BANDA KULAWEGO -

Oto bohaterka tej części:

Milusia, kotka z Katowickiego Schroniska. Gdy przyjechała do mnie, nie było wiadomo na pewno, czy poradzi sobie z zapaleniem płuc. Miała kłopoty z oddychaniem. Była leczona 3 miesiące. Potem próbowałyśmy się z wetką wstrzelić między jedną rują a drugą oraz kolejnym przeziębieniem, żeby zrobić sterylkę, ponieważ Milusia zdecydowanie miała aspiracje do bycia śpiewaczką operową. Bałam się eksmisji
W końcu się udało w końcu lata. Jesienią pierwszy raz nastąpił atak zaparć i poszukiwanie przyczyn. Diagnoza jak grom z jasnego nieba: Milusia ma pęknięty kręgosłup w sposób dający niemal pewność, że ktoś jej to zrobił. Gdyby nie te zaparcia, nigdy bym się nie zorientowała, co z nią jest. Po prostu była bardzo spokojna i grzeczna. A to bolał kręgosłup. W schronisku wtedy bez szans nie tylko na diagnozę, ale też żeby zauważyć dolegliwość.
Od tamtego czasu już nauczyłyśmy się normalnie funkcjonować zwalczając zaparcia i natychmiast likwidując bóle kręgosłupa. To wszystko dzięki naszej wetce. Nie umiem wyrazić wdzięczności dla tej kobiety i podziwu za wiedzę, cierpliwość i zaangażowanie.
Milusia ostatnio czuje się znacznie gorzej. W krótkim czasie złe wyniki wątrobowe, poważniejsze problemy z jelitem grubym. Nawet pojawiła się groźba konieczności szukania chirurga i wykonania operacji. Po dzisiejszej wizycie i badaniu oraz wywiadzie z ostatnich dwóch dni, wetka jest dobrej myśli i nie widzi potrzeby szukania na gwałt chirurga.
Ale i tak dziękuję pewnej Miłej Forumowiczce za informację, do kogo uderzać, jakby co
To Milusia będzie bohaterką tego wątku i prosimy wszystkich o kciuki, żeby szybko można było ogłosić zwycięstwo w walce z niedomaganiami Milusi.
Jak zwykle dziękuję wszystkim za obecność w wątku. I za cierpliwość, bo zdarzało się, że znikałam na całe tygodnie. Ale kiedy jest mi źle, kiedy dzieje się wokół mnie coś złego, chowam się jak ślimak. Mimo przekroczonej czterdziestki, ciągle nie umiem tak po prostu wypłakiwać się nikomu w mankiet; syndrom Romana Bratnego.
Ciągle nie palę, wróciłam na basen.
To tyle, zapraszam.
i jeszcze link do poprzedniego, żeby nam kolejne części nie uciekły: viewtopic.php?f=1&t=106281&start=0

Milusia, kotka z Katowickiego Schroniska. Gdy przyjechała do mnie, nie było wiadomo na pewno, czy poradzi sobie z zapaleniem płuc. Miała kłopoty z oddychaniem. Była leczona 3 miesiące. Potem próbowałyśmy się z wetką wstrzelić między jedną rują a drugą oraz kolejnym przeziębieniem, żeby zrobić sterylkę, ponieważ Milusia zdecydowanie miała aspiracje do bycia śpiewaczką operową. Bałam się eksmisji

W końcu się udało w końcu lata. Jesienią pierwszy raz nastąpił atak zaparć i poszukiwanie przyczyn. Diagnoza jak grom z jasnego nieba: Milusia ma pęknięty kręgosłup w sposób dający niemal pewność, że ktoś jej to zrobił. Gdyby nie te zaparcia, nigdy bym się nie zorientowała, co z nią jest. Po prostu była bardzo spokojna i grzeczna. A to bolał kręgosłup. W schronisku wtedy bez szans nie tylko na diagnozę, ale też żeby zauważyć dolegliwość.
Od tamtego czasu już nauczyłyśmy się normalnie funkcjonować zwalczając zaparcia i natychmiast likwidując bóle kręgosłupa. To wszystko dzięki naszej wetce. Nie umiem wyrazić wdzięczności dla tej kobiety i podziwu za wiedzę, cierpliwość i zaangażowanie.
Milusia ostatnio czuje się znacznie gorzej. W krótkim czasie złe wyniki wątrobowe, poważniejsze problemy z jelitem grubym. Nawet pojawiła się groźba konieczności szukania chirurga i wykonania operacji. Po dzisiejszej wizycie i badaniu oraz wywiadzie z ostatnich dwóch dni, wetka jest dobrej myśli i nie widzi potrzeby szukania na gwałt chirurga.
Ale i tak dziękuję pewnej Miłej Forumowiczce za informację, do kogo uderzać, jakby co

To Milusia będzie bohaterką tego wątku i prosimy wszystkich o kciuki, żeby szybko można było ogłosić zwycięstwo w walce z niedomaganiami Milusi.
Jak zwykle dziękuję wszystkim za obecność w wątku. I za cierpliwość, bo zdarzało się, że znikałam na całe tygodnie. Ale kiedy jest mi źle, kiedy dzieje się wokół mnie coś złego, chowam się jak ślimak. Mimo przekroczonej czterdziestki, ciągle nie umiem tak po prostu wypłakiwać się nikomu w mankiet; syndrom Romana Bratnego.
Ciągle nie palę, wróciłam na basen.
To tyle, zapraszam.
i jeszcze link do poprzedniego, żeby nam kolejne części nie uciekły: viewtopic.php?f=1&t=106281&start=0