Wklejam z naszego wątku też tutaj.
Cześć,
chciałam poinformować, że wczoraj umarł Lunsonik. Na raka, walczył do końca, dzielne kocisko. Był z nami trochę ponad pięć lat, zostawił nas ze straszną, nieopisywalną pustką. Dziś go pochowaliśmy. Dziękuję wszystkim, którzy kiedyś mu kibicowali i przyczynili się do tego, że był nasz. Nie potrafię opisać, jak nam go brakuje, jak był dla nas ważny. Nasze ukochane kocisko, wredny kutasiarz, drapiący w ścianę i galopujący po domu o 4 rano - pieszczoch wysokiej klasy i żarłok
Nikt nas już nie obudzi przeraźliwymi miaukami, nikt nie podrapie ekranu komputera i nie wysypie żwiru na świeżo umytą podłogę i nie podrapie babci nowej tapety, nie wlezie na kolana i nie wyliże pańciowi głowy. Nie zapouje na pańci stopy w nocy. Ale mamy nadzieję, że gdzieś będzie na nas czekał. Musimy się trzymać, że względu na Pućkę. I ze względu na to, że sam walczył dzielnie i byłby zniesmaczony, że zamiast się cieszyć, że był, że dał nam tyle szczęścia, że każdy kąt w domu wiąże się jakoś z nim, wyłacznie rozpaczamy.