Pestka, Ogryzek, Pigo, Olek & Orka. Bury trójłapek.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro cze 21, 2017 14:31 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

Ogryzku, uważaj na te tabletki
Pralcia
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46709
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)

Post » Śro cze 21, 2017 19:11 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

MalgWroclaw pisze:Ogryzku, uważaj na te tabletki
Pralcia

8O Przecież tabletki są mniamuśne
Mania

MaryLux

 
Posty: 159313
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław



Post » Śro maja 30, 2018 8:08 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

Bury kotek Pigo odmówił jedzenia chrupek wczoraj popołudniu. 8O Nie przyszedł do kuchni na obiad, miseczkę z podstawionym pod nosek Purizonem tylko powąchał i odszedł. Na szczęście mam zawsze w domu jakieś saszetki/puszki, więc zjadł mokrej karmy. TŻ stwierdził, że rano dał im podwójną porcję, więc może nie jest głodny. Jednak przy kolacji (podana w przedpokoju, bo nawet nie ruszył się do kuchni) była powtórka - zlizał galaretkę, trochę podziamał i odszedł od miski... Śniadanie podawał TŻ - znowu tylko galaretka z mokrej karmy... Już wiem jak spędzę popołudnie - szukając miejsca do zaparkowania pod wetem :roll: Podejrzewam, że znowu ząbki mu się odezwały.

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5836
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Śro maja 30, 2018 9:50 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

:(
kciuki za wizytę
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46709
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)


Post » Pon cze 04, 2018 12:28 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

Do weta dotarliśmy. Dobrze, że TŻ miał tego dnia wolne i mógł ze mną pojechać, bo nie wiem gdzie zostawiłabym samochód... A tak to ja z transporterkiem wysiadłam pod drzwiami, a TŻ szukał miejsca :)
Ząbki ok. No, w miarę ok. Jest trochę kamienia na dolnych trzonowcach, ale nie bolą. Wetka pomacała celowo po zębach, dziąsłach i nie było protestów z bólu. Pozostałe zęby czyste i nie ma co narażać buraska na narkozę, żeby czyścić.
Nadżerek nie było, gardło też nie wyglądało na podrażnione. Cały brzuch został omacany, nic niepokojącego nie zanotowano. Temperatura zmierzona - w normie. Na wszelki wypadek, gdyby się jednak okazało, że coś się dzieje, dostał 48-godzinny środek przeciwbólowo-przeciwzapalny. Gdyby po ustaniu działania nadal nie chciał jeść chrupek mieliśmy przejechać.
Jednak po powrocie do domu okazało się, że sucha karma jest super i nie ma problemu z jej jedzeniem. Wczoraj wieczorem też nie było :)
Chyba spanikowałam i niepotrzebnie ciągnęłam Pigo do lekarza :oops:


Nawet u wetek dopadło mnie RODO :strach: I musiałam podpisywać zgody... Boję się otworzyć lodówkę :wink:

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5836
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Pon cze 04, 2018 22:09 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

Grunt, że jest dobrze.
Obrazek
Obrazek

MalgWroclaw

Avatar użytkownika
 
Posty: 46709
Od: Czw paź 15, 2009 17:39
Lokalizacja: Wrocław, stolica Śląska :)


Post » Pt sie 03, 2018 9:00 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

Wizyty u weta z Pigo już nie powtarzaliśmy. Wrócił Mu apetyt :)

Za to zostaliśmy atrakcją osiedla jakoś w czerwcu.... Kosy założyły gniazdo na kasztanie, rosnącym między blokami. Jak tylko otwierałam okno (koty nawet nie zdążyły wyjść na parapet) to pan kos przylatywał na drzewko bliżej naszego okna, na gałąź dokładnie naprzeciwko okna (na tej samej wysokości) i zaczynał drzeć dzioba. Czasem brał pomocnika (chyba panią kosową). Na początku było fajnie: "O! Ptaszki śpiewają!". Z czasem zaczęły zagłuszać radio, tv, i za cholerę nie odpuszczały kotom. Jak krzyki nie pomagały i któryś z kotów ośmielił się (sic!) wskoczyć na parapet (wewnętrzny, domowy) to kos zaczynał "atakować". Przelatywał tuż obok okna, strasząc futra i mnie, jak wyglądałam. Mało tego, jak zostawialiśmy otwarte okno na noc, to potrafił przysiąść w oknie, na parapecie zewnętrznym, za siatką i "śpiewać". O jakiejś 4-5 nad ranem :twisted: Koty bały się korzystać z okna :(
Od jakichś dwóch tygodni jest spokój i... martwię się, czy ktoś ptakom krzywdy nie zrobił. Mam nadzieję, że młode się ogarnęły, nauczyły latać i dlatego Państwo Kosowie już tak nie "śpiewają".

Jak będę w domu to powrzucam zdjęcia i filmiki, bo udało mi się nagrać Pana Krzykacza :)

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5836
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Sob sie 04, 2018 15:25 Re: Pestka, Ogryzek & Pigo, Olek i kolekcjonerka kotów

Hahaha mam to samo z kopciuszkami, wrzuciłam foty do wątku dla zachwyconych. Pan kopciuch taaaaki strasny lete za oknem :D
Ale zakleiłam okno, bo one się jednak bały, a gniazdo mam na parapecie. Niech karmią stonkę w spokoju ;)

Bryska4

Avatar użytkownika
 
Posty: 19048
Od: Sob paź 25, 2008 17:59


Post » Czw gru 30, 2021 14:16 Re: Pestka, Ogryzek, Pigo, Olek & Orka. Bury trójłapek.

Pigo, bury kotek, stracił łapkę. :(

Wszystko zaczęło się w środę, przed Dniem Niepodległości. Tuż przed północą. Znaną tradycją przecież jest, że "najlepiej" choruje się w święta...

Pigo przyszedł do łóżka, domagając się głaskania po brzuchu. Taki nasz, wspólny wieczorny rytuał :) Czasem nie da mi z pół godziny usnąć, bo jak przestaje Go miąchać to na mnie miauczy ;) Tym razem ręka zawędrowała mi na kocią klatkę piersiową i wymacałam Mu dziwną narośl... Po oględzinach okazało się, że Pigo na łapce, pod skórą, ma guza. I to dużego. :( Jak wstaliśmy następnego dnia okazało się, że skóra pękła (albo sobie rozlizał) i krwawi. Dobrze, że w domu znalazłam materiały opatrunkowe... Jak wetka zobaczyła w piątek wieczorem to od razu powiedziała, że wygląda to źle, bardzo źle (opatrunek zdejmowała z fragmentami tkanek). Jak obejrzała fragment pod mikroskopem to powiedziała wprost, ze to nowotwór. Nie jest w stanie określić jaki, ale guz jest do wycięcia natychmiast. Od razu zadzwoniła do drugiego weta, który zajmuje się chirurgią, że umawia Mu zabieg na rano. Na szczęście kot był bez jedzenie, więc od razu pobrała krew na badania przed narkozą. Wyniki okazały się idealne, tyle dobrego :) W sobotę rano kot miał wyciętą całą zmianę, a fragment został wysłany do histopatologa.
Umordowaliśmy się, z zabezpieczeniem rany, bardzo, bo Pigo nie współpracował. Jak bandaż ściągnęłam mocniej to puchła mu łapka. Jak lżej to ściągał cały opatrunek. Kombinowaliśmy z kaftanikami dziecięcymi (bratanek się podzielił :D ), to potrafił ściągnąć opatrunek spod rękawa i wylizać dziurę w materiale 8O W końcu, po jakichś dwóch i pół tygodnia poddaliśmy się - założyliśmy kołnierz i tak, biedny już, kot został lampą :( Na szczęście przyzwyczaił się w ciągu dwóch dni (łącznie jakieś półtora tygodnia chodził w kołnierzu) i korzystał bez problemu z kuwet (oczywiście zdjęliśmy przykrycie). Ale i tak potrafił wejść pod (zabezpieczone) łóżko w kołnierzu... Za pierwszym razem usłyszałam, że chce wyjść i podniosłam łóżko. Poprawiłam zabezpieczenia i był spokój.
Wyniki badań wycinka TŻ odebrał 7 grudnia (ja trzeci tydzień siedziałam w domu z infekcją górnych dróg oddechowych). Włókniakomięsak. Nowotwór złośliwy. Cytując za wikipedią: "Podstawową metodą leczenia jest chirurgiczne wycięcie guza w zakresie zdrowych tkanek. Jest to jedyna metoda pozwalające na całkowite wyleczenie." I stanęło na tym, że Pigo musi mieć amputowaną łapę. Razem z łopatką i węzłami podłopatkowymi, żeby zmniejszyć ryzyko przerzutów.
Jak Go odebraliśmy wieczorem to był jeszcze lekko "pijany", jak to po narkozie. I uparcie próbował chodzić, a tu brak jednego punktu podparcia. :| Odizolowaliśmy Go od reszty towarzystwa w sypialni, dostał osobną kuwetę, budkę, na podłodze wylądowała moja mata do ćwiczeń (żeby się nie poobijał, bo jeszcze się przewracał), a obok łóżka duże poduszki (gdyby zdecydował się jednak wdrapać na łóżko). W nocy niewiele spałam (TŻ spał z pozostałą trójką w salonie, to się wyspał lepiej, bo co kot się ruszył to ja się budziłam... I praktycznie tak ponad tydzień "spałam", bardziej czuwając... Po zabiegu był bardzo osowiały, apatyczny, nie widziałam, żeby pił (od odwodnienia ratowałam kota "rosołkami" Miamora, które wypijał całkiem chętnie), nie bardzo chciał wychodzić z sypialni. Na kontroli (tydzień po zabiegu) weterynarz uspokajał mnie, że to działanie leków (gabapentyna). I rzeczywiście, wystarczył jeden wieczór, że nie dostał gapanetyny i odżył. Zaczął wychodzić do salonu, pił z kociej fontanny w kuchni. Któregoś dnia, po powrocie z pracy, zastałam go siedzącego na komodzie przed tv :1luvu: Sam wskoczył na legowisko na wieży w sypialni, spał na pralce w łazience :1luvu: Takie drobiazgi, które sprawiały nam, dwunożnym, radość. Tym bardziej, że odnoszę wrażenie, że Pigo jest jednak trochę bardziej spokojniejszy, mniej aktywny niż wcześniej. A demonem aktywności to On nigdy nie był. :)
Po świętach, 28.12., byliśmy na zdjęciu szwów. Wszystko ładnie się goi. Kot się raną praktycznie nie interesuje, nie wylizuje ani wygryza jej. Nie musimy w ogóle kołnierza używać - nie to co w przypadku wycięciu samego guza. Prawdopodobnie guz, pomimo usunięcia, naciekał kości albo mięśnie i łapa bolała, stąd cały czas się wylizywał.

My przeżywamy całą tą sytuację gorzej niż Pigo. Kot od razu praktycznie poruszał się dość stabilnie, z dnia na dzień (a szczególnie po skończeniu leków). Wchodzi do krytej kuwety, drapie po drapaku, przychodzi do kuchni na posiłek. My nadal trochę boimy się Go podnieść: Bo jak to zrobić, żeby nie urazić rany? A jak ścisnę za mocno i Go zaboli? Ma burasek fory w domu: miska przynoszona pod nos, więcej pasty na kłaczki, którą uwielbia :) Niby głowa wie, że amputacja była niezbędna. Ratowała zdrowie i życie. Ale serce nadal boli jak patrzę na to wygolone kocie ciałko, cięcie i ten, inny, bardziej skaczący, chód. I zastanawiam się, czy na pewno dobrze zrobiliśmy...
I co będzie dalej? U ludzi stosuje się radioterapię (po wycięciu guza), a u kotów? Na razie mamy Go obserwować, czy nie pojawiają się zmiany na skórze, czy nie łapie Go zadyszka... Boje się cholernie nawrotu i przerzutów... Jednocześnie mam nadzieję, że udało nam się to szybko wyłapać i wyciąć w całości...

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5836
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

Post » Czw gru 30, 2021 14:16 Re: Pestka, Ogryzek, Pigo, Olek & Orka. Bury trójłapek.

Obrazek
To był częsty widok o poranku bądź po powrocie z pracy. Opatrunek w innym miejscu niż kot. Tutaj i tak Pigo był tak miły, że zostawił na parapecie, a nie musiałam wyciągać spod łózka.

Obrazek Obrazek
Nieudane próby powstrzymania kota przed zdjęciem opatrunku i lizaniem rany. Potrafił wyciągnąć opatrunek spod rękawa kaftanika...

Obrazek
Te dziurki w kaftaniku sam wylizał...

Obrazek
Kolorowy kaftanik nie podpasował buremu kotu! W białym wyglądał lepiej :)

Alyaa

Avatar użytkownika
 
Posty: 5836
Od: Śro paź 22, 2008 18:24
Lokalizacja: Kielce

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Silverblue i 114 gości