Kochani! Chciałbym podzielić się z wami moja radością z posiadania (na razie ) dwóch kotów. Zawsze lubiłem zwierzaki, ale moja TZ tolerowała jedynie mnie, kurczaki w lodówce i dżdżownice pod balkonem, "bo nie uczulają". Tak więc życie nasze płynęło przez lat parę ubogo, bez czworonogów pod wspólnym dachem, nie licząc stołów i krzeseł. Tej jesieni zaszła zmiana - TZ "wymiękła" i zgodziła się na dachowca, a miesiąc później - kwestia przypadku - na syberyjkę do towarzystwa. I to było to! Dwa koty forever! Albo więcej!
Teraz już wiemy, że zawsze będziemy mieli koty, zaś TZ, która po prostu bała się zwierząt wszelakich kocha obecnie nasze ogony nad życie, wstaje wcześniej,żeby je nakarmić, itd, itp.
Swoją drogą, gdyby ktokolwiek trzy miesiące temu powiedział mi, że będę miał rasowego kota i apetyt na następne, nigdy bym mu nie uwierzył. Zawsze uważałem, że to zabawa dla snobów. Teraz dałbym się za nie pokroić... I to ja, facet uważany za twardego . Nie wstydzę się mojej miłości do kotów, a moi przyjaciele sądzą, że sfiksowałem. Mnie sie podoba!