Bry wieczór
Tak się zbieram i zbieram i... chyba w końcu zebrałam do swojego wątku. A właściwie to nie mojego, tylko kociego
Przedstawić należy rezydentów:
Pestka - jest z nami od sierpnia 2008 r. Znaleziona na podwórku przez znajomego. Dzikus dla obcych, swoim pakuje się na kolana
Zwana jest również Zielonooką Księżniczką lub Ukochaną Córeczką TŻ
Ogryzek - gdybym, tak jak planowałam, wstała wcześniej i zdążyła na autobus nie spotkałabym tego Żółtookiego Czarnego Księcia
Siedział sobie na przystanku autobusowym obok jednej z najruchliwszych ulic Kielc (wylotówka) listopadowym porankiem 2009 r. Podchodził do każdego i ocierał się o nogi... TŻ nie był zachwycony, że Go budzę, jak ma wolne, ale grzecznie przyszedł po kota
Gruchający kocur...
Oprócz wyżej wymienionych po mieszkaniu biega:
Szelma - zabrana dzieciakom jakieś 3 tygodnie temu. Pierwsze kilka dni spędziła w łazience na obserwacji. Miała bardzo tkliwy brzuszek (wetka podejrzewa kopnięcie tym bardziej, że wąsy z jednej strony są za krótkie i zbyt równe...) więc nie miała podawanych żadnych leków. U wetki rzuciła się na suchego RC, w domu zjadła więcej (udało mi się namówić brata, żeby zahaczył o sklep i kupił mi dwie saszetki mokrej karmy) i przestała się już tak strasznie trząść... W kuwecie niespodzianki znalazłam dopiero następnego dnia ("urodzone" w bólu). Już odrobaczona, odpchlona i po pierwszej dawce szczepienia.
Moje biedne koty chowają się przed Nią gdzie się da, bo je zaczepia
Wyjadła rezydentom mokrą karmę z misek, mimo że podstawiłam Jej chrupki pod nos... Karma dla kastratów widocznie smaczniejsza
Ogryzek poczuł się "ojcem" i opiekuje się Młodą
Jestem dumna z mojego kochanego koczura
Szelma 10.09. pojechała do siebie Jeszcze jest maleńkie kocie znalezisko w hoteliku, u mamki...
Małe znalezisko, po uzyskaniu wdzięcznego imienia Mimi, pojechało w grudniu 2010 r. do siebie i szaleje po
stolycy jako Kisa
A kolejne "znalezisko" - ORKA - zamieniła DT u moich rodziców na DS... u moich rodziców
Jeden z tymczasów -
Pigo, syn dzikiej kotki złapanej na sterylizację - po powrocie z nieudanej adopcji zostaje u mnie na stałe. Nie wyobrażam sobie fundować mu kolejnego stresu związanego z aklimatyzacją. No cóż, Pestka będzie się musiała przyzwyczaić