AYO pisze:Joasiu - skrobnij choć parę słów, martwimy się
Dziś już lepsze samopoczucie, to i wpis będzie bardziej optymistyczny
.
Nie wiem, czy Frycek ma taki zbawienny wpływ na całą resztę, czy te kocie cholery naprawdę czytają w myślach i przestraszyły się, że dwójka straci
dąbrowski raj na ziemi. Wczoraj po południu, ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, nastąpiło jakby złagodnienie w ich wzajemnych relacjach... Trochę fuczały, ale tak jakby bardziej dla zasady, niż z "potrzeby serca". Chyba same są już zmęczone tym nieustannym podenerwowaniem
. Noc przespały spokojnie, dzięki czemu wreszcie jestem wyspana i mogę dziś normalnie funkcjonować
. Nad ranem znów przypomniały sobie, że się nie lubią, ale otworzyłam drzwi na taras i wyprosiłam całą ekipę na poranne łowy, by spokojnie dospać
.
Rano Frycek i Tosia pierwsi zameldowali się na śniadaniu. Najpierw postawiłam miskę przed zadymiarą Tośką. Zamarłam, gdy luzak Frycek od razu włożył tam nos. Byłam pewna, że nie ujdzie z życiem za takie zuchwalstwo
. Tymczasem Tośka ustąpiła mu michy
. W przypadku Tośki, od małego przyzwyczajonej do bitew o jedzenie toczonych z innymi kotami i psami, to bardzo zaskakujące zachowanie. W ogóle mam wrażenie, że dwójka nowych dogada się ze sobą (i paradoksalnie to Frycek może okazać się ważniejszy w tym duecie
). Myślę, że to już bardzo dobrze dla całej grupy - zawsze to jedno ognisko zapalne mniej
.
Może wczoraj za szybko chciałam skreślić to stado? Jeżeli dziś i w kolejnych dniach to nieznaczne "zawieszenie broni" się utrzyma, dam im jeszcze trochę czasu, zanim podejmę radykalne działania...