28 stopni kilka minut po ósmej z samego rana - to moze demotywować.
Lol oberwał serię zastrzyków: sztywno trzymał się strategii opracowanej przed laty - będę tkwił nieruchomo, uznają, że nie żyję i mi dają spokój. Najgorsze punkty programu: zapakowanie go do transporterka (kot w wersji ośmiornica z wierzgającymi mackami) i wyjęcie go stamtąd (bezwładny bede i co mi zrobisz?!).
Dostał tabsy na 4 najbliższe dni, nie musi więc w tym upale walczyć w aucie o przeżycie.
A ja
se czekam na kuriera GLS-u, który to kurier od zimy działa mi mocno na nerwy*. Ma do wtargania 3 paczki o łącznej masie ok 80 kilo. Błehehehehehe
Jak widać każdym porem - wraz z potem - wypływają ze mnie pokłady wrodzonego współczucia, empatii i miłosierdzia.
Na początku, skubany, zostawiał przesyłkę u sąsiada na parterze (bo wie pani, to 80 kilo...
- no wiem, straaasznie mi przykro, prawdaż...), potem komentował zawartość i objętość MOICH paczek przed innym klientem, sugerując, że chyba żyrafę hoduję, nie przewidział, że owa klientka jest przy okazji również MOJĄ znajomą
, miesiąc temu już bez ogródek pytał, cóż to tak zamawiam. Odpowiedzi nie usłyszał, sugerowałam zmianę rewiru, jesli mu ta praca nie odpowiada. Chop stwierdził, że z powodu jednego klienta to mu się nie opłaca i zadał pytanie, które mnie kompletnie rozwaliło: czy on kiedykolwiek tych paczek nie wniósł?
Cycki opadają...
Noż dziadu włochaty!
Tak więc czekam
I tak nie jest źle: na wszystkie firmy kurierskie przez tyle lat trafił się jeden
myślący inaczej...