Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
Alyaa pisze:My przeżywamy całą tą sytuację gorzej niż Pigo. Kot od razu praktycznie poruszał się dość stabilnie, z dnia na dzień (a szczególnie po skończeniu leków). Wchodzi do krytej kuwety, drapie po drapaku, przychodzi do kuchni na posiłek. My nadal trochę boimy się Go podnieść: Bo jak to zrobić, żeby nie urazić rany? A jak ścisnę za mocno i Go zaboli? Ma burasek fory w domu: miska przynoszona pod nos, więcej pasty na kłaczki, którą uwielbia Niby głowa wie, że amputacja była niezbędna. Ratowała zdrowie i życie. Ale serce nadal boli jak patrzę na to wygolone kocie ciałko, cięcie i ten, inny, bardziej skaczący, chód. I zastanawiam się, czy na pewno dobrze zrobiliśmy...
I co będzie dalej? U ludzi stosuje się radioterapię (po wycięciu guza), a u kotów? Na razie mamy Go obserwować, czy nie pojawiają się zmiany na skórze, czy nie łapie Go zadyszka... Boje się cholernie nawrotu i przerzutów... Jednocześnie mam nadzieję, że udało nam się to szybko wyłapać i wyciąć w całości...
Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 126 gości