł, a nawet powinien poczekać w lecznicy. Tam był intensywnie odrobaczany (życie wewnętrzne kwitło), leczony, nakraplany i co tylko. Nawet miał ropniaka po podskórnym podawaniu antybiotyku. Gdy trafił do lecznicy ważył 250g- a miał ok.2 m-cy; gdy po 3 tygodniach go odbieraliśmy był już z niego 900g chłop. W sumie powinien być w lecznicy nieco dłużej, bo oczka zaczęły mu na nowo ropieć, ale nasza dr Ania wyszła za mąż i wyprowadzała się z Łodzi, wiec nie było komu przejąć opieki nad maluszkiem. Tak więc zostaliśmy zaprzęgnięci do podawania leków, kropelek, itp. Tak Hans wyglądał, gdy trafił do nas
Obrazek
Widać wyraźnie, gdzie miał wygalaną skórę, by zaleczyć ropniaka. Do tej pory ma w tym miejscu mała bliznę.

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 10:58
przez round-eyes
Sunshine jestes :kotek: :kotek: supeeer, dziekuje ze podzielilas sie historia, a kotki - co tu duzo mowic - :1luvu:

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 11:02
przez sunshine
A tak Hans nam wyrósł- zdjecie sprzed ok. miesiąca.
Obrazek
Od tamtej pory Hans ma ciągłe kłopoty z układem oddechowym. Jest u nas od końca lipca, a właśnie przechodzi drugą antybiotykoterapię :( Szukaliśmy dobrej lecznicy, która byłaby niedaleko od nas. Za nic nie chciałam iść do lecznicy na Zgierskiej, bo pamiętałam jak męczyli tam mojego Ewarysta przy kastracji. Zarówno na forum, jak i opiekunka Maszy i Ofelii, które do nas nie trafiły, polecała lecznicę w Tesco. I tam uczęszczają nasze wszystkie kicie.
Pani dr z tej lecznicy zapytała, czy by nie zmieścił się u nas jeszcze jeden potrzebujący kotek. No i zmieścił się. Oto mały Erwin, który jest u nas od 3 tygodni. Jest w podobnym wieku jak Hans- juniorzy mają teraz ok. 5m-cy, a Dziewczyny skończyły rok.
Obrazek
Obrazek

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 11:03
przez Szura-najmysi mama
Matko moja kochana, nie pomyliłaś się, 2 miesiące i tylko 250 g :?: :?: :?: :?:
Jak mu udało sie przeżyć?

(moje kocięta 250g mają w 8-10dniu życia)

Re: moje bidy kochane

PostNapisane: Nie paź 24, 2010 11:14
przez sunshine
Na pewno :!: Dlatego dr Ania słała tak rozpaczliwe mmsy, dzwoniła. Do lecznicy trafiły dwa kociaki, ale drugi miał już zmiany osłuchowe w płuckach. Obydwa mieściły się na jednej dłoni. Dosłownie skóra i kości. W nosku aż się gotowało. A pan, który je przywiózł zarządał kroplówki, i to takiej, by maluchy po 3 dniach były zdrowe, bo on takich kociaków ma jeszcze 10 :!: I nie ma czasu na leczenie. Nie wiem skąd był pan i co się stało z resztą maluszków. Drugi kociak nie przeżył. Do nas trafił Hans.