Dojechaliśmy
Roladek był grzeczny całą drogę, miał zaszczyt jechać z Agni na tylnej kanapie
Na początku troszkę popłakiwał, ale wystarczyło wsadzić palec do transporterka, by się o niego wyobcierał i rozmruczał Przedrzemał całą drogę, obudził się dopiero pod domem, i znowu zaczął pomiaukiwać, tym razem bardziej pytająco . Myślałam na początku, żeby go powoli z transporterka oswajać z domem, ale... hmmm... puściłam go na żywioł
Wyszedł z transporterka, od razu "nadział się" na Hankę ( <- Hanka), następnie przypodłogowym truchtem obleciał wszystkie dostępne pokoje (my z Hankiem w pewnej odległości za nim - też przypodłogowo). Potem dał się skusić wołowinką, którą wciągnął z apetytem i patrząc bezczelnie Hance w oczy Teraz bawi się kulką papieru, a TZ robi mu sesję zdjęciową powtarzając pod nosem "jaki jestem ładny kotek"
A Roladek strzela baranki, podskakuje do wyciągniętej ręki i doprasza się mizianka